W mediach wrze. A to za sprawą portalu Emp@tia, na który resort pracy miał wydać 49 mln zł i to nie koniec, bo utrzymanie witryny ma kosztować ok. 2 mln zł rocznie. Problem w tym, że jest to portal... dla bezdomnych!
"Portal emp@tia adresowany jest w szczególności do osób i rodzin poszukujących pomocy państwa oraz pracowników instytucji tę pomoc świadczących. Tworząc portal emp@tia chcieliśmy, żeby w jednym miejscu mogli Państwo znaleźć kompletne i aktualne informacje potrzebne przy ubieganiu się o pomoc i od razu o tę pomoc zawnioskować. Już teraz mogą Państwo uzyskać tutaj szczegółowe informacje dotyczące: rodzaju pomocy, o którą można się ubiegać, zasad jej przyznawania oraz instytucji publicznych jej udzielających" - napisano w portalowym wstępniaku.
Nie napisano, jakim cudem bezdomni mają korzystać z dobrodziejstw i treści zawartych w Emp@tii? Jeśli nie zajdą do jakieś samorządowej lub państwowej placówki, w których jest bezpłatny dostęp do internetu, to pozostaje im tylko dostęp poprzez internet mobilny z ich, tzn. bezdomnych, osobistych smartfonów. To żart, może nawet nie na miejscu, ale też mało poważna wydaje się być inicjatywa resortu pracy. Nawet wówczas, gdy u jej zarania legły poważne chęci.
Na poważnie portal prześwietlili dziennikarze Dziennika Gazeta Prawna i okazało się, że budowa portalu internetowego dla bezdomnych i osób szukających pomocy społecznej kosztowała 49 mln zł, a na utrzymanie Emp@tii rocznie będą potrzebne 2 mln złotych.
DGP (ani tym bardziej Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej) nie podaje na cóż resort miał wydać 49 mln zł, skoro Emp@tia, to portal - mówiąc oględnie - prosty w formie i w treści, niczym nie przypominający rozbudowanych portali społecznościowym, przy obsłudze których pracują tysiące ludzi i setki (co najmniej) serwerów.
"50 mln zł na portal ministra pracy. A dla chorych dzieci nie ma" - alarmuje tabliod Fakt. Rzecz w tym, że nawet, gdyby resort nie otworzył rzeczonego portalu, to i tak te miliony raczej nie trafiłyby do "chorych dzieci". Dlaczego? Wyjaśniamy.
"Powstanie portalu zostało współfinansowane przez Unię Europejską ze środków finansowych z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego" - widnieje wyraźnie na stronie głównej Emp@tii. I wszystko jasne. To oznacza, że jeśli resort pracy (prawdopodobnie) wniósł tzw. udział własny, to resztę (czyli większość) wydatków pokryto z CELOWEJ dotacji Unii Europejskiej.
Z wydawaniem pieniędzy unijnych jest podobnie jak z wydawaniem pieniędzy państwowych lub samorządowych.
Jeśli "zabudżetowano" je na sfinansowanie działań "na płaszczyźnie edukacyjnej", to nie można ich wydać "na budowę ciągów komunikacyjnych", jeśli nie będzie zgody jednostki nadrzędnej dla wydającego te pieniądze na "przesunięcie środków".
To co w budżecie samorządowym bywa najczęściej trudne do przeprowadzenia, w kwestii dotacji unijnych jest jeszcze trudniejsze. Przekonaliśmy się o tym, że nie wszystkie dotacje przeznaczone na inwestycje kolejowe i których nie wykorzystano w terminie, udało się Polsce "przesunąć" na inne cele.
Portal Emp@tia wydaje się być implikacją zasady: jak dają, to trzeba brać. Rzecz w tym, że jeśli MPiPS coś do niego dołożyło z własnego budżetu, to raczej - mówiąc delikatnie i mową urzędniczą - "nietrafnie wydatkowało publiczne środki". A to dlatego, że od tego są pracownicy pomocy społecznej, by dotarli do bezdomnych i potrzebujących a nie oni - via internet -dowiadywali się, w czym im państwo i samorządy mogą pomóc.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.