Media (nie tylko śląskie) huczą ostatnio od informacji dotyczących górnictwa, a w szczególności kopalni spółki Kazimierz-Juliusz, czyli ostatniej czynnej kopalni w Sosnowcu. Spory, protesty, negocjacje - poważne i trudne fakty. Pośród tych informacji spróbujmy jednak spojrzeć na Kazimierza-Juliusza z nieco innej perspektywy, a właściwie pokazać coś unikatowego, co może przejść do historii wraz z kopalnią, która - nie ukrywajmy - prędzej czy później zakończy wydobycie.
O czym mowa? Otóż chodzi o sposób, w jaki wydobywa się tam węgiel. Kazimierz-Juliusz dla każdego, kto był pod ziemią w śląskiej kopalni, może od początku wydać się nieco inny. Zamiast popularnego "Szczęść Boże" pomiędzy górnikami podającymi sobie dłoń, na każdym kroku słychać "Dzień dobry". Prawdopodobnie nie ma tam poziomych chodników, a po pokrytym węglem spągu, pełnym wyrytych przez wodę koryt, chodzi się głównie dzięki leżącym schodom-drabinom.
To wszystko jednak nic wobec sposobu, w jaki w Kazimierzu-Juliuszu się "fedruje" (cudzysłów właściwie nie jest tu przypadkowy). Jest to prawdopodobnie ostatnia kopalnia w Europie, w której eksploatacja prowadzona jest nie systemem ścianowym (ostatnia ściana przestała działać tam w 2012 r.), ale na tzw. podbierkę. Trybuna Górnicza miała niedawno okazję przyjrzeć się, co to oznacza w praktyce...
Jeden strzał na dobę
Węgiel pozyskuje się w tzw. przodku podbierkowym. Znajduje się on na końcu chodnika podbierkowego, obudowanego w charakterystyczny "kwadratowy" sposób. Stosowanie podbierki wymusza charakter złoża, które nachylone jest pod kątem ok. 50 st. Możliwość efektywnego wykorzystania tego systemu sprawdza się bowiem w przypadku złóż o nachyleniu powyżej 40 st. i miąższości powyżej 1,5 m. Do urabiania węgla niezbędne są roboty strzałowe, wykonywane w przodku chodnika eksploatacyjnego. Urobek, po odstrzeleniu materiału wybuchowego w otworach nawierconych w węglu, wypuszczany jest czołowo w chodniku na przenośnik. Pracujących w tym miejscu górników chronią dwie sekcje, za którymi następuje zawał. Po tym jak węgiel zostanie rozbity i wyruszy w długą podróż odstawą, chodnik wskutek zawału "skraca się" i całą czynność ponawia się. Częstotliwość tego procesu to zazwyczaj jeden strzał na dobę.
Kosztowna metoda
Metoda podbierkowa oczywiście nie dorównuje wydajnością metodzie ścianowej, jednak w przypadku mocno nachylonych pokładów okazuje się jedyną możliwością. Z opublikowanego przez GIG opracowania dotyczącego takiej metody wydobycia dowiadujemy się, że jednak "ze względu na stosunkowo niewielkie zasoby węgla spoczywające w silnie nachylonych pokładach, technologia ta prawdopodobnie nigdy nie będzie odgrywała liczącej się roli w krajowym przemyśle węglowym". Prawdę powiedziawszy, ciężko sądzić, aby gdziekolwiek miano się jeszcze na nią zdecydować. Zwłaszcza że przypadek Kazimierza-Juliusza pokazuje, że z opłacalnością tej metody też jest - delikatnie mówiąc - średnio. Pełny koszt wydobycia 1 t węgla, na który to składają się wszystkie elementy, w tym płace, podatki, opłaty, świadczenia, składki obowiązkowe itp., wynosi w KHW średnio ok. 314 zł, natomiast w Kazimierzu-Juliuszu (osobnej spółce z własnym zarządem, niewchodzącej w skład KHW SA) jest to 542,32 zł.
W galerii: Wydobycie węgla w kopalni Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu. (zdjęcia: Bartłomiej Szopa - Trybuna Górnicza)
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
A potem pójdą związkowcy, którzy z nim współpracowali
Zróbmy z K-J kolonie karną dla skorumpowanych polityków i pseldobiznesmenow z całej galaktyki na naczelnika proponuje Zbigniewa W.
nie na dobę tylko 2 strzały na zmianę