Przywódcy państw grupy G7 opowiadają się za odejściem od węgla kamiennego do końca tego wieku. Za taką cezurą opowiedziała się także kanclerz Angela Merkel.
Gospodarzem spotkania - przywódców siedmiu najbardziej rozwiniętych gospodarczo państw Zachodu - była kanclerz Niemiec. Podczas szczytu (7-8 czerwca) w bawarskim miasteczku Kruen mówiono nie tylko o sytuacji w Grecji i gospodarce oraz Rosji, ale także o polityce klimatycznej.
Do Bawarii przybyli także: prezydenci: USA - Barack Obama oraz Francji - Francois Hollande i premierzy: Kanady - Stephen Harper, Wielkiej Brytanii - David Cameron, Japonii Shinzo - Abe oraz Włoch - Matteo Renzi.
"Przywódcy państw G7 na szczycie w Elmau uznali za wiążące cele klimatyczne, w tym niedopuszczenie, by średnia temperatura wzrosła o 2 stopnie Celsjusza w stosunku do epoki przedindustrialnej" - podała mediom Angela Merkel. "Uważamy, że do końca tego stulecia konieczna jest dekarbonizacja".
Proces, można domniemywać, musi być rozłożony na wiele lat. Z relacji prasy niemieckiej można byłoby wnioskować, że dekarbonizacja to nie perspektywa ośmiu dekad, lecz kilkunastu lat.
Opiniotwórczy niemiecki dziennik Sueddeutsche Zeitung napisał o pożegnaniu z węglem, ropą i gazem. Frankfurter Allgemeine Zeitung prawie chwali przywódców G7 za to, że zapowiedzieli odwrót od gospodarki opartej na węglu, wskazując, że pozycja Angeli Merkel, jako kreatora polityki ekologicznej umocniła się.
Siódemka liderów rozwiniętego Zachodu oświadczyła, że zgodnie z zaleceniami Światowej Rady Ochrony Środowiska będzie dążyła do redukcji emisji CO2 "w górnej części przedziału 40-70 proc." do roku 2050 w porównaniu z rokiem 2010.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.