- Jak co roku w styczniu założyliśmy sobie z kierownikiem stacji, co będziemy robić i w jakim czasie. Najpierw jest wymagający trening, przychodzą "ciężkie nogi", potem trzeba złapać trochę świeżości, utrzymywać dyspozycję i ćwiczyć elementy na torze - mówi w rozmowie z portalem górniczym nettg.pl Grzegorz Kaleja, zastępowy drużyny ratowniczej z kopalni Bobrek-Centrum, która wygrała tegoroczne zawody ratownicze w Kompanii Węglowej.
Jak Pan ocenia tegoroczne zawody? Jest trudniej niż przed rokiem?
Nie zmieniły się konkurencje, ale uprościliśmy rozmieszczenie przeszkód. Sam tor jest natomiast dłuższy, co wymaga pokazania nie tylko umiejętności sprawnościowych, ale też ratowniczej kondycji.
A Wy pracowaliście nad tą kondycją?
Jak co roku w styczniu założyliśmy sobie z kierownikiem stacji, co będziemy robić i w jakim czasie. Najpierw jest wymagający trening, przychodzą "ciężkie nogi", potem trzeba złapać trochę świeżości, utrzymywać dyspozycję i ćwiczyć elementy na torze. W tym roku przygotowania do zawodów kompanijnych zakłóciły nam Międzynarodowe Zawody Ratownicze, w których wystartujemy we wrześniu. Mieliśmy też dużego pecha, bo jeden z naszych kolegów dwa tygodnie temu złamał rękę i musieliśmy na szybko przyuczyć nowego członka zastępu. Ściągnęliśmy chłopaka, który robił w przodkach, właściwie z łapanki. Nauczył się wszystkiego rekordowo szybko.
Na zawodach międzynarodowych zdobędziecie puchar?
Chcielibyśmy bardzo. Będzie to w Polsce, nie będzie więc bariery językowej, a zadania nie będą dotyczyły - jak wcześniej - systemu filarowego, lecz ścianowego - jak w naszym górnictwie. Będziemy się czuli jak u siebie na dole.
Nie będzie Wam przeszkadzać, że podczas tych zawodów nie będzie publiczności?
Zawody powinny być atrakcją nie tylko dla zawodników, ale też dla ludzi, którzy im towarzyszą - naszych kolegów i rodzin. Od początku apelowałem też, żeby zawody w Kompanii Węglowej odbywały się w soboty, obok festynu rodzinnego.
Podobno kończy Pan karierę?
Czterdziestka na karku, nie ma wyjścia. Zaczynaliśmy tę drużynę budować od zera 8 lat temu. Pamiętam, jak kierownik przyszedł na felezunek i zapytał, kto ma ochotę starować w zawodach. W poniedziałek nas zwerbował, we wtorek i środę trenowaliśmy, a w czwartek zajęliśmy pierwsze miejsce. Z pierwszego składu zostało nas dwóch. Koledzy dobiorą sobie kogoś w moje miejsce i będą działać dalej.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.