Czwartek (16 października) był kolejnym dniem, w którym złoty tracił na wartości do głównych walut. Według analityków, to efekt złych nastrojów na globalnych rynkach finansowych. Słabnięcie złotego nie niepokoi Ministerstwa Finansów.
Ok. godz. 17 euro kosztowało 4,23 zł, dolar 3,31 zł, a frank szwajcarski 3,50 zł.
- Polska waluta nie była tak słaba wobec euro od siedmiu miesięcy, a wobec franka szwajcarskiego od ponad roku. Wpływ na taki stan rzeczy bynajmniej nie mają czynniki wewnętrzne, a nastroje na globalnych rynkach finansowych, w tym przede wszystkim obawy o światowy wzrost gospodarczy - ocenił Szymon Zajkowski z Domu Maklerskiego mBanku.
Jak dodał, o nastrojach świadczą wyniki giełd europejskich i amerykańskich, gdzie główne indeksy spadały oraz na rynkach długu, gdzie kupowane były uznawane za bezpieczne obligacje USA a wyprzedawane bardziej ryzykowne, czyli Polski oraz Włoch i Hiszpanii.
- Wydaje się jednak, że w ostatnich dniach nie było powodów do aż tak silnych ruchów na rynkach, dlatego też w przyszłym tygodniu sytuacja może się ustabilizować, a złoty odrobić przynajmniej część strat - dodał Zajkowski.
- Wszystko zależy od nastawienia. Jeśli sytuacja na rynku akcji i długu się nie ustabilizuje, to nie ma szansy na umocnienie i pozostaniemy powyżej 4,2 zł za euro - dodał Andrzej Krzemiński z Banku BPH.
Dalsze osłabienie złotego nie budzi obaw Ministerstwa Finansów - ocenił z kolei główny ekonomista resortu Ludwik Kotecki. Dodał, że im słabszy złoty, tym lepiej dla gospodarki.
- Naszym celem nie jest mocny złoty. Osłabienie polskiej waluty pozytywnie wpływa na eksport, a tym samym na gospodarkę i jej wzrost. Im słabszy złoty, tym lepiej dla sytuacji gospodarczej. Dalsze osłabienie złotego nie budzi naszej obawy - powiedział dziennikarzom Kotecki.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.