Tuż przed wybuchem II wojny światowej robotnik w Polsce zarabiał średnio 140 zł. Na tym tle płaca górnika miała się całkiem nieźle, bo wynosiła średnio 240 zł (tyle miał w wojsku zawodowy podporucznik). W tym czasie premier co miesiąc dostawał 3000, a prezydent RP - 5000 zł.
Relacje cenowe były w tym czasie zgoła inne niż dziś. Trudno porównywać się siłę nabywczą złotego z II RP ze złotym współczesnym. Samochód Polski Fiat 508, nowy, kosztował (w 1935 r.) 5400 zł. W tym czasie kurs dolara wynosił ok. 5,3 zł. W 1939 r. kilogram złota próby 999,9 kosztował 5924 zł. Za takie pieniądze, jak wynika z roczników statystycznych, można było wówczas kupić:
• 19747 bochenków chleba;
• 33 krowy dojne;
• 355 par skórzanych kamaszy męskich;
• 269 ton węgla po cenie hurtowej w kopalni,
• 212 ton po cenie detalicznej w Katowicach,
• 123 tony po cenie detalicznej w Warszawie;
• 59240 gazet codziennych.
Oczywiście nie wszystko, tylko albo to, albo tamto.
W II Rzeczypospolitej surowców nie mieliśmy zbyt dużo. Była ropa naftowa w Galicji. Nie brakowało węgla kamiennego. Wówczas Polska dzierżyła 7. miejsce w świecie w wydobyciu tej kopaliny. Dziś, gdy w granicach Polski leży cały Górny Śląsk, zajmujemy w tym rankingu 10. miejsce.
Dziś kopalnie węgla kamiennego w zdecydowanej większości należą do Skarbu Państwa. Przed 1939 r. było odwrotnie i były własnością kapitału zagranicznego. Właścicielami kopalń były koncerny: Ballesterna, Schaffgorschów, Donersmarcków, Hohenlohego, spadkobierców Gieschego, Wspólnoty Interesów Górniczo-Hutniczych, kopalń książąt pszczyńskich oraz Rybnickiego Gwarectwa Węglowego.
W roku 1938 kopalnie polskie i polsko-francuskie miały 35,4 proc. udziału w wydobyciu węgla kamiennego w Polsce, niemieckie - 44,8 proc., amerykańsko-niemieckie (Giesche) - w 6,1 proc oraz firmy francuskie i belgijskie - 13,7 proc. Kopalnie sprzedawały swój węgiel, za pośrednictwem wyspecjalizowanych firm, za granicą. Węglokoks SA podaje, że eksport polskiego węgla w latach 1924-1938 wyniósł 172 mln ton. Dodajmy, że wydobycie węgla kamiennego w 1938 r. (w 53 kopalniach) wyniosło 38,1 mln (i nie przekroczyło nigdy poziomu z 1913 r., w tych kopalniach, które potem znalazły się w niepodległej Polsce).
Statystycznie średnia płaca dla górnika przedwojennego była o tyle wysoka, jak ją mu już wypłacali, że pod koniec II RP bezrobocie sięgało 30 proc. I pracujący w kopalniach, wbrew temu, co mogłoby wydawać się, wcale nie mieli pewności zatrudnienia.
Na początku swego istnienia i pod koniec II RP wydawała ogromne - jak na swoje możliwości - pieniądze na armię. O tym, że ten wysiłek na niewiele zdał się, wiemy. Pamiętać należy, że uczestniczyli w nimi zwykli obywatele, którzy z własnej kieszeni wspierali budżet Ministerstwa Obrony Narodowej. Dawali, ile mogli. A że broń była droga, to niedużo można było kupić z tych obywatelskich datków. Ile trzeba było złotówek od górników, hutników czy urzędników, by ciężki karabin maszynowy dla Wojska Polskiego? 2102. Podstawowy - i w 1939 r. już przestarzały- polski myśliwiec PZL P11c kosztował 171000 zł, natomiast nowoczesny bombowiec PZL P37 Łoś aż 580000 (tyle co 3 czołgi Renault R-35)...
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
"Właścicielami kopalń były koncerny: Ballesterna, Schaffgorschów..." a nie przypadkiem Ballestrema? i Schaffgotschów?