DAWNYCH WSPOMNIEŃ CZAR
Jak tak dalej pójdzie, to sczezną satyrycy. Sczezną z braku zajęcia, bowiem nasi światli politycy i nie mniej światła ich świta urzędnicza dostarczą społeczeństwu tyle rozrywki, radości i uśmiechu, że już żadni klauni nie będą potrzebni. Nie wiem tylko, czy społeczeństwu od tego rodzaju zabawy poprawi się samopoczucie - jak to się dzieje po zwyczajnym dowcipie. Czy będzie lepszy nastrój? Ale że śmiechu kupa, to raczej pewne. Zresztą już jest.
Za poprzedniej ekipy - co już zdaje się wielu zapomniało - śmiech, jeśli się pojawiał, to raczej wisielczy. To też miało dobre strony, bo społeczeństwo powoli zaczęło się przyzwyczajać do bardzo wczesnego wstawania i wychodzenia z domu. Po prostu wszyscy chcieli wyjść przed szóstą, a jedynie miłośnicy przeżyć ekstremalnych decydowali się zostać dłużej. Było to jednak czymś w rodzaju straceńczej odwagi uczestników gonitwy z bykami, urządzanej w pewnym hiszpańskim mieście. W tej zabawie wielu udaje się ujść cało, ale nigdy nie wiadomo, kogo byk trafi. A niektórych trafia... Dobrze, że trwało to tylko 2 lata, bo całkiem by się nam zwyczaje pokręciły. Albo może byśmy przeżywali szczególne deja vu, sięgające tak mniej więcej do połowy minionego wieku.
W PRL opowiadało się dowcip, który stwierdzał, że czasy stalinowskie to jak jazda zatłoczonym autobusem: jeden kieruje, a część wisi (wtedy w drzwiach pojazdów wisiały "grona" tych, co już nie zdołali się wepchnąć do środka - młodsi mogą to zobaczyć tylko na fotografiach). Potem była jazda pociągiem: jeden kierował, reszta się trzęsła - to lata gomułkowskie. I wreszcie był lot samolotem lub rejs statkiem za ocean - czasy Gierka, czyli niby zmierzaliśmy ku lepszemu, niby komfort i luksus, a jednak mdliło od tego. No to te dwie pierwsze podróże w wersji mix mieliśmy za poprzednich rządów, a teraz jakby ten statek i samolot.
Jak widać, historia naprawdę lubi się powtarzać. A wraz z nią wróciły kolejki. Tylko że kiedyś były to kolejki za tzw. dobrami luksusowymi, za mięsem, a nawet za książkami i płytami. No, za czym jak za czym, ale za książkami to by dzisiaj nikt nie stał, choć nakłady są nieporównanie mniejsze niż w drugiej połowie XX w. Za to dziś się stoi do lekarza. Jak kiedyś za mięsem: od piątej rano. A nawet wcześniej. To nawet ładnie by się uzupełniało z tym porannym wychodzeniem z domu, co to o nim powyżej pisałem. Ale nie koniec na tym: dowodów na powtarzalność historii jest znacznie więcej. Np. kiedyś taki górnik czekał kilkanaście lat na samochód. Dzisiaj czeka kilkanaście, a nawet ponad 20 lat na operację! Jak pewien emerytowany górnik z Czerwionki-Leszczyn, który ma już 73 lata. I czeka cierpliwie! To dopiero jest osiągnięcie polityczno-urzędnicze, no nie? Talony na lodówki i kolorowe telewizory to przy tym betka!
Obecna władza mogłaby skorzystać ze sprawdzonych wzorców i np. wprowadzić kartki na medyczne usługi. Ależ by to skonsolidowało życie społeczne. Już widzę te zamiany: 2 badania krwi za jedno wzroku. Wyrżnięcie ślepej kiszki za 3 rwania trzonowców. Tylko po co komu 2 przydziały na wyrzynanie ślepej kiszki? Kiedyś też się chomikowało, co było, a potem najczęściej wyrzucało, bo było niepotrzebne. Talony, jak dawniej na lodówki, telewizory, auta i inne dobra luksusowe, teraz na: bajpasy - czas oczekiwania minimum 10 lat, wyrżnięcie woreczka żółciowego - czas realizacji nie wcześniej niż za lat 5 i poród z realizacją co 7 lat, najwyżej 2 razy w czasie aktywności zawodowej, ale ze specjalnymi preferencjami i dodatkowymi przydziałami dla rencistów i emerytów. Usługi niepodlegające reglamentacji to badania psychiatryczne dla urzędników państwowych oraz stwierdzenie zgonu dla każdego. Żyć, a raczej umierać... Pora...
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU!
Z TASZY LISTONOSZA
Jak z La Fontaine'a
Zima. Legowisko niedźwiedzi. Mały niedźwiadek budzi starego, siwego misia:
- Dziadku! Dziadku, opowiedz mi bajkę!
- Śpij - mruczy dziadek. - Nie czas na bajki...
- Ale dziadku! No to pokaż teatrzyk! Ja chcę teatrzyk!
- No dobrze - sapie dziadek. Gramoli się z barłogu i wyciąga spod sterty liści dwie ludzkie czaszki. Wkłada w nie łapy i wyciągając je przed siebie, mówi:
- Docencie Kowalski, a co tak hałasuje w zaroślach?
- To na pewno świstaki, panie profesorze, świstaki...
Ups!
Rozmowa podczas nocy poślubnej:
- Kochanie, czy jestem pierwszym, który z tobą śpi?
- Jeśli zaśniesz, to tak, będziesz pierwszym...
MIĘDZY NAMI, BLONDYNKAMI...
Do doświadczonej ekipy pokładowej pewnego samolotu dołączyła nowa, początkująca stewardessa - blondynka, oczywiście. Po zakończeniu lotu kapitan samolotu, szef załogi, jak zawsze w takich wypadkach poinformował żółtodzioba, w którym hotelu załoga ma nocleg i że o 10.00 rano jest zbiórka w hallu, skąd wszyscy wspólnie odjeżdżają na lotnisko na kolejny rejs.
Rano na zbiórce stawił się komplet, oprócz nowej. Kapitan połączył się z recepcji z jej pokojem i poprosił, by natychmiast schodziła, bo wszyscy czekają. Na to stewardessa z płaczem:
- Ale ja nie mogę wyjść z pokoju...
- Jak to, nie może pani wyjść?!
- Bo w pokoju jest tylko troje drzwi: jedne do łazienki, drugie od szafy, a na trzecich na klamce wisi zawieszka z napisem: "NIE PRZESZKADZAĆ!".
PRZYSZŁA BABA DO LEKARZA
i mówi:
- Doprawdy, nie wiem, panie doktorze, jak ja się mam panu odwdzięczyć...
- Ależ proszę się nie krygować, przecież dobrze pani wie...
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Bigamia: pewna powściągliwość
w porównaniu z trigamią...
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.