NAJLEPSZEGO Z SERCA SZCZEREGO!
Jak od pięciu lat spotykamy się na łamach Trybuny Górniczej, tak nie zdarzyło się, żeby w samą Barbórkę. Zatem zaczynam, jak należy, od najlepszych życzeń z tej okazji - naprawdę najlepszych. I na tym poprzestanę, żeby nie mnożyć banalnych, bo po wielokroć powtarzanych słów. Powtarzanych często nieszczerze, zdawkowo, bo taki mus i okoliczności. Nie ma nic gorszego niż wymuszone, nieszczere życzenia. Albo napuszone, długie przemowy, pełne akademijnego pustosłowia. Nieraz będąc świadkiem lub, co gorsza, obiektem takich życzeń, chciałem się pod ziemię zapaść i myślałem tylko: człowieku, skończ już! Zdecydowanie wolę chłodną kurtuazję lub wyuczoną galanterię niż sztuczną czułostkowość, która z prawdziwym ciepłem życzliwości dla drugiego człowieka ma tyle wspólnego, co pierdnięcie z powiewem ciepłego wiatru.
Nie bardzo orientuję się, czy obecnie na rynku księgarskim są książki z zestawem życzeń stosownych na różne okoliczności i odpowiednich do tych okoliczności toastów. Kiedyś były - jeszcze w XIX wieku. Dzisiaj pewnie też są, bo przecież amerykopochodne debilne poradniki na każdą okazję nie mogły ominąć tak dochodowego obszaru. Skoro potrafią doradzić, jak fachowo palić cygaro, jednocześnie zaspokajając potrzeby erotyczne partnerki, i to podczas samodzielnej próby pilotażu helikoptera, to z taką drobnostką, jak wyrażanie głębokiej życzliwości i szacunku w formie z głębi serca płynących życzeń, niewątpliwie sobie radzą i doradzą. Niemniej jednak nie wiem tego na pewno, bo półki z tego rodzaju wydawnictwami omijam szerokim łukiem, w obawie, żeby coś z tego kretyństwa nie przebiło się do mnie drogą jakiejś paranoicznej osmozy.
Z przyjemnością natomiast sięgam po te dawne wydawnictwa, bo już są niegroźne dla zdrowia psychicznego i stanu intelektu, a jedynie śmieszą. Moją ulubioną jest książeczka "Toast polski wierszem i prozą, czyli zbiór mów przy uroczystościach wszelkiego rodzaju" - i tu następuje przykładowe wyliczenie niektórych spośród tych uroczystości. Tytuł barokowej długości. Wydano to cudo w 1891 roku w Cieszynie nakładem Edwarda Feitzingera. "Uczyniłem to w myśli, że temi przykładami dopomogę animuszowi naszemu, tak ochoczemu i chętnemu do przemawiania" - uzasadnia wydawca we wstępie "puszczenie w publiczny obieg" swego dziełka i zapowiada, że jeśli się spodoba, to on ma już pomysły na kolejne mowy z kolejnych okazji.
A jakież to okazje uwzględnił na początek? Zatem są toasty przy zaręczynach, uwzględniające wszystkie persony dramatu razem i z osobna. Potem z okazji ślubów i małżeńskich jubileuszy - przy czym przy złotych godach dotyczą już tylko jubilatów, nie uwzględniając teściów, swatów etc. Potem idą chrzciny, urodziny i pogrzeby. Tu szczególnie uderzający jest toast na cześć dziewic i na cześć idącej w świat kształcić się młodej dziewicy. Nie mniej frapujący jest toast na cześć starego kawalera. Potem idą toasty - by tak rzec - resortowe. Otwierają je mowy na cześć duchowieństwa. Potem na cześć posłów i komitetów. Następnie nauczycieli i członków nadzoru szkolnego. Po nich różne zawody, bez ładu i składu: lekarze, aptekarze, obywatele rolnicy i cały lud pracujący miast i wsi, artyści dramatyczni i wielcy mężowie ojczyzny, rzeźnicy, stolarze, księgarze, a nawet... redaktorzy. Prezesi kółek rolniczych, królowie strzeleccy, fabrykanci, siodlarze, kowale, introligatorzy, przyrodnicy, historycy i wszelkie inne zawody, jakie sobie tylko autor przypomniał. Na koniec toasty ogólne z różnych okazji i patriotyczne. I jak tu po lekturze czegoś takiego powiedzieć po prostu: "Na zdrowie górnicy!!!"? No jak?
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU!
TOASTY
Nie może być inaczej: kilka krótkich a celnych mów z omówionego dziełka pana Feitzingera muszę zacytować. Nie uwzględnił górników - pewnie miał zamiar w drugim wydaniu, ale go nie posiadam i nie wiem, czy wyszło. Zatem toasty ogólne. Wyłącznie krótkie i wierszem.
Proszę Panowie! Wznieście w górę czasze,
Niechaj nam żyje Duchowieństwo nasze!
(właściwie przydatne zawsze)
Posła naszego wypijmy zdrowie,
A z nim niech inni żyją posłowie!
(proszę nie brać tego aluzyjnie!)
Niechaj wesele dni jego przeplata,
Spełnijmy zdrowie cnego jubilata!
(to na obiadach jubilackich może być przydatne)
Przemysłowcy nasi, zacni i uczciwi,
Ich zdrowie z pewnością każdy z nas wychyli.
(przepraszam, ale tak napisano...)
Precz od nas obcych krajów małpy i barany!
Na pohybel im wszystkim wznieśmy roztruchany!
(autor wyjaśnia, że małpy to ci, co obce stroje i zwyczaje przyjmują, a barany to ceniący... obce języki)
Niech żyją Polki piękne, śliczne dziewy nasze!
Na pomyślność ich, szczęście, wznieśmy z winem czasze!
(to już tak dla rozluźnienia po tych poważnych tekstach)
Mam nadzieję, że Szanowni Państwo doceniają kunszt stylistyczny tych jakże przydatnych dzieł. Będę je Państwu kolejno przytaczał, bo to i święta, i karnawał przed nami, a wraz z nimi najróżniejsze uroczystości, podczas których niejeden toast przyjdzie wznieść. Więc niechże się to odbędzie fachowo i kunsztownie.
Z REPERTUARU MISTRZA
Przy Barbórce zawsze sięgam po stare wice, m.in. ze zbiorów Stanisława Ligonia. I tym razem tak będzie. A jako że były toasty, to teraz o ich skutkach.
Głęboka refleksja
- Pierzina, po dioble to! - wyzywał raz Francek Kropidlok. - Jak ida wele szynku, to nijak się niy poradzą uoprzić i musza wlyźć do pojsztrzodka. Zaś jak stamtónd wylazuja, to wdycki się musza uoprzić uo coś...
Rezolut
- Wstydzilibyście sie, panie Zalywiok - przygania sąsiadowi Frida Wrazidloczka. - Wiela razy wos widza, to wy zawsze wylazujecie ze szynku!
- A cóż byście to chcieli, pani Fridko, co bych nigdy stamtónd niy wyłaził?
Syzyfowe prace
- Gustel, po jakimu ty tela pijesz?
- Bo widzisz: jo w gorzołce topia swoje frasunki...
- Ale dyć uóne się już downo musiały potopić we tyj gorzole, coś ty jóm wloł do sia!
- Nó dyć niy! Te pieróny się nauczyły pływać i terozki musza tela wypić, coby już luftu pod wiyrchym niy miały...
Trudne powroty
Sztajger Zakraglik wyloz z karczmy piwnyj i zabroł się ku chałpie. Bardzo niysporo mu sie szło. Dróga przed nim tańcowała, a uón, borok, chcioł za nióm nadónżyć. Bez to ciepało nim uod kraja do kraja. Zakraglik myśloł nad tym i niy móg pojónć, po jakimu ta droga tak wyrobio. Aż doszeł do jednego miejsca, kaj naprawiali ruła uod wody i jedyn mónter zakróncowoł takóm wielgóm wajchóm główny zawór. Jak Zakraglik ujrzoł, że uón tóm wajchóm w dziurze krynci, jak niy ryknie na niego:
- Nó tu cie móm, ty giździe stomilijóński!!! Zarozki mi uostow ta wajcha, a przestóń mi tóm drógóm kryncić, bo jo musza dó dóm dóńść!!!
Dylemat
Tyn sóm sztajger Zakraglik znod sie jakimś cudym pod swoimi dźwierzami. Stoi, patrzi na nie i se na głos godo:
- Ja, to sóm moji dźwiyrzi. Ino czy jo już je we pojstrzodku, czy jeszcze we siyni???
Trudne rozmowy
- Ty uożyroku chacharski - znerwowała się baba uod Zakraglika - terozki dziepiyro prziłazisz?! A jo cołko noc skuli ciebie uoka niy mógła zawrzić!!!
- Dziubeczku nojmilejszy, niy gorsz się. Przeca jo tyż ani na chwila uoka niy zmrużył...
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH
Zawsze mów szczerze, co myślisz, nawet gdybyś tego nie myślał...
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.