KTO PYTA MOŻE ZBŁĄDZIĆ...
Jadą wozy kolorowe taborami - nucę sobie, i to wcale nie dlatego, że o tym właśnie czasie, cieszyńską szosą koło mojego domu ciągnęły tabory większych i mniejszych wozów, bryczek i zwykłych furek wraz z ich właścicielami, którzy wówczas nazywali się jeszcze Cyganami. Dziś, jak wiadomo, "prawdziwych Cyganów już nie ma", zaś "kolorowe wozy" pojechały w tournée prezydenckie. Przypomina to nieco dawniejsze tournée gwiazd estrady, które jeździły z występami od miasta do wsi i znów do miasteczka - gdzie tylko była jakaś salka, scena lub choćby plac do rozbicia cyrkowego namiotu. Szczególnie to skojarzenie z cyrkiem wydaje się adekwatne. Tym bardziej, że jeden z chętnych do fotela, a właściwie niechętny do jego opuszczenia, ma cały tabor "wozów kolorowych" a ponieważ się nie rozerwie, więc występują dublerzy, drugie i trzecie obsady... Trochę to tak - pozostając przy poetyce cyrku - jakby występował sam treser bez lwa albo asystentka przeżynana piłą bez iluzjonisty, albo służba porządkowa wypędzająca z areny niesfornego clowna bez clowna... A wiadomo: co to za cyrk, bez clowna??? Nawet jeśli ekwilibryści są bardzo dobrzy...
Nie wszyscy kandydaci na kandydatów do miana pierwszego/pierwszej obywatela/obywatelki naszej Najjaśniejszej ruszyli w kraj taborem. Niektórzy jak prawdziwe współczesne gwiazdy przemieszczają się limuzynami lub samolotami. I jak gwiazdy sceny i ekranu są traktowani przez media. To znaczy nikt nie zawraca sobie głowy ich talentem, przygotowaniem warsztatowym, doborem repertuaru, lecz wszyscy interesują się uczesaniem, kształtem twarzy i figurą, rozmiarem butów, tajemnicami alkowy, rodzajem i ceną odzienia. Właściwie jak idzie o odzienie, to dotąd tylko jedna osoba wzbudziła zainteresowanie dociekliwych i jakże znakomicie przygotowanych do komentowania wydarzeń politycznych żurnalistów. (Lubię określenie "żurnalista", bo kojarzy mi się z żurem, który na Śląsku oznacza nie tylko smaczną, choć nie wykwintną potrawę, lecz także gęstą od błota wodę, czy inną półpłynną brudną substancję.) Zatem dzięki żurnalistom wiemy, że jedna kandydatka miała na sobie sukienkę za ok. 2000 zł. Cena poraziła swoją wielkością tego, który wykrył, a zapewne niejednego odbiorcę tej wieści - również. Mnie - nie. Fakt, z supermarketu byłaby tańsza, że o "lumpeksie" nie wspomnę. Natomiast jak na razie niczego nie wiemy o cenach odzienia i obuwia pozostałych kandydatów. Rad bym znać cenę garnituru czy choćby krawata tego i owego, więc żurnaliści: do dzieła!!!
To tyle w kwestii odzienia wierzchniego. Bo przecież jest jeszcze odzienie spodnie. Skoro żurnaliści wycenili już sukienkę kandydatki, to może by zajrzeli też pod spód. Ciekawe, jakie też nosi majteczki? I staniczek? I co najważniejsze: za ile??? Pozostałe kandydatki też, ma się rozumieć. A kandydaci!? Noszą bokserki czy slipy? A może kalesony ciepłe??? Czy świeże na pewno??? Podkoszulki czy mają? Czy na ramiączkach czy z rękawkami? A skarpetki, skarpetki; bez dziur na palcach i przetarć na piętach??? Ileż to jeszcze pytań bez odpowiedzi! Ileż to jeszcze zadań do wypełnienia w imię zaspokojenia głodu informacji, żądnego wiedzy społeczeństwa. A czasu coraz mniej! Zatem wszyscy do dzieła!!! I żurnaliści, i ekipy, i główne gwiazdy. Czekają na Was mieszkańcy miast i wsi naszego dynamicznie rozwijającego się kraju! W końcu to oni finansują to widowisko... The Show Must Go On!!!
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU!
LIMERYK
Artur Marya Swinarski
Żył raz soliter w kiszce
Carlosa. Lecz marzył o pliszce.
Smutno jest mieszkać w ssaku,
Gdy się wolałoby w ptaku.
(Carlos - mów: K, ale pisz: C!)
Jeśli chcieliby Państwo w pełni docenić finezję tego dziełka, to trzeba koniecznie przeczytać je na głos, po to by usłyszeć melodię wiersza i poczuć jego rytm. No i zachęcam do zabawy w słowa i absurdalne treści ubrane w formę limeryku. To odpręża jak praca w ogrodzie na wiosnę!
ANEGDOTKI
Dziś garść anegdot o muzykach ze zbioru Feliksa Halperna, wydanego w 1929 roku.
Gdy znakomity, austriacki śpiewak operowy Leo Slezak - jako Lohengrin - w ostatnim akcie opery Richarda Wagnera miał wsiąść na łabędzia, pracownik zaplecza sceny pospieszył się zbytnio i ptak odpłynął bez pasażera. Slezak, nie tracąc rezonu, krzyknął w stronę kulis: "Kiedy odchodzi następny łabędź?!"
Pewien bardzo korpulentny wiolonczelista zakończył solowy koncert. W garderobie otoczyli go wielbiciele, prześcigając się w zachwytach. Na końcu przyszedł dyrygujący tego wieczoru orkiestrą Zdzisław Birnbaum i odezwał się do solisty następująco: "Słyszałem Klengla (solista w tym momencie skłonił się z uśmiechem zażenowania, ale i zadowolenia), słyszałem Casalsa (solista pochylił się jeszcze niżej, a jeszcze większe zadowolenie pomieszane z zażenowaniem rozjaśniło mu twarz)... ale muszę panu szczerze wyznać, że tak jak pan... tak jak pan żaden z nich się nie pocił".
Teodor Leszetycki, nauczyciel samego Ignacego Paderewskiego, udzielał lekcji pewnej pannie z bogatej amerykańskiej rodziny. Któregoś dnia matka uczennicy zwróciła się do znakomitego pedagoga:
- Ja bym nie chciała, by córka została artystką; wystarczy, by umiała tak trochę zagrać, przy gościach...
- Ależ proszę się nie obawiać. Pani córeczka nigdy artystką nie będzie...
MIĘDZY NAMI, BLONDYNKAMI
Zamiennie...
Co robi blondynka, gdy jest w łóżku z kochankiem, a mąż niespodziewanie wraca?
Szybko chowa się do szafy! Gołego kochanka pozostawia w łóżku...
I wszystko jasne
- Dlaczego anioł na pańskim obrazie - pyta instruktor podczas zajęć amatorskiego kółka plastycznego - ma ciemne, a nie jasne włosy; jak nakazuje tradycja?
- Bo moja żona jest blondynką...
CWIETY Z GAZETY
Zacznę od cytatu pewnego posła z czasów II RP, którego zacytował Karol Irzykowski w jednym z felietonów.
"Ludzie ci krwią swoją przelaną zapieczętowali, zamknęli rzucili niejako kamień węgielny pod ten krok historyczny rozwoju kulturalnego i ukonstytuowania się narodu ukraińskiego do narodu polskiego".
Uff! Nie wiem, o co chodzi, ale wiem na pewno, że III RP jest w rzeczy samej kontynuatorką i spadkobierczynią tej Drugiej.
Po tym traumatycznym historycznym doświadczeniu, wracam do teraźniejszości ze zbioru Pana Andrzeja Piontka.
"Prezydent z żoną witali osobiście przybyłych na galę gości".
I tu rodzi się pytanie: czy można przybyć nie osobiście? I co to była za "gala gości"? I kogo właściwie witali prezydent z żoną? Kiedyś przeczytałem inne zdanie na podobny temat, które tak mną wstrząsnęło, że je zapamiętałem:
"Galę wykorzystali liczni goście, prezentując się ze swej najlepszej strony".
Mam poważną wątpliwość, czy można było ją wykorzystać i jednocześnie zaprezentować się ze swej najlepszej strony? Jeśli się wykorzystuje, to pokazuje się swoją najgorszą stronę...
Na koniec prawdziwy horror: "Ślązaczki umierają szybciej".
Zatem z jaką szybkością umierają Ślązaczki? I kogo wyprzedzają???
ECIK NA MANEWRACH
Rozwaga niezbędna
Kapitan sprawdza odwagę szeregowca:
- Szeregowy, co byście zrobili, gdybyście zobaczyli tonącego w rzece?
- Melduję, że bez zastanowienia rzuciłbym się na ratunek.
- Dobrze. A co zrobilibyście, gdyby to był oficer?
- A który???
Klasyka najbardziej klasyczna
Ecika wziyni do stowki, a niy chcioł iść służyć. Rozpytowoł kamratów, co robić? Doradził mu Masztalski:
- Ty se, Ecik, wszystkie zymby dej wyrwać, to cie niy weznóm...
Ecik tak tyż zrobił. Za jakiś czas zaś spotkoł Masztalskigo, kiery się spytoł:
- I jak było na stowce? Wziyni cie???
- Niy...
- Nó toch ci dobrze doradził...
- Niy wziyni, bo móm platfus...
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć...
Pyrsk!!!
Przypominam adresy: ecik.gornicza@gmail.com
Trybuna Górnicza "Ecik", ul. Kościuszki 30, 40-048 Katowice
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.