Ty, wiesz? - mówi w rozmowie z kolegą pewien młody człowiek. - Ostatnio widziałem e-booki wydrukowane na papierze! Mówię ci: rewelacja!
Wieści o śmierci tradycyjnej książki zaczęły krążyć już w latach 90. ubiegłego wieku w chwili pojawienia się CD-romów. Okazały się jednak przedwczesne. Na szczęście. Podobnie jak wieść o śmierci malarstwa w chwili pojawienia się fotografii, koncertów w momencie powstania zapisu fonograficznego, teatru po wynalezieniu kinematografu, gazet po narodzinach radia, radia i takoż kina po zaistnieniu telewizji oraz wszystkiego tego, co wymieniłem "zusammen do kupy", po erupcji inteligencji krzemowej, czyli komputerów.
Może książka tradycyjna nie święci takich triumfów, jak przed stuleciem, może stanie się niszowym bibelotem artystycznym, jak to się dziś dzieje z płytą winylową, ale jestem pewien, że będzie trwać jeszcze długo w swej archaicznej, papierowej postaci. A pożytki z zaglądania do niej są niezmierzone. Zaś wakacje są szczególnie sprzyjającym ku temu momentem. Choć mam wrażenie, że pojęcie tzw. "wakacyjnej lektury" nieco się zatarło. Może dlatego, że takich "wakacyjnych książek" mamy aż nadto przez cały rok. "Książki do podróży", "książki do poduszki" i "książki do..." - no, tego miejsca, które każdy czasami odwiedza, czyli książki lekkie, rozrywkowe. Niestety, czasem są to "książki do..." - i tego nie dokończę, a Państwo sami się domyślą.
"Księgarz jest i musi być kupcem. Pieniądz jest dziś drogi, papier też, drukują tylko to, co może liczyć na szybki zwrot włożonego kapitału, zatem przeważnie nowości. Czytelnik chętny, ale też nie erudyta, mało się troszczy o przeszłość, żyje chwilą". To bardzo zwięzła diagnoza aktualnej sytuacji na rynku czytelniczym i księgarskim. Tyle że napisana prawie 100 lat temu przez Tadeusza Boya-Żeleńskiego w jednym z jego felietonów. W tym samym akapicie napisał on jeszcze, że: "chwila jest piękna, ale ten brak ciągłości między pokoleniami odrobinę trąci dzikością". Autorowi chodziło o to, że mało się wznawiało i czytało dawniejszych dzieł, co separowało od siebie mentalnie kolejne pokolenia.
Doświadczam tego dziś, próbując porozmawiać z młodymi o np. Andrzejewskim, Redlińskim albo Faulknerze. Gdzież czasy, gdy państwo dotowało, a media popularyzowały szerokie czytelnictwo! Nie tylko państwo. Także różne instytucje, zakłady pracy... No tak, ale one wtedy też były państwowe. A w kapitalizmie? Kto by tam myślał o duchowym rozwoju szerokich mas? Nikt! Nikt, ale pod warunkiem, że jest to kapitalizm współcześnie ukształtowany we współczesnej Polsce.
I tu znów zacytuję wspomniany felieton. Otóż Żeleński, który poza tym, że był pisarzem, recenzentem, tłumaczem, wydawcą, kabareciarzem i społecznikiem, prowadził praktykę lekarską jako świetny medyk, wspomina, jak przyszła do niego - człowieka raczej nietrunkowego - przedstawicielka monopolu spirytusowego. Zdziwił się niepomiernie. Ale jeszcze bardziej, gdy okazało się, że przyszła po radę w sprawie założenia i wyposażenia 10 bibliotek zakładowych. A w szczególności doboru do nich dzieł Balzaka... Kapitaliści na Śląsku już w XIX wieku zakładali publiczne biblioteki. W Polsce międzywojennej też powstało ich niemało; środowiskowych, szkolnych i zakładowych. W PRL, co, jak co, ale czytelnictwo miało się świetnie. Współcześnie, gdyby jakiemuś przedsiębiorcy powiedzieć, że może zamiast kolejnej limuzyny i wyjazdu na safari lepiej zafundowałby swoim pracownikom trochę książek, pewnie udusiłby się ze śmiechu. Ale co tu się dziwić, skoro jeden minister chciał niedawno zlikwidować szkolne biblioteki i nie jestem pewien, czy tak do końca z tego pomysłu zrezygnował. Cóż, głupcami łatwiej się rządzi...
Jurek Ciurlok "Ecik"
PS. Tadeusz Boy-Żeleński w dowód wdzięczności za udzielone rady dostał od monopolu trzy butelki najlepszej wódki: "potrójnie oczyszczonej". Nie napisał, co się z nimi stało...
Książki i spirytualia to pewnie połączenie będące wynikiem pogody. Ale skoro tak, to chcę uzupełnić listę śląskich określeń na kogoś, kto "nadużył". Być może pamiętają niektórzy spośród Państwa, że dość dawno temu zrobiłem słownik złożony z kilkudziesięciu takich typowo śląskich określeń. Dziś dorzucam jeszcze kilka do naszego:
ZEBRANIA PIJOCKIJ GODKI
Chopki mu sie stawiajóm - to także w znaczeniu: "mieć przywidzenia".
Już mu grajóm - czyli "tańczy", zatacza się albo śpiewa po pijaku.
Mo dobrze pod czopkom (albo myckom).
Uoblóny...
PRZYSŁOWIA I POWIEDZONKA
Jeszcze skóra na baranie, a już masorz pije za nie - to u nas dość częste.
Jak chcesz mieć pokój, to bier, co dowajóm, cicho być, jak sie niy pytajóm, rób jak kożóm, a niy fantuj sie, choćby, że praje mosz, ci sie zdało - no, to cała szkoła życia człeka spolegliwego, by nie rzec potulnego; w Polsce to się nie przyjmie...
Jeźli to prowda, to niy mosz się uo co gorszyć, bo to prowda; jeźli niyprowda, to tyż sie niy gorsz, bo to niyprowda - a najlepiej nie słuchaj, co gadają...
Jynzyk ni mo kości; jak sie skrzywi, to sie sprości, ale co narobi złości! - a może o to chodzi?
Z TASZY LISTONOSZA
Naukowe podejście
Studenci matematyki pytają profesora:
- Czy pójdzie pan głosować?
- Nie.
- Dlaczego, panie profesorze?
- Zgodnie z teorią prawdopodobieństwa mój głos nie będzie miał na nic wpływu...
- Ale profesorze, jeśli wszyscy okażą się tacy "inteligentni", to co?
- Zgodnie z teorią prawdopodobieństwa nie wszyscy się okażą...
Jak czeski film
Rozmawiało dwóch czeskich muzyków:
- Wiesz co? Założyłem kapelę.
- Świetnie! A co to za kapela?
- Kwartet.
- O! A ilu was tam gra?
- Trzech.
- A kto?
- No, ja i mój brat.
- To ty masz brata?!
- Nie, a co?
Praktyczny
Liczący grubo ponad 80 lat mężczyzna podczas spaceru w parku zauważył żabkę, która tak mu się spodobała, że ją złapał i schował do kieszeni. Wówczas usłyszał cichy, błagalny głos:
- Pocałuj mnie, a zmienię się w piękną królewnę. Będę ci zawsze uległa i wierna...
Ale dziadek nie zareagował. Więc po chwili głos znów powiedział to samo i mężczyzna znów nie zareagował. Ale gdy trzeci raz usłyszał to samo, wyjął żabkę z kieszeni, zbliżył do swoich ust i... rzekł:
- Wiesz co? W moim wieku to bardziej mnie bawi gadająca żaba.
ZAGADKA
Co robi polski przedsiębiorca, kiedy widzi grupę mężczyzn w kominiarkach o czwartej rano na swoim podwórku?
Modli się, żeby to byli złodzieje...
SZCZYTY
Ciemności
Po zapaleniu zapałki musieć natychmiast zapalić drugą, żeby zobaczyć, czy ta pierwsza się pali...
Umiejętności logistycznych (sprzed lat)
Umieć w bagażniku Fiata 126p tak umieścić koszulę ze sztywnym kołnierzykiem, żeby bagażnik dał się zamknąć...
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH
Sumienie to to, co boli, kiedy wszystko inne czuje się świetnie...
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.