Proponowane przez rząd opodatkowanie wydobycia węglowodorów, w tym gazu łupkowego, może zniechęcić inwestorów. Wątpliwości ekspertów wzbudza fakt, że projekt opodatkowania jest już w parlamencie, mimo że komercyjne odwierty łupków jeszcze nie ruszyły. Pozytywnym sygnałem jest jednak propozycja odroczenia opodatkowania do 2020 r.
- Inwestorzy wiedzą już od jakiegoś czasu, że dodatkowe obciążenia będą wprowadzone. Pozostaje tylko pytanie, jaki one będą miały charakter, jak będą wysokie, jakie utrudnienia administracyjne będą z nimi związane. To są znaki zapytania, które wpływają na to, czy my tych inwestorów nie wystraszymy dodatkowo nowymi obciążeniami - ocenia Michał Wróblewski, menadżer działu doradztwa podatkowego w Deloitte. - Jest to, niestety, klasyczne dzielenie skóry na niedźwiedziu i tego typu sformułowanie pojawiło się już wielokrotnie w kontekście podatków od łupków.
Rząd proponuje, by od 2020 r. przedsiębiorcy wydobywający paliwa kopalne, w tym gaz łupkowy, płacili od 0 do 25 proc. nowego podatku węglowodorowego od zysków. Jeśli ich zyski będą niewielkie lub nie będzie ich wcale, firmy nie zapłacą tej daniny. Na gaz i ropę rozszerzony zostanie też podatek od kopalin, którego wysokość wyniesie w zależności od rodzaju surowca 1,5 lub 3 proc. wartości wydobycia. Przedsiębiorcy będą również obciążeni podatkiem CIT, opłatą eksploatacyjną czy podatkiem od nieruchomości. Propozycje rządowe zakładają, że podatki i opłaty mają wynosić nie więcej niż 40 proc., choć branża podkreśla, że w rzeczywistości mogą okazać się znacznie wyższe.
Wróblewski podkreśla, że rządowy projekty zmian, nad którymi trwają obecnie prace w Sejmie, oznaczają bardzo dużą zmianę dla przedsiębiorców. Nie wyklucza, że firmy, które zdecydowały się o wycofaniu z Polski, brały pod uwagę właśnie dodatkowe obciążenia.
- W tym szczególnym przypadku państwo decyduje się na wprowadzenie dodatkowych obciążeń dla wybranej grupy inwestorów. Jest to podyktowane postulatem zapewnienia należytego udziału Skarbu Państwa w potencjalnych zyskach z produkcji węglowodorów - tłumaczy Wróblewski. - Najprawdopodobniej te firmy, które podjęły decyzję o opuszczeniu Polski, w swoich modelach biznesowych te dodatkowe obciążenia wzięły pod uwagę. Tego nie wiemy na pewno. Ryzyko związane z wprowadzeniem każdego obciążenia fiskalnego istnieje i spowoduje, niestety, odpływ inwestorów.
Wróblewski zaznacza, że na całym świecie państwa starają się zabezpieczyć swoje przychody związane z wydobyciem węglowodorów. Niezbędna jest jednak równowaga, bo zbyt wysokie obciążenia odstraszą inwestorów. Zwykle kraje decydują się na jedną metodę opodatkowania. W Australii jest to podatek dochodowy, w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie opłaty "royalties", czyli opłaty produkcyjne zbliżone do polskiego podatku od kopalin. W innych krajach państwowe agencje przejmują część złóż.
Menadżer z Deloitte zauważa, że pozytywnym sygnałem w rządowym projekcie jest propozycja odroczenia wprowadzenia podatków. Komercyjne wydobycie gazu łupkowego jeszcze nie ruszyło i nie wiadomo kiedy będzie to możliwe na dużą skalę.
- Projektodawcy zdają sobie z tego sprawę. W projekcie przewidziana jest perspektywa realnego obciążenia tymi podatkami od roku 2020. Czyli nie będzie tak, że jeżeli komuś uda się uruchomić produkcję gazu niekonwencjonalnego w przyszłym roku w Polsce, to od tego momentu będzie musiał płacić dodatkowe podatki. Realne obciążenia wchodzą dopiero od 2020 roku - podkreśla Wróblewski.
Niektórzy inwestorzy już teraz jednak podkreślają, że uruchomienie produkcji nie będzie możliwe przed 2020 rokiem, co oznacza, że obciążenia podatkowe i tak dotkną ich od momentu rozpoczęcia działalności.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Niech obie strony w końcu się dogadają. Tak ważna inwestycja nie może czekać z nieuregulowanym prawem, powinniśmy zintensyfikować prace nad wydobyciem łupków.