Stocznia Remontowa Nauta wraz z stocznią DCNS, francuskim partnerem, zamierza walczyć o przetarg MON na budowę trzech okrętów podwodnych. W razie zwycięstwa trójmiejski zakład zostanie zmodernizowany, przeszkoleni będą także pracownicy, którzy zajmą się budową.
Przedstawiciele stoczni zapewniają, że dzięki temu budowa okrętów będzie w ponad 60 procentach realizowana w Polsce, na czym skorzysta polski przemysł stoczniowy i ponad tysiąc pracowników z tego sektora.
Coraz więcej wiadomo o szczegółach oferty, która została złożona przez trójmiejską stocznię i francuski koncern DCNS w czasie dialogu technicznego poprzedzającego zapowiedziany na ten rok przetarg Ministerstwa Obrony Narodowej dotyczący budowy trzech okrętów podwodnych dla polskiej Marynarki Wojennej.
- Zaprezentowana wraz z naszym partnerem propozycja przede wszystkim jest ofertą pełną. Obejmuje ona nie tylko budowę okrętu podwodnego, lecz także wyposażenie go w rakiety manewrujące zapewniające Polsce system odstraszania - informuje Adam Potrykus, wiceprezes zarządu ds. produkcji w Stoczni Remontowej Nauta. - Jest to oferta, która daje Polsce niezależność zarówno w zakresie serwisowania okrętów w trakcie ich eksploatacji, jak i możliwości użycia broni odstraszania.
Zapewnia, że Polska zyskałaby na tym przede wszystkim zaawansowane technologicznie okręty i - co najważniejsze - możliwość rozwoju krajowego przemysłu stoczniowego. Światowy rynek jest trudny ze względu na silną konkurencję z Dalekiego Wschodu. Szansę na jej sprostanie daje współpraca polskich zakładów z doświadczonymi partnerami z Europy Zachodniej. Tym bardziej że budowa okrętu podwodnego jest bardzo skomplikowanym procesem.
- Znalezienie się Stoczni Remontowej Nauta wśród elity światowych przedsiębiorstw, które zajmują się produkcją okrętów podwodnych, byłoby ogromnym skokiem technologicznym i oknem na świat - mówi wiceprezes stoczni. - Podczas dialogu technicznego w MON mieliśmy okazję wspólnie z francuskim partnerem pokazać Inspektoratowi Uzbrojenia, że budowa okrętów podwodnych w Polsce jest możliwa. Mamy najlepszą z komercyjnie znanych ofert i uważam, że podczas otwartej procedury nasze szanse nie powinny być małe.
Pierwotnie mówiło się o tym, że przy budowie tych trzech okrętów dwie trzecie wszystkich prac zrealizowano by w Polsce. Potem pojawiły się prasowe publikacje o tym, że jednak ten odsetek będzie wynosił tylko 13 procent. Zdaniem Potrykusa są to informacje nieprawdziwe.
- Oferta Nauty i francuskiego koncernu DCNS zakłada wyprodukowanie okrętów podwodnych w przeważającej części w Polsce. Pojawiły się jednak informacje w mediach sugerujące, że rzeczywisty udział stoczni Nauta w budowie okrętów podwodnych będzie dużo mniejszy i wyniesie tylko 13 proc. Informacje te są nieprawdziwe. Ich autor nie zadał sobie trudu, żeby je z nami zweryfikować - mówi Potrykus.
Zdaniem wiceprezesa Nauty okręty podwodne zostaną wybudowane w przeważającej części w polskiej stoczni.
- Analizy, które przeprowadziliśmy wraz z naszym partnerem, pokazują, że zaangażowanie stoczni wyniesie 60 proc., a może nawet więcej. Polska stocznia mogłaby przeprowadzić w całości prace związane z wyposażaniem okrętów - podkreśla Adam Potrykus. - Po wstępnej rozmowie z DCNS, który ma doświadczenie w transferze technologii podczas budowy poza granicami Francji, uzgodniliśmy, że pierwszy okręt w całości mógłby być wybudowany we Francji. Podczas jego produkcji polscy specjaliści zostaliby przeszkoleni w taki sposób, aby kolejne jednostki mogli budować w Polsce.
Wyjaśnia, że w przypadku drugiego i trzeciego okrętu tylko niektóre sekcje (np. kadłuba mocnego) zostałyby wykonane we Francji i przetransportowane drogą morską do Polski.
- W Stoczni Nauta drugi okręt zostałby scalony, zbudowany i zwodowany. Przeszedłby także próby portowe i morskie - zapewnia.
Jak informuje, Nauta jest przygotowana do przeprowadzenia tak skomplikowanej inwestycji. W ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy przeszła audyty realizowane przez francuskiego partnera. Wynika z nich, że posiada ona odpowiednią infrastrukturę, kompetencje i procedury.
- Oczywiście przed realizacją budowy okrętu podwodnego musielibyśmy przejść proces modernizacji - zapowiada Adam Potrykus. - Zamierzamy wybudować nową halę, w której odbywałby się cały cykl montażu. W ramach partnerstwa przemysłowego otrzymalibyśmy także technologię, oprogramowanie komputerowe i nowoczesne procedury. Musielibyśmy jednak przeszkolić pracowników, którzy zajmowaliby się budową okrętów podwodnych oraz później ich serwisowaniem.
Ze wstępnych szacunków stoczni wynika, że w budowę zaangażowano by około tysiąca osób. Natomiast przy procesie utrzymania sprawności technicznej, czyli serwisowania, znalazłoby zatrudnienie około 300 pracowników, zarówno ze stoczni, jak i jej kooperantów.
- Oczywiście przez rozpoczęciem budowy będziemy musieli doposażyć stocznię w sprzęt i pozyskać specjalistów - mówi Potrykus. - Ze względu na długi okres użytkowania okrętu podwodnego muszą to być osoby młode, tak aby zapewnić ciągłość w trakcie budowy i serwisowania. Musimy zapewnić im warunki, które pozwolą na zatrzymanie ich w Polsce. Będzie to wymagało nakładów finansowych.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.