Rzędy ławek, szkolna tablica i monotonny głos wykładowcy. Kursanci z miernym skutkiem przez kilka obowiązkowych godzin walczą ze snem. Czy tak musi wyglądać szkolenie okresowe dotyczące bezpiecznej pracy w kopalni?
- Nie - przekonują specjaliści z Biura BHP Kompanii Węglowej i sięgają po nowoczesne, aktywizujące metody trenerskie.
Modne słowo coaching oznacza interaktywny proces, który pomaga w przyspieszeniu tempa rozwoju i polepszeniu działania. Podczas kursu dla 43 wykładowców z Kompanii używa się jednak polskiego odpowiednika tego słowa - metody trenerskie.
Na szkoleniu dla trenerów, które tym razem odbywa się w kopalni Jankowice, stoły i krzesła ustawione są w kręgu. Pracują przy nich czteroosobowe grupy. Każda stara się rozwiązać jeden wypisany na papierowej płachcie problem. Pomysły zapisują w punktach. Zagadnieniem, nad którym zastanawiają się na szkoleniu, jest zwiększona wypadkowość wśród nowo przyjętych pracowników. Na początku warsztatów każdy uczestnik wskazał kilka powodów tego zjawiska. Przyczyny wypisano na kartkach, które rozłożono na podłodze w całej sali. Potem przedstawiciele każdej z grup wybrali jedno, najbardziej istotne ich zdaniem zagadnienie. W drugim etapie szkolenia, już w podgrupach, kursanci starają się znaleźć recepty. Efekty tych dociekań zreferują całej grupie. Trenerzy podobną metodę będą mogli wykorzystać podczas szkoleń dla załogi prowadzonych samodzielnie.
"Naczynie" na wiedzę
- Rozpoczynając szkolenie, wychodzę z założenia, że jego uczestnicy już mają wiedzę. Na sali są pracownicy z mniejszym lub większym doświadczeniem i swoje "naczynie" na wiedzę mają już napełnione dobrymi lub złymi nawykami. Moim zadaniem jest wyłuskanie tej wiedzy i zweryfikowanie błędów - tłumaczy zasadę Andrzej Sączek, kierownik Działu Szkoleń w kopalni Jankowice.
W metodzie trenerskiej cała sztuka polega na uruchomieniu zasobów wiedzy za pomocą atrakcyjnego dla kursanta sposobu. Quiz, praca w grupach czy motywowanie do własnych wniosków, a najlepiej połączenie kilku takich narzędzi angażuje różne zmysły i wpływa na lepsze przyswajanie wiedzy.
- Analizując przebieg wypadku, pracownik sam dochodzi do konkluzji, co można było zrobić, żeby do takiej sytuacji nie doszło - argumentuje Sączek.
Znaleźć metodę
Najczęstszą przyczyną wypadków przy pracy jest dzisiaj czynnik ludzki. W Kompanii Węglowej ludzie odpowiedzialni są aż za 80 proc. wypadków. Analizując pod tym katem poszczególne grupy pracowników okazuje się, że największym problemem są ludzie młodzi, o stażu do 3 lat. W 2014 r. aż 180 na 1000 zatrudnionych z tej grupy uległo wypadkom, w pozostałych grupach współczynnik ten wynosił 9 na 1000.
- Nie odbiegamy przy tym od tendencji krajowej czy nawet światowej, jednak skala tego zjawiska w pozostałych branżach jest dużo mniejsza. Przygotowanie do pracy górniczej wymaga jednak specyficznego wykształcenia - wyjaśnia Andrzej Pakura, dyrektor Biura BHP Kompanii Węglowej.
Problem jest tym poważniejszy, że badania Politechniki Lubelskiej i GIG pokazały, iż starzy górnicy nie chcą dzielić się wiedzą i doświadczeniem z młodzieżą. Inaczej niż przed laty nie ma górniczej sztafety pokoleń. Młodzi w zdobywaniu wiedzy o kopalni zdani są na siebie. Tymczasem nabranie podstawowego doświadczenia trwa ok. 3 lat, jak mówią stare wygi - młody uczy się wtedy chodzić po dole. W miarę bezpiecznie górnik pracuje po 10 latach pod ziemią.
Specjaliści z Kompanii doszli więc do wniosku, że trzeba przestać ładować ludziom do głów teorię. W ten sposób sięgnęli po coaching, warsztatowe szkolenia aktywizujące.
- Postanowiliśmy coś zmienić w systemie szkoleń, tym bardziej że górnictwo to nie jest zaścianek i w innych obszarach naszej działalności podążamy za światowymi trendami - podsumowuje dyrektor Pakura.
Trener z certyfikatem
Szkolenia dla trenerów rozpoczęły się w kwietniu ub.r. Pierwszym etapem było wyselekcjonowanie przyszłych trenerów z każdej z kopalń.
- Nie było to łatwe, bowiem nie każdy człowiek, a nawet nie każdy wykładowca ma predyspozycje do pracy trenerskiej. Potem przygotowaliśmy dla nich program szkolenia. Dziś jesteśmy blisko finału. Cały cykl składa się z siedmiu etapów, wśród których jest m.in. kurs dla trenerów wewnętrznych, warsztaty, zaprojektowanie własnego narzędzia trenerskiego i rodzaj egzaminu. W grupie są nie tylko behapowcy, ale też ruchowcy. Po zakończeniu kursu otrzymają certyfikaty - opowiada Marek Pawełczyk z Biura BHP Kompanii Węglowej, który przygotowywał projekt.
Odpowiedzialność jest wielka, bo trener nigdy nie wie, co mu na sali "wyskoczy", jakie problemy wskażą kursanci. Kurs musi go do tego przygotować. Niektórzy z uczestników kursu już stosują pokazywane na nim metody w swojej codziennej pracy. Taką osobą jest Sonia Rudek, nadsztygar bhp ds. szkoleń w kopalni Rydułtowy-Anna, jedna z dwóch kobiet w 43-osobowej grupie trenerów.
- Na co dzień przeprowadzam szkolenia z zakresu bhp, opowiadam o prawie pracy, postępowaniu powypadkowym i zagrożeniach. Zdecydowałam się dołączyć do tej grupy, bo całe życie się dokształcam i szukam metod, które mogę wykorzystać w swojej pracy. Sposoby przekazywane na kursach są świetne, bo każdy pracownik ma wiedzę, jest jak pełne naczynie, trzeba tylko umiejętnie nim pokierować, żeby tę wiedzę usystematyzować - ocenia.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.