REKLAMA 300x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x100 | ROTAC./NIEROTAC. STREFA [NEWS - LEFT]
REKLAMA 300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT]
REKLAMA 300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT]
REKLAMA 300x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT1]
REKLAMA 300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT1]
REKLAMA 300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT1]
REKLAMA 300x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA370x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT2]
REKLAMA 300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT2]
REKLAMA 300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA300x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - LEFT2]
REKLAMA 900x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA900x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - TOP]
5 grudnia 2014 08:09 Trybuna Górnicza : : autor: Witold Gałązka 8 tys. odsłon

Historia górnika, historia kopalni...

W połowie lat 70. XX wieku w poszukiwaniu zwykłych robotników musieliśmy jeździć werbować po całej Polsce. I co gorsza z tych wsi i wiosek nie zawsze wracało się z wartościowymi pracownikami, czasem były to wyrzutki - wspomina Leopold Łukosz
fot: Witold Gałązka/ARC

- Rocznie przyjmowaliśmy od 800 do 1000 nowych ludzi, a wie pan, ilu z nich zostawało? Połowa! Byli tacy, którzy uciekali ze strachu na widok liny nośnej nad klatką w szybie. "A czy się nie urwie?! Za cienkie to! A dlaczego tak trzeszczy?!". Znikali bez śladu po pierwszej szychcie - Leopold Łukosz, dyrektor kopalni XXX-lecia PRL (dzisiaj Pniówek) w latach 1975-1980 wspomina górnictwo sprzed 40 lat.

Kierował Pan kopalnią XXX-lecia PRL w pierwszych latach istnienia, był Pan przy narodzinach zakładu, który nazywano "superkopalnią", a nawet "siódmym cudem" w Rybnickim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego.
- Tak naprawdę od początku mówiliśmy po prostu Pniówek, od dzielnicy Jastrzębia-Zdroju, w której kopalnia powstała. Dopiero później Zdzisław Grudzień, I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR, zażyczył sobie nazwy na rocznicę XXX-lecia PRL... Górnictwo było wtedy w absolutnym rozkwicie. Państwo dawało pieniądze na inwestycje, bo węgiel był wtedy w cenie. Ale trzeba było je mądrze wydawać!

Jakie losy rzuciły Pana do Pniówka?
- W 1975 r. dochodziłem do 50 lat i byłem już stary górniczy wyga. Jan Mitręga (minister górnictwa i energetyki w latach 1959-1974 - przyp. red.) uważał, że górnictwo to organizacja paramilitarna. "Po to macie mundury i stopnie!" - mówił. Była dyscyplina. Przenieśli na tę czy inną kopalnię i trzeba było iść. Ja nie miałem tzw. zaplecza, pracowałem wówczas w Zjednoczeniu Bytomskim, ale z lokalizacji Pawłowic byłem zadowolony. Jestem Cezarok, urodziłem się niedaleko stamtąd, za Olzą, moją szkołę podstawową wcześniej kończył Gustaw Morcinek. Miałem czechosłowackie obywatelstwo, ale to w Polsce zrobiłem maturę, ukończyłem studia na krakowskiej AGH i znalazłem pierwszą pracę w kopalni Rydułtowy. Przychodzę z dyplomem, na którym wypisano tytuł magistra nauk technicznych i inżyniera górniczego, do nadsztygara po przydział oddziału. A on, mały, głośny, ogląda dyplom i pyta: "Pieronie, coś pan jest: aptekorz czy inżynier?".

Potem, po dużej katastrofie pożarowej w kopalni Dębieńsko, zostałem tam szefem wentylacji. Wyszło na jaw, że poprzednik nie miał odpowiednich uprawnień. Później pracowałem też w kopalni Kazimierz-Juliusz. Z robotnikami umiałem sobie poradzić, w pałacach się nie urodziłem... Na Śląsku panowała zresztą dyscyplina i szacunek dla inżynierów. Co innego w Zagłębiu, tam wszyscy byli mądrzejsi (śmiech)!

Jakie zadanie postawiono Panu u sterów kopalni XXX-lecia?
- Cel był jeden: wykonać plan, co nie zawsze było łatwe. Według wyliczeń plany techniczno-ekonomiczne były realne, ale co innego napisać plan, a co innego wprowadzić go w czyn. A nie ma ludzi, brakuje maszyn, kadry inżynieryjno-technicznej! Zorganizować to wszystko razem oznaczało niekiedy cholerny wysiłek. Sytuacja w otoczeniu górnictwa była diametralnie inna. Panował straszliwy głód węgla. Natomiast bardzo brakowało ludzi chętnych do pracy na dole.

W połowie lat 70. XX wieku w poszukiwaniu zwykłych robotników musieliśmy jeździć werbować po całej Polsce. I co gorsza z tych wsi i wiosek nie zawsze wracało się z wartościowymi pracownikami, czasem były to wyrzutki. Gdy zaczynałem w Pniówku w maju 1975 r., załoga liczyła 2,6 tys. górników, a wydobycie wynosiło około tysiąca ton na dobę. Do końca każdego roku trzeba było je podwoić. Rocznie przyjmowaliśmy od 800 do 1000 nowych ludzi, a wie pan, ilu z nich zostawało? Połowa! Byli tacy, którzy uciekali ze strachu na widok liny nośnej nad klatką w szybie. "A czy się nie urwie?! Za cienkie to! A dlaczego tak trzeszczy?!". Znikali bez śladu po pierwszej szychcie.

Pierwsze widoki zapamiętane w Pniówku?
- Glina, wszędzie glina i samochody ciężarowe, a my wiecznie w ubłoconych gumowcach. Była tylko prowizoryczna sztygarownia i łaźnia, a oprócz tego wszystko w budowie. Ale kopalnia rzeczywiście zasługiwała na miano nowoczesnej. W latach gierkowskich nawiązaliśmy kontakty z zachodnioniemieckimi producentami sprzętu, więc maszyny szły z Zachodu. Obudowy samokroczące z Westfalii, kombajny i strugi do cieńszych pokładów.

Bywało, że kiedy na rynku pojawiało się nowe urządzenie, wykłócałem się, że musi trafić do Pniówka. Stalowe stemple zamiast drewnianych uchodziły wówczas za nowoczesność. W transporcie wozy zamienialiśmy na taśmę jako efektywniejszą. Może byliśmy trochę uprzywilejowani. Polska zaciągnęła wtedy wysoki dewizowy kredyt i górnictwo było jedną z tych branż w gospodarce, które miało prawo z niego korzystać. Eksportowaliśmy w rekordowych latach 1978-1979 aż 40 mln t węgla na Zachód przy wydobyciu na poziomie 200 mln t.

Ile prawdy jest w micie, że w latach prosperity fedrowanie szło jak z płatka, a górnikom żyło się jak pączkom w maśle?
- Przeszedłem ogień i wodę, byłem ratownikiem górniczym, brałem udział w akcjach. Powiem Panu, skąd wzięły się przekonania o górniczym mleku i miodzie: ciągle brakowało siły roboczej, ale jednocześnie obowiązywały sztywne państwowe poprzeczki płac, których nie wolno było urzędowo przekroczyć, więc żeby zmotywować mężczyzn do pracy w kopalniach, zaczęto wymyślać różne zachęty, dodatki na zupy regeneracyjne, 13., 14. pensję, dodatki takie i siakie, talony, przydziały... Jest jeszcze jedna ważna różnica w porównaniu do dzisiejszych czasów, w którą pewnie też trudno będzie uwierzyć: zarobki kadry były liche. Jako dyrektor kopalni Pniówek zarabiałem niewiele więcej niż przodowy w ścianie! A dzisiaj różnica jest dziesięciokrotna.

Jak Pan układał stosunki z wszechwładną PZPR?
- Nie byłem ulubieńcem partii. Ale trzeba przyznać, że na ogół władza szanowała górnictwo. Komedie były niekiedy z kopalnianymi I sekretarzami PZPR, którym woda sodowa uderzała do głowy. Pamiętam jednego takiego smarkacza, który doniósł na mnie, gdy upomnieliśmy górnika członka partii za to, że bezmyślnie obciął taśmę przenośnika, żeby ją zwęzić... W końcu i mnie polecono zapisać się do PZPR. Jeden z wpływowych kolegów z Katowic mawiał: "Ty wiesz, co by się działo w kopalniach, gdyby nas, inżynierów, nie było w tej partii?!". Pamiętam wizyty zagranicznych przedstawicieli górnictwa i nauki, którzy podziwiali naszą organizację i kulturę pracy.

Pniówek, jak inne jastrzębskie kopalnie, kojarzy się z wyrzutami metanu i skał, największym z możliwych zagrożeń w Polsce. Jak radził sobie dozór górniczy, kiedy pracownikom często brakowało dyscypliny?
- Stara kadra zdawała sobie sprawę z grozy sytuacji, ale nowo przyjęci o niczym nie mieli pojęcia. Znany był wybuch przy budowie szybu w kopalni Moszczenica, z ofiarami śmiertelnymi, gdy młodzi żołnierze na powierzchni przy zrębie postanowili zapalić sobie papierosa... Całą drewnianą wieżę uniosło wtedy w powietrze i rozwaliło na strzępy.

Pamiętam, że gdy byłem jeszcze inżynierem wentylacyjnym, wielgachny przyrząd do badania stężenia metanu był w kopalni tylko jeden. W wyrobiskach do przodków chodzili metaniarze z lampkami, tzw. benzynkami, i na podstawie wielkości aureoli nad płomieniem oceniali, ile jest w atmosferze metanu. Dyspozytor czuwał na powierzchni, ale do telefonu na dole były niekiedy kilometry, a jeszcze to "kopyto" nie zawsze działało! W kopalni Juliusz widziałem jeszcze konie, mądre zwierzęta naprawdę wiedziały po liczbie stuknięć, ile ciągną wózków. Górnicy niekiedy ściskali wagoniki, żeby stuknięć było mniej, żeby oszukać te konie...

Swojego następcę sam Pan przyjmował do pracy. Wychował Pan wielu inżynierów, mając szczęśliwą rękę do ludzi...
- Człowiek miał zadowolenie, że jednak coś zrobił, czegoś dokonał. Nie opuściłem tej kopalni, spotykałem się z następcami. To ja przyjmowałem przez pięć lat do kopalni inżynierów, którzy później kierowali tym i innymi zakładami: Stanisława Tobiczyka, Mieczysława Mikołajczyka, Ryszarda Niemca...

Umiałem jakoś poznać się na ludziach. Pamiętam rozmowę z Tobiczykiem. Zarobki? "Trudno, poczekam na wyższe". Mieszkanie? "Nie trzeba, z Ochabów mam blisko". Skromny. W duchu czułem, że to właściwy człowiek. Bardzo się starał, więc po kilku miesiącach przyznałem mu w nagrodę talon z dyrektorskiej puli na... trabanta. Partia zrobiła nagonkę, że za młody. Nazajutrz przychodzi i oddaje talon, bo nie chce mi robić problemów. "Masz pieniądze? To jedź natychmiast, kupuj i jutro nie wracaj inaczej niż tym trabantem!" - poleciłem mu z miejsca. Ten chłopak przepracował w kopalni Pniówek 33 lata, z czego 14 lat był dyrektorem. Unowocześnił zakład, dbał o bezpieczeństwo.

Czy nigdy w latach dyrektorowania nie siwiał Pan ze stresu?
- Były różne sytuacje. Raz zapalił się metan w przodku. Mieszanka nie wybuchła i górnicy, zamiast uciekać, ratować się, postanowili stłumić ten zapłon wodą. Udało im się, ale mogli zginąć. Kiedy się dowiedziałem, włosy mi się zjeżyły, a jeszcze wtedy miałem je na głowie! Napięcie było stale.

Dziś postęp jest niesamowity, mechanizacja poszła mocno do przodu. Jednak nie myślę, że to ułatwia dziś górnikom pracę. Schodzą coraz głębiej, rosną ciśnienia, pojawiają się tąpania. My nie mieliśmy jeszcze ani chłodzenia, ani klimatyzacji. Za to sami mogliśmy sobie rozcinać złoże, co było dużym plusem w rejonie nietkniętym przez eksploatację. Dzisiaj jest trudniej, bo wszystko zostało już kiedyś naruszone.

Potrafi Pan żyć bez górnictwa?
- Moje hobby to podróżowanie i fotografowanie. Zawsze ciągnęło mnie do obiektów militarnych, miejsc bitew. Odwiedziłem Monte Cassino, Bretanię, Normandię, pobojowiska I wojny światowej... Gdy chodziłem do gimnazjum, wujek sprezentował mi aparat na szklane klisze 9 x 12, z ciemną tkaniną do przykrywania głowy. Mam go do dzisiaj! Zdjęcia robię już cyfrówką, lecz z komputerem miałbym kłopoty.

W domu w Dębowcu, który kiedyś stał w szczerym polu, a dzisiaj graniczy z ekranem ekspresówki, mieszkam już 30 lat. Hodowałem tu m.in. jabłonie, sadownictwo polubiłem jako dziecko na Zaolziu. Syn Mieczysław, który poszedł w moje ślady i został górnikiem, wychował się jeszcze w Jastrzębiu-Zdroju. Wiele zawdzięczam mojej żonie Alicji, z którą od 1950 r. spędzamy wspólnie szczęśliwe życie. Z okien naszego domu patrzymy na Czantorię i czekamy na... pobudkę śpiących tam rycerzy. Doczekałem się jak dotąd siedmiorga wnuków, sześciorga prawnuków. Żadne z nich nie wybrało górnictwa. Wcale mnie to nie martwi. Zresztą osobiście im odradzałem... Zjeżdża się kilometr w głąb ziemi, przez następne kilometry idzie się do przodka czy ściany. Tam wszystko się może zdarzyć, a presja wyników jest dziś bardzo mocna.

Rozmawiał: Witold Gałązka

Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.

REKLAMA 900x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA900x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - BOTTOM]
Więcej z kategorii
REKLAMA 900x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA900x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - BOTTOM1]
REKLAMA 900x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA900x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - BOTTOM1]
Komentarze (3) pokaż wszystkie
  • Do********ne 19 kwietnia 2015 19:27:56
    Profile Avatar

    Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.

  • FITI 17 stycznia 2015 22:46:33
    Profile Avatar

    Z przyjmnoscia poczytalem sobie o starych i przciez bardzo dobrych latach . Od 1977 prcowalem na "XXX-lecia PRL" gralem rowniez w Orkiesterze detej ,mam nadzieje ze dalej z przyjemnoscia slucha Pan dobrej "dechowki"Pozdrawiam i zdrowia zycze .

  • hns 5 grudnia 2014 17:46:23
    Profile Avatar

    Cezarok?? Nie Cezarok tylko Cesarok lub Cysarok.

  • BYWCW
    user

REKLAMA 400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT]
REKLAMA 400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT]
REKLAMA 400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT]
REKLAMA 400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT1]
REKLAMA 400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT1]
REKLAMA 400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT1]
CZĘSTO CZYTANE
Wstrząs w kopalni, załoga wycofana
18 listopada 2024
57.9 tys. odsłon
NAJPOPULARNIEJSZE - POKAŻ
NAJPOPULARNIEJSZE - POKAŻ
REKLAMA 400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x100 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT2]
REKLAMA 400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x150 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT2]
REKLAMA 400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA400x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - RIGHT2]
REKLAMA 1600x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA
REKLAMA1600x200 | ROTACYJNA/NIEROTACYJNA STREFA [NEWS - UNDER]