Propozycje KE ws. redukcji CO2 i podniesienia udziału energii ze źródeł odnawialnych - to zaproszenie państw do promowania u siebie energetyki jądrowej - powiedział pełnomocnik rządu ds. klimatu Marcin Korolec podczas debaty w PAP "Unijny pakiet klimatyczny a polski przemysł".
Uczestnicy poniedziałkowej (10 lutego) debaty omawiają skutki realizacji pakietu energetyczno-klimatycznego Unii Europejskiej dla przedsiębiorstw przemysłowych w Polsce. W ubiegłym miesiącu Komisja Europejska opublikowała swoje propozycje do 2030 roku. Wśród nich są nowe cele: 40-proc. redukcji emisji dwutlenku węgla (CO2) oraz podniesienie do 27 proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych. Według przewodniczącego KE Jose Barroso, cel redukcji jest ambitnym, ale i najbardziej efektywnym kosztowo krokiem w kierunku niskowęglowej gospodarki.
- Nikt Europy o takie stanowisko nie prosił. Globalne negocjacje klimatyczne tego nie wymagają. To jest testament przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Barroso i odchodzącej komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard - ocenił Korolec.
Jego zdaniem propozycje KE nie dotyczą klimatu, tylko polityki gospodarczej i energetycznej.
- 40-proc. redukcja CO2 w perspektywie 2030 roku, z dosyć enigmatycznym stanowiskiem jeśli chodzi o odnawialne źródła energii oznacza de facto, że Komisja Europejska zaprasza państwa członkowskie, by promowały u siebie rozwój energetyki jądrowej. Tak można tę propozycję Komisji Europejskiej odczytać - podkreślił pełnomocnik rządu RP ds. klimatu.
Przypomniał, że sprawa ta jest obecnie dyskutowana na poziomie rządów poszczególnych państw członkowskich.
- Jaki będzie ostateczny kształt (tej propozycji) i kiedy decyzję w tej sprawie podejmie Rada Europejska, trudno powiedzieć - dodał.
Rada ma się tym zająć jeszcze w marcu br.
Według Korolca państwa Grupy Wyszehradzkiej, a także Bułgaria i Rumunia, mają zastrzeżenia do propozycji KE.
- Ta polityka nie jest polityką klimatyczną, tylko dotyczy struktury energetycznej i przemysłu - ocenił.
W opinii sekretarza generalnego Społecznej Rady ds. Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej prof. Krzysztofa Żmijewskiego, propozycja KE prowadzi do dezindustrializacji UE.
- Państwa, które rozwijają swój przemysł poza UE, nie chcą od nas kupować usług w takiej ilości, jakie sobie wymarzyliśmy. Ktoś ma interes, by zamknąć cementownię w Polsce i przenieść np. na Ukrainę, bo tam produkcja jest tańsza. To nie znaczy jednak, że cena cementu będzie niższa, a wręcz przeciwnie - ona wzrośnie - ocenił.
Żmijewski zwrócił uwagę na zapis w dokumencie KE, zgodnie z którym największy potencjał w redukcji emisji CO2 mają nowe państwa członkowskie i największe koszty z tego tytułu mają ponieść właśnie one. Z kolei Unia Europejska jako całość ma mieć z tego per saldo korzyści.
- To chyba jest trochę sprzeczne z pierwotnymi zasadami ojców założycieli Unii Europejskiej - ocenił.
Dodał, że polityka klimatyczna proponowana przez KE, jest polityką energetyczną.
Wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński zapewnił, że rząd w tej sprawie ma jednoznaczne, twarde stanowisko.
- Nie siadamy do pociągu, kiedy nie wiemy, za jaką cenę i dokąd dojedziemy - powiedział.
Zapewnił, że gdyby nasi partnerzy chcieli to rozwiązanie twardo forsować, to w marcu będzie polskie weto.
- Wiemy, że przeniesienie celów narodowych na poziom ogólnoeuropejski, kiedy reszta jest niedoprecyzowana, to jest kolejne oddanie swojej głowy w imadło w Brukseli w zakresie kreowania własnej polityki gospodarczej - powiedział.
Piechociński przekonywał, że dla wielu krajów europejskich "celem samym w sobie (w zakresie pakietu energetyczno - klimatycznego) nie jest porozumienie globalne, a transformacja przemysłu".
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.