Ile lat można przepracować w górnictwie? 20, 30, 40, a może więcej? Czesław Witek jest pod tym względem rekordzistą. Ma za sobą 55-letni staż pracy i ani myśli przechodzić na emeryturę. Zarządza produkcją w Dziale Wydobycia spółki Alpex, świadczącej usługi dla kopalni Darkov (OKD) w Karwinie. Jego załoga liczy 130 ludzi.
Żeby zdążyć na ranną zmianę, musi wyjechać z rodzinnego Godowa tuż po czwartej rano.
- Śniadań w Polsce nie jadam, ale za to obiady obowiązkowo - mówi ze śmiechem.
I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu nocował w hotelu robotniczym. Dopiero po piątkowej szychcie wracał do rodziny. Zanim otwarto polsko-czeską granicę, trzeba było posiadać specjalną przepustkę i korzystać z wyznaczonych przejść, nierzadko oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów. Dziś mieszkamy w jednej Unii.
Zawód z ojca na syna
Witek lubi powspominać stare dzieje. Bo i w życiu przeżył wiele. 33 lata przepracował w polskim górnictwie, kolejne 22 w czeskim. Chętnie sięga pamięcią do lat dziecięcych.
- Mój ojciec pracował w kopalni Anna w Pszowie i był tam również kapelmistrzem orkiestry. Potem poszedł na wojnę i już z niej nie wrócił. Zostało nas czworo rodzeństwa z matką. To były trudne czasy. Mama miała bardzo skromną rentę. Kiedy dorosłem, postanowiłem, że pójdę w ślady ojca. Na początku nie było żadnych kokosów, ale za to była perspektywa. Jak się człowiekowi chciało pracować, to awans był w zasięgu ręki - opowiada.
Do nieistniejącej już dziś kopalni Rymer Czesław Witek trafił w 1959 r., zaraz po ukończeniu technikum górniczego. Po sześciu latach przeniesiono go do kopalni Jastrzębie, a w 1965 r. dostał się do Boryni.
- Tam pracowałem do 1991 r., zyskując uprawnienia emerytalne. Ale ja się nie nadaję do tego, żeby pykać fajeczkę w ogródeczku i nic całymi dniami nie robić. Pewnego razu dowiedziałem się przypadkowo, że kilku znajomych pracuje w Czechach. Zatelefonowałem do firmy Alpex, powiedziałem, że mam doświadczenie, że mogę pracować od zaraz. Dwa tygodnie później dzwoni telefon: "Przyjeżdżaj, mamy dla ciebie miejsce" - usłyszałem w słuchawce. I tak się zaczęła moja przygoda z czeskim górnictwem, a dlaczego trwa tak długo? Ponieważ dobrze się tu pracuje, atmosfera jest świetna. Polscy i czescy górnicy doskonale się ze sobą dogadują - przyznaje.
Za granicą jak w domu
Czeska kopalnia nigdy nie miała dla niego tajemnic. Podobne warunki geologiczne, praktycznie wszystkie rodzaje zagrożeń, jedynie z początku doskwierała trochę bariera językowa. Ale w Karwinie ludzie mówią gwarą będącą mieszanką polskiego i czeskiego. Szybko więc zasymilował się w Darkovie.
- Tutaj nie klnie się tak soczyście jak w Polsce, ale też w mieszanym towarzystwie trzeba uważać, co się mówi. Pewnego razu zaproponowałem czeskiemu koledze, abyśmy razem poszli czegoś "poszukać". Hmm... dostałem wypieków na twarzy, bo za późno się zorientowałem, że w języku czeskim "szukać" to bardzo nieparlamentarne określenie. Uratowało mnie to, że jestem Polakiem - przyznaje Czesław, który właśnie rozpoczął kolejny rok swojej pracy w czeskim górnictwie.
- Martwi mnie trochę kryzys w przemyśle węglowym, ale jak sobie przypomnę, ileż to wzlotów, upadków, reform i restrukturyzacji przeżyłem, to odnoszę wrażenie, że wkrótce znów będzie lepiej. A tymczasem trzeba fedrować, bo nikt nie powiedział przecież "dość". Grunt to zdrowie i chęć do pracy. W moim oddziale jest kilku synów kolegów, z którymi rozpoczynałem karierę zawodową. Ten fakt mnie dodatkowo mobilizuje - zaznacza 72-letni nadsztygar z Godowa.
Wystarczy powiedzieć, że kierowana przez niego załoga dwukrotnie pokonała granicę miliona ton rocznego wydobycia i od lat należy do najlepszych w OKD. On zaś, w uznaniu zasług, został w grudniu ub.r. nagrodzony przez prezesa Czeskiego Urzędu Górniczego Ivo Pěgřimka medalem Georgiusa Agricoli, najwyższym czeskim odznaczeniem resortowym.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
dzięki takim górnikom młodzi nie mają pracy ,bo emeryt lepszy ekonomicznie
Tak bo "prawdziwy górnik zaczyna się od nadsztygara wzwyż " a my co wykonujemy całą robote jesteśmy robolami,parobkami,[usunięto adres] Ciekawe czy dałby radę przerobić 55lat jako fizyczny? Pozdrawiam.
a młodzi roboty nie mają, emeryci bawić wnuki!
Górnik ? - Ciekawe kiedy ostatnio ścianę widział ?
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
..ten temat to nędzna prowokacja
przestancie porownywaĆ nadsztygarow z zwykŁymi robotnikami czy wy macie pojecie co oni na dole robiĄ ????????????????????!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!
U nas na KWK Ruch Borynia w firmie Perfekt też pracował pewien nadsztygar-emeryt. Siwy, wiec lata na karku i pewnie duzo lat w górnictwie. No, ale jako że był niespełniony, wiec dalej do w/w firmy. Ciężko pracował, oj ciężko w tym biurze. A ile flaszek tam przechylił, to najwieksi opoje nie powstydziliby sie. Nie przypisuje bohaterowi tego artykułu takiego zachowania, ale widać, jaki luzik jest w takiej pracy. Ciepłe biuro, komputer, telefon, życzliwi ludzie, bez stresu...