Trzeba mieć olbrzymie poczucie humoru, żeby przez osiem lat się nie odezwać na temat polityki energetycznej i zadeklarować jej cele po zakończeniu kadencji własnego rządu - uważa dr. JERZY MARKOWSKI, b. wiceminister przemysłu i handlu oraz gospodarki.
Na ile w skali dziesięciopunktowej oceniłby Pan obecną kondycję państwowego górnictwa węgla kamiennego?
Ta ocena byłaby blisko jedynki, jeśli chodzi o spółki Skarbu Państwa lub z jego udziałem, bo znajdują się one w niezwykle trudnej sytuacji, spowodowanej biernością właściciela w ciągu ostatnich ośmiu lat oraz dekoniunkturą na rynku węgla w ostatnich czterech, pięciu latach.
Fatalnie ma się państwowe górnictwo, a w jakiej kondycji jest prywatne?
To widać po wynikach. LW Bogdanka sobie radzi. Silesia sobie też radzi. Siltech również sobie radzi, a innych prywatnych spółek w górnictwie węgla kamiennego nie ma.
To wróćmy do tych, którzy są w kłopotach. Jak Pan patrzy na przyszłość Kompanii Węglowej, Nowej Kompanii Węglowej?
Sytuacja jest skomplikowana, ale nie jest czymś nowym. W przeszłości było już gorzej, były już niższe ceny węgla. Przypomnę, że w połowie lat 90. za tonę płacono 15 dolarów. Nadprodukcję też już przerabialiśmy. To wszystko już było. Nowym zjawiskiem w całej tej kryzysowej sytuacji jest to, że od kilku lat na rynku polskim obecny jest węgiel importowany, czyli konkurencja. W zaistniałej sytuacji po pierwsze trzeba zachować optymizm, bo nie takie problemy już rozwiązywaliśmy w polskim górnictwie. Tym bardziej, że dziś dla rozwiązania tych problemów nie są potrzebne już radykalne decyzje o skutkach społecznych. Dziś już nie trzeba i nawet nie wolno zwalniać ludzi, bo są potrzebni. Dziś trzeba mieć tylko odwagę w podejmowaniu decyzji co do tego, w które kopalnie trzeba inwestować, a które kopalnie lub ich części należy uznać za trwale nierentowne. I to dziś się dzieje! Robi to zarówno Kompania, jak i Jastrzębska Spółka Węglowa, zresztą Katowicki Holding Węglowy również.
To znaczy, że przy pesymistycznej ocenie kondycji państwowego górnictwa jest Pan optymistą w kwestii jej poprawy...
Jestem w tej kwestii absolutnym optymistą! Wreszcie sięgnięto po istniejące od połowy lat 90. narzędzie, którym jest przenoszenie kopalń, lub ich części, trwale nierentownych do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Nareszcie zrozumieliśmy, że skoro mamy projekty, które w kwestii ich rentowności rokują pozytywnie, a nie mamy własnych pieniędzy, to musimy szukać partnerów dla ich zrealizowania.
Mówi Pan o jakiejś częściowej prywatyzacji?
Nie, mówię o wspólnych przedsięwzięciach inwestycyjnych. Nie wdaję się w szczegóły, nie mówię, że będzie to polegało na tym, że właściciel, czyli państwo, odstąpi inwestorom udziały lub też podzieli się zyskiem czy zawrze jeszcze inną umowę typowo handlową. Form jest kilka. Czy znajdą się tacy inwestorzy? Tacy już są. Bo inwestorzy patrzą na węgiel kamienny jak na towar zbywalny w Europie. Oni wiedzą, że Europa importuje rocznie 260 mln t węgla. Inwestorzy wiedzą, że model energetyczny Europy i Polski przez najbliższe 40 lat nie zmieni się. Oni wiedzą, jakie znaczenie dla dostępu do surowców energetycznych ma ich dostarczanie z państw stabilnych politycznie.
A jak Pan to co mówi, skonfrontuje z wypowiedzią wiceministra gospodarki Jerzego Pietrewicza z 13 maja, który to jasno powiedział, że Polska nie będzie rozbudowywać mocy energetyki węglowej?
Pan minister Pietrewicz zaskoczył mnie po raz drugi. Po raz pierwszy zaskoczył mnie, gdy po ośmiu latach rządzenia powiedział, że pod koniec tego roku, czyli po zakończeniu kadencji tego rządu, pojawią się założenia do polityki energetycznej. Trzeba mieć olbrzymie poczucie humoru, żeby przez osiem lat się nie odezwać na temat polityki energetycznej i zadeklarować jej cele po zakończeniu kadencji własnego rządu. Jednocześnie trzeba mieć olbrzymią dozę naiwności, by uważać, że to samo, co wymyślą dzisiaj w Ministerstwie Gospodarki, obowiązywało będzie po wyborach parlamentarnych.
Sygnał jednak w świat poszedł. Mamy swój węgiel, ale nie będziemy rozbudowywać mocy energetyki na nim opartej.
Pan minister Pietrewicz nie zauważa inwestycji w krajowej energetyce. Nie zauważa także i tego, że w energetykę opartą na węglu kamiennym inwestuje się i inwestować będzie się za naszą zachodnia granicą. W Niemczech budowanych jest 11 elektrowni na węgiel kamienny!
Z telewizji wynika, że w Niemczech odnawialne źródła są fajne, a tu elektrownie węglowe budują od postaw, a nasz wiceminister głosi, że "przyrost polskiej energii będzie pochodził z innych surowców niż węgiel kamienny". O co tu chodzi?
Takie oświadczenia dowodzą braku wyobraźni oraz braku wiary w zdolność do zreformowania sektora węgla kamiennego w Polsce...
Czyli tego, czego Panu nie brakuje...
To mam i w to wierzę. W swoim życiu udowodniłem, że kopalnia może być nowoczesna i efektywna - patrz Budryk. Między innymi dlatego bardzo pozytywnie oceniam program budowy Nowej Kompanii Węglowej, ponieważ jest to dowód na to, że zarząd Kompanii Węglowej walczy, nie poddał się i co najważniejsze - na nikogo się nie ogląda. Zarząd odpowiada za swoją firmę i ma ją uratować, i to robią. Podobnie postępuje zarząd JSW, który weryfikuje politykę inwestycyjną, bo ustanowił sobie priorytety: zwiększenie produkcji węgla koksowego i obniżenie wydobycia węgla energetycznego, do czego zresztą JSW jest doskonale przygotowana poprzez zbudowanie grupy kapitałowej węglowo-koksowej. Powtórzę po raz kolejny: jestem absolutnie przekonany, że programy naprawcze uda się zrealizować. I powtórzę raz jeszcze, dlaczego jestem takim optymistą: dziś już nie ma potrzeby redukować zatrudnienia, by się uratować.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.