Dynamika polskiego PKB w 2016 roku wyniesie ok. 3,5 procent, a deflacja utrzyma się przynajmniej do końca I półrocza - uważa ekonomista Marek Wołos. Presja inflacyjna może się pojawić natomiast w drugiej części roku.
Sprzyjać jej będzie poprawiająca się sytuacja na rynku pracy, rosnące płace, a także uruchomienie rządowego programu Rodzina 500+. Większe możliwości konsumpcyjne Polaków w pierwszej kolejności odbiją się na wzroście cen podstawowych dóbr, takich jak żywność, odzież i usługi.
- Nadal mamy do czynienia ze spadkiem przeciętnego poziomu cen. W grudniu w relacji rok do roku ten spadek sięgnął 0,5 procent. Mamy więc do czynienia z deflacją. Najszybciej spadają ceny surowców, paliw oraz różnego rodzaju produktów połączonych z niskimi cenami ropy naftowej - mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor ekonomista Marek Wołos.
Deflacja utrzymuje się w polskiej gospodarce już od dłuższego czasu. Odczyt z grudnia 2015 roku był osiemnastym z kolei miesiącem, w którym dynamika wzrostu cen była ujemna. Choć deflacja jest obecnie znacznie niższa niż przed rokiem, to zdaniem eksperta zjawisko utrzyma się jeszcze przynajmniej do połowy bieżącego roku.
- Jeszcze niespełna rok temu mieliśmy deflację na poziomie 1,5 proc., teraz mamy do czynienia tylko z półprocentowym spadkiem cen. Dalej jednak jest to spadek i będzie jeszcze widoczny - zaznacza.
Ekonomista dodaje, że zauważalny wpływ na wzrost poziomu cen mogą mieć zwiększone wydatki konsumentów związane m.in. z wejściem w życie programu Rodzina 500+. Start rządowego projektu planowany jest na kwiecień 2016 roku.
Wołos zauważa, że mimo długotrwałej, bo trwającej już półtora roku, deflacji, która może być dla gospodarki negatywna, na razie koniunktura w Polsce nie uległa z tego powodu widocznemu pogorszeniu.
- Ostatnie dane o koniunkturze w polskiej gospodarce nie są złe. Co prawda odczyty PMI wskazują na to, że tempo wzrostu zahamowało, ale nadal są to odczyty ponad granicą 50 punktów, co znaczy, że gospodarka się rozwija - informuje Marek Wołos.
Wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu pozostaje powyżej granicy 50 pkt od września 2014 roku. Ostatni, styczniowy odczyt za grudzień wyniósł, podobnie jak miesiąc wcześniej, 52,1 pkt.
Ekonomista wskazuje przy tym na wysoką dynamikę wzrostu PKB, która już od siedmiu kwartałów utrzymuje się na poziomie 3,2-3,7 proc. (rdr.), a także silny rynek pracy. Według danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła w grudniu 9,8 proc. To wzrost o 0,2 pkt proc. wobec poprzednich dwóch miesięcy, prawdopodobnie związany z sezonowością. Wskaźnik ten był jednocześnie o 1,6 pkt proc. niższy niż przed rokiem.
- Obraz polskiej gospodarki na początku tego roku nie jest zły. Myślę, że jest dość optymistyczny. Możemy mieć trochę niższy wzrost gospodarczy niż w tym roku, natomiast nadal będzie to wzrost przynajmniej na poziomie 3,5 procent - prognozuje ekonomista.
Rozmówca uważa, że na przyszły wzrost cen w polskiej gospodarce najistotniejszy wpływ będą miały zwiększona konsumpcja oraz rosnące ceny oferowanych usług. Presja inflacyjna pojawi się także z powodu malejącego bezrobocia oraz wzrostu płac, które zwiększą możliwości nabywcze Polaków.
- Będziemy mieli do czynienia ze wzrostem cen podstawowych dóbr, w tym żywności, ale zapewne też po jakimś czasie odzieży. Również ceny usług pod wpływem konsumpcji będą rosły. Natomiast cały czas będziemy mieli do czynienia z niskimi cenami surowców - przewiduje Marek Wołos.
Według GUS od stycznia do listopada paliwa do prywatnych środków transportu były najmocniej przecenionym towarem. Ich ceny średnio spadły o 13,7 proc. wobec poprzedniego roku. Zdaniem Marka Wołosa wzrost cen paliw oraz dóbr przemysłowych stanowi odległą perspektywę. Powodem jest przede wszystkim silny dolar, a także nadpodaż ropy naftowej ze strony Stanów Zjednoczonych oraz państw OECD.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.