DURA LEX, SED LEX...
Nieznajomość prawa nie zmienia faktu, że się mu podlega. Nieznajomość prawa szkodzi - o czym niejeden się przekonał. I z tych dwóch zasad większość przeciętnie inteligentnych i przeciętnie wykształconych ludzi zdaje sobie sprawę. Ale z tego, że znajomość prawa szkodzi, nie zdają sobie sprawy najuczeńsi i najinteligentniejsi. Jak to? - zapyta ktoś - jak może szkodzić dobra znajomość norm prawnych? Ano może. Wyobraźmy sobie w naszym państwie kogoś, kto nie tylko to prawo zna, ale stosuje je literalnie z żelazną konsekwencją. No przecież w krótkim czasie przestanie funkcjonować. I to obojętnie, czy na gruncie osobistym, czy zawodowym. Np. narazi się szefom, którzy właśnie ustawiają konkurs na jakąś robotę albo do takiego konkursu są ustawiani. A o tym, że nie ma u nas takiego konkursu, którego się nie da ustawić, to nawet wróble wyćwierkują.
Konkursy i przetargi to wyższa, choć dość powszechna szkoła uprawiania prawa po polsku. Ale taki prawny wykształciuch to nawet nigdzie nie dojedzie samochodem na czas, bo mu na to nie pozwolą idiotycznie ustawione znaki drogowe - zakładając, że żyje normalnie, jak wszyscy, czyli w pośpiechu. O kontaktach ze szkołą swoich dzieci i służbą zdrowia lepiej nie wspominać, bo już widzę to dopominanie się o wszystko, co prawem obywatel ma zagwarantowane w tych segmentach - by użyć modnego określenia. A teraz wyobraźmy sobie takiego pięknoducha prawnego, który w dodatku zaczyna się dopominać o należne mu prawa z mocy ustaw Unii Europejskiej. No przecież kraj zatrząsłby się od śmiechu bardziej niż ziemia w Japonii podczas trzęsienia ziemi. A to tsunami! Toż Armagedon istny!
Towarzysko ktoś taki byłby także skończony, bo nikt, kto stosuje prawo po polsku, czyli "po uważaniu", nie chciałby mieć z nim do czynienia. Jeśli Państwo pamiętają scenę z filmu "Poszukiwany, poszukiwana", gdy pewien klient żąda od kierownika sklepu respektowania zasad i przepisów, za co jest sfotografowany, a jego wizerunek trafia do gablotki z hasłem "Tych klientów nie obsługujemy", to natychmiast podążą za moją dotychczasową i dalszą myślą. Ale bez znajomości tej sceny mam nadzieję, że też. Bo u nas z przepisami jest tak, że one w zasadzie mają służyć obywatelowi, pomagać mu i go chronić, ale tak nie do końca, żeby sobie przypadkiem za dużo nie myślał i za dużo nie pozwalał. Tzw. uczciwy obywatel - ma się rozumieć. Tzw. uczciwy, bo żeby żyć u nas w miarę normalnie, to tak do końca nawet uczciwy obywatel uczciwym nie jest. Bo się nie bardzo da. I to najczęściej rodzi u takiego uczciwego obywatela wyrzuty sumienia i poczucie niepewności. I o to chodzi! Bo jak się nie czuje zbyt pewnie, to się nie będzie stawiał. A te odczucia pogłębia jeszcze urząd. Czyli machina biurokratyczna. Podejrzliwa wobec obywatela, oj podejrzliwa... I wścibska... I niby na jego usługi, ale niekoniecznie. Przypomina mi to sytuację, gdy dawno temu znalazłem się w szpitalu dla przeprowadzenia badań. Współpacjent zainteresował się, po co tam trafiłem, na jak długo. Więc gdy powiedziałem, że tylko do jutra, to spoważniał i powiedział: "A wie pan, to się tak wydaje, ale nigdy nie wiadomo, nigdy nie wiadomo...". I tak jest też z prawem u nas: niby się je ma, ale nigdy nie wiadomo, nigdy nie wiadomo...
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU!
Z TASZY LISTONOSZA
Ironista
Uradowana żona wraca do domu i chwali się mężowi: - Mam prawo jazdy! Teraz zwiedzimy cały świat!
Na to mąż odpowiada: - Ten czy tamten?
Futurologia
XXII wiek. Nad rzeką leżą trzy krokodyle.
- Wiecie - odzywa się pierwszy rozmarzonym głosem - dziadek mi opowiadał, że kiedyś byliśmy zielonego koloru, a nie pomarańczowi...
- I podobno umieliśmy pływać - dodaje drugi.
- Dosyć tych wspomnień panowie - przerywa trzeci. - Lecimy zbierać miód...
Dowcipna
Żona wraca z pierwszej samodzielnej jazdy samochodem. - Kochanie - mówi do męża - opowiedzieć ci, jak było, czy chcesz przeczytać o tym jutro rano w gazecie???
Dyplomacja
Wchodzi sekretarka do gabinetu szefa.
- Szefie, mam dwie wiadomości: dobrą i złą.
- Zaczynaj od dobrej.
- Nie jest pan bezpłodny...
ECIK NA MANEWRACH
Trudna sytuacja
Podczas manewrów z zarośli, tuż obok stanowiska dowodzenia, dobiega krzyk szeregowego Ciemięgi:
- Panie pułkowniku! Wziąłem do niewoli czterech żołnierzy przeciwnika!!!
- To szybko ich tu dawaj!
- Ale oni nie chcą mnie puścić!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.