Prawdopodobnie są to ostatnie na świecie* wozy Granby w podziemnej kopalni! - mówi Sébastien Berrut przy rzędzie rdzewiejących węglarek na poziomie 585 m w kopalni Centrum SRK w Bytomiu.
Francuzi Berrut i Patrick Etiévant dokumentują od lat światowe dziedzictwo górnicze i starają się dotrzeć z aparatem fotograficznym zwłaszcza tam, gdzie za chwilę kopalnie umrą naturalnie albo zostaną zrównane z ziemią. Takie widoki odchodzącego na zawsze górnictwa utrwalali już m.in. we Francji, Niemczech, Czechach, Belgii, Rumunii, Chorwacji, Boliwii, Namibii, na Kubie, we Włoszech, a przez ostatnie lata oczywiście w Polsce, o której mówią, że jest chyba najciekawszym górniczym krajem, jaki dotąd poznali.
Podziemny unikat
Żeby zobaczyć na własne oczy wozy samowyładowcze typu Granby, przyjechali do Bytomia już po raz drugi, bo przed rokiem nie udało się im zjechać na dół. Wtedy Centrum fedrowało jeszcze w Kompanii Węglowej, a cztery pociągi złożone z 15 wagonów o pojemności 5,5 m sześc. codziennie transportowały urobek spod rejonu ścian wydobywczych do starego zbiornika wyładowczego Skarga, obok szybu o tej samej nazwie.
Na czym polega fenomen ostatnich wagoników Granby? Lokomotywa przetaczała je powoli, z prędkością ok. j1 m/s, wzdłuż specjalnej rampy z boku, na którą najeżdżały wystające po jednej stronie wagonów zaczepy. Para innych zębów wsuwała się pod stalową prowadnicę, aby przytrzymać podwozie wozu na torach, gdy jego skrzynia ładunkowa wypełniona węglem przechylała się w bok. W pewnym momencie, dokładnie nad podłużnym otworem podziemnego zbiornika pod torowiskiem mechanizm zwalniał blokadę klapy bocznej, która otwierała się, wysypując węgiel do zbiornika.
- Zaletą Granby było to, że rozładunek odbywał się w ciągłym ruchu, więc względnie szybko, bez potrzeby zatrzymywania składu, żeby rozdzielić wagony np. przed bębnem wyładowczym i połączyć ponownie po wysypaniu urobku - tłumaczyli Grzegorz Dzienniak z Działu BHP i Jacek Piętak, sztygar oddziałowy, który dogląda pod ziemią urządzeń po tym, jak w maju z ruchu Centrum wyjechała na powierzchnię ostatnia tona węgla.
Zostaną w kopalni na zawsze
Pośpiech z przekazaniem Centrum do Spółki Restrukturyzacji Kopalń był spory, bez czasu na fanfary i uroczyste pożegnanie z węglem. Teraz wozy Granby powolutku pokrywają się rdzą i stoją milcząco w zajezdni i bezludnym chodniku. Zostaną tu prawdopodobnie na zawsze, bo klatka szybowa nie zmieści wagonu. Trzeba by podwieszać każdy z kilkudziesięciu wozów pionowo pod szolą i wyciągać pojedynczo na górę. Cała operacja jest niebezpieczna, a kosztów nie pokryłby zysk ze sprzedaży złomu.
Skąd wzięła się nazwa Granby? Tropy prowadzą do miasteczka o tej nazwie w Missouri, które od drugiej połowy XIX w. było jednym z prężnych amerykańskich ośrodków węglowo-hutniczych, gdzie być może użyto po raz pierwszy jednostronnie otwieranych wagonów z boczną klapą. Ich produkcją w latach 50. XX w. zajął się australijski wytwórca wagonów i lokomotyw Commonwealth Engineering w swoich zakładach Comeng Rocklea.
Przed półwiekiem - synonim nowoczesności
Wagony typu Granby produkowano na świecie w dwóch odmianach V2 (poj. 2,2 m sześc.) i V5 (poj. 5,1 m sześc.), do dzisiaj w ofercie mają je Chińczycy oraz m.in. Śląska Fabryka Urządzeń Górniczych Montana, która przez kilkadziesiąt lat remontowała wagony m.in. z bytomskiej kopalni. Tabor wykorzystuje się jednak tylko na powierzchni, w kopalniach piasku i kruszyw, bo uchodzą za delikatne. Pod ziemią wynalazek upowszechnił się w latach 60. XX w., a stosowanie w kopalniach wozów samowyładowczych do transportu węgla uchodziło za synonim postępu i wydajności w górnictwie. Swój debiut w Polsce wozy Granby miały w 1968 r., kiedy po raz pierwszy przewiozły urobek na poziomie 500 m w najnowocześniejszej wtedy kopalni Staszic. Później wagony zaczęły być wypierane z przewozu urobku przez tańsze i szybsze przenośniki taśmowe. Ostały się tylko wyjątkowo w kilku kopalniach a do naszych dni najdłużej służyły w Bytomiu.
Post scriptum
- W kopalni Ziemowit na poziomie 500 m pracują wozy Granby. Jestem maszynistą lokomotywy, która przetacza je na dystansie ok. 3,2 km od łańcuchówki na załadunku do zbiornika wyładowczego z krzywką, otwierającą klapy wagonów. Mamy 200 takich wozów, czyli 10 pociągów po 20 wagoników w każdym - powiadomił nas w piątek przed południem górnik kopalni Ziemowit Tomasz Przygocki, który przeczytał w "Trybunie Górniczej" tekst o pożegnaniu z Granby w Bytomiu. Wozy w Ziemowicie mają zupełnie nietypową pojemność 3,6 m sześc, prowadzą ok. 30-40 proc. transportu urobku, reszta jedzie już na taśmach. Gdy jednak dochodzi do awarii przenośników, bo np. zerwie się taśma, nie trzeba przerywać pracy, bo ruszają pociągi z wagonami Granby, ciągnione przez lokomotywy elektryczne LD21/2.
Czy jeszcze gdzieś w polskich kopalniach można spotkać górniczy transportowy rarytas, o którym zapomniano za granicą i który uchodzi tam za wyjątkową osobliwość? Jeśli wiecie cokolwiek o wozach Granby albo pamiętacie, gdzie i jak ciągnęły urobek, czekamy niecierpliwie na wszelkie Wasze informacje!
W galerii: wozy Granby w kopalni Centrum w Bytomiu (zdjęcia Sébastien Berrut, www.patrimoine-minier.fr), 12 czerwca 2015 r.:
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Na kopalni Sośnica do dzisiaj ponad 30 nowych wozów granby a 2012 roku stoją w rezerwie na poziomie 750 .
NA kNUROWIE DALEJ ŚMIGAJ NA POZ. 650
na bogdance też jeszcze pracują i wożą chyba kamień i maras z rząpia pod szybem. wszystko co stare to najlepsze ;)
Kwk Wujek Ruch ŚLĄSK poz . 765 m , do dzis i jeszcze troche pojezdza :) transportuja urobek ktory leci do zbiornika PZ-1 z pokładów 510L i 506K pozniej transportowane w rejon kieszeni skipowej :)
w khw na staszicu jeździły po 50 sztuk w jednym składzie ze szwedzkimi maszynami, kilka lat temu pole wydobywcze gdzie ich używano poszło pod wieczorek a ilość ok 150 czy nawet więcej granbów poszło do innej kopalni khw (czyli nadal są w użyciu)
Moim zdaniem lampa benzynowa jest bardziej wiarygodna, jakoś tym czujnikom elektronicznym nie mogę zaufać.
Zapraszam na KWK Makoszowy, tam znajdziecie nie tyko gramnby.... :D a na poziomie 500 stoją jeszcze stajnie dla koni
co wy gadacie na kwk sosnica poziom 750m na przecznicy stoji ich chyba z 30sztuk a jeszcze 2lata temu byly w uzyciu
Na szkoleniu na którejś kopalni nadsztygar wentylacji podał, że dawniej do wykrywania atmosfery beztlenowej używano lampy benzynowej ale je wycofano i zastąpiły je czujniki elektroniczne. A tu niespodzianka - na Ziemowicie używa się ich dalej. Mówi się nowoczesna kopalnia a tu takie zabytki.