Setki kilometrów podziemnych ścieżek, przystanie, sztolnie, szyby, maszynownie, stajnie, restauracje, boiska, sanatoria, puby, kina a nawet kaplice, do których ludzie zjeżdżają na górnicze msze - turystyka w polskich kopalniach notuje szczyty popularności. A zespół w Wyższym Urzędzie Górniczym głowi się nad tym, jak milionom żądnych wrażeń osób zagwarantować, że szczęśliwie wyjadą na powierzchnię.
Praktyczne wnioski, które gremium fachowców górniczych i naukowców przedstawi na zlecenie prezesa WUG do końca marca przyszłego roku, będą wiążące tylko dla 4 kopalń (w Bochni, Wieliczce i Zabrzu), bo tylko one w całej Polsce znajdują się dziś pod jurysdykcją WUG i podlegają rygorom prawa geologicznego i górniczego.
- Poprawa bezpieczeństwa w kopalni Guido, do której mieliśmy pewne zastrzeżenia podczas sierpniowej kontroli, nie będzie trudna ani czasochłonna - ocenia dr Marek Jarczyk, dyrektor Departamentu Górnictwa WUG i przewodniczący gremium. - Trzeba udoskonalić zarządzanie, podnieść profesjonalizm obsługi technicznej. Na pewno nie ma potrzeby zamykania kopalni! - uspokaja specjalista.
A jak przedstawia się rzeczywisty stan bezpieczeństwa turystów na niezliczonych trasach podziemnych, których teoretycznie strzegą powiatowi inspektorzy nadzoru budowlanego? Strach pomyśleć, ponieważ nie wie tego dziś nikt.
Na szczęście prócz opracowania podstawowych procedur dla "swoich" kopalń zespół WUG dostał też drugie zadanie:
- Przeanalizujemy obowiązujące przepisy. Może niezbędne byłoby całkiem nowe rozporządzenie ministra środowiska dotyczące ruchu turystycznego pod ziemią? Z Warszawy dochodzą słuchy, że władze nie wykluczają ujednolicenia i rozszerzenia nadzoru na wszystkie podziemne atrakcje w Polsce. Być może trzeba będzie zobowiązać organizatorów turystyki podziemnej do konsultowania swoich przedsięwzięć pod kątem bezpieczeństwa - mówi dr Jarczyk.
Zastrzega, że w takim przypadku siły WUG (w sumie 500 etatów, w tym 130 inspektorów górniczych) mogłyby okazać się za skromne.
- Nikt nie wyręczy dyspozytorów kopalń wykorzystywanych turystycznie. Nie da się też skopiować gotowych rozwiązań, bo każdy z zakładów górniczych ma niepowtarzalną specyfikę zagrożeń - stwierdza dr Jarczyk, dodając, że niektóre dotychczasowe przepisy mogą okazać się zbyt rygorystyczne.
W Wieliczce np. formalnie nie wolno stosować drewnianych obudów, ale tamtejsze drewno przez setki lat tak nasiąkło solanką, że jest dziś faktycznie niepalne. W Tarnowskich Górach, gdy przed 10 laty zabytkowa kopalnia uwalniała się spod rygorów prawa górniczego, argumentowano nie bez racji, że wentylacja jest grawitacyjna, w szybie nie działa maszyna wyciągowa, turyści schodzą na dół po schodach, a sztolnia nie wymaga przepisowej obudowy, bo jest krótka i mocno zabudowana gotyckim sklepieniem. Zespół WUG może więc zaproponować złagodzenie niektórych wymogów.
Ale jest również druga strona medalu: na wolnym rynku usług turystycznych praktycznie każdy może dziś kupić swoją "dziurę w ziemi", dołożyć atrakcje i wpuszczać do niej tysiące ludzi złaknionych wrażeń, uprzednio kasując bilety. Po ogłoszeniu prac zespołu WUG już rozległy się ciche pomrukiwania krajowego biznesu, że rygory górnicze są za drogie dla przedsiębiorców nad Wisłą i odbiorą im godziwy zysk.
Dr Jarczyk stawia sprawę twardo:
- Jeżeli się sprowadza ludzi pod ziemię, to pierwszym warunkiem jest zapewnienie im pełnego bezpieczeństwa! Nie ma mowy o jakiejkolwiek improwizacji! Jeśli bezpieczny biznes turystyki podziemnej miałby być nieopłacalny, to znaczy, że nie powinno się go było otwierać, a czynny - trzeba natychmiast zamknąć. Szef zespołu podkreśla, że w odniesieniu do podległych sobie tras górniczych (ilekolwiek będzie ich w przyszłości) WUG będzie umiał stanowczo wyegzekwować prawo w trosce o całych i zdrowych turystów pod ziemią.
I po chwili dodaje:
- Są progi, których nigdy nie wolno przekraczać!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
czasami są smieszne te ich przepisy dopuszczenia itp wcale to nie poprawia bezpieczenstwa tylko napycha komus kieszenie,ogniodporne i przeciw wybuchowe skarpetki i onuce z atestem wug ?? ale jak wiedzą ,że cos jest nie halo w przodku to daja znac tydzień predzej firmie ,ze bedzie kontrola kpina,fałsz i zakłamanie
Ale to przeca WUG nie był zainteresowany tym, coby te zabytkowe gruby objąć swoim nadzorem. A co je na Dolnym Ślonsku - łoni sami chcom iść pod WUG, ale tyn nie chcioł. A to, że do tych historycznych grub trza zrobiś szpecjalne przepisy byhpe, to łod downa wielu już godo, ino na Puniatowskiego w Katowicach ło tym niy chcieli suchać.
Bez pieczątki WUG [ tabliczki ] się nie obejdzie - święta racja i głupie koszulki muszą mieć atest WUG , maszyny części do maszyn a potem mamy cenę odpowiednim razy X ...
A zespół w Wyższym Urzędzie Górniczym głowi się nad tym, jak miliony żądnych wrażeń osób oskubać z choćby jednej złotóweczki każdego aby i oni na tym zarobili.
Bez pieczątki WUG się nie obejdzie!!!! pseudo fachowcy !!! Gdyby nie oni i ich śmieszne dopuszczenia urządzeń i wszelkich materiałów dołowych, to pewnie węgiel byłby o wiele tańszy!!!
bardzo ciekawy artykuł!