Rozmowa z CZESŁAWEM KUBACZKĄ, dyrektorem kopalni Borynia-Zofiówka-Jastrzębie:
Co się stanie, jeśli radni Żor nie zgodzą się na zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, a tym samym na eksploatację złoża Żory-Warszowice?
Jeżeli swoją wolę wyrażą formalnie w zapisach miejscowego planu zagospodarowania, aby uzyskać możliwość eksploatacji złoża Żory-Warszowice, zostanie nam tylko droga administracyjno-sądowa. Niestety, nie mamy możliwości spowodowania, aby decyzja radnych ukazała się w formie uchwały. Pozostaje nam tylko czekać, aż podejmą kroki formalne.
To znaczy, że radni formalnie nie podjęli ani pozytywnej, ani negatywnej dla kopalni uchwały i trzymają was w szachu?
Tak to wygląda. Żeby podjąć jakiekolwiek działania, musimy mieć podstawę prawną w postaci uchwały do miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Kopalnia podjęła już jakieś działania, żeby to złoże udostępnić?
Zdecydowaliśmy się na drążenie przekopu w tamtym kierunku, na razie w granicach naszego obszaru koncesyjnego. Na tę chwilę możemy te roboty wykonywać bez żadnego ryzyka, bo tak czy owak będą służyły do udostępnienia innych pokładów w granicach obszaru, na który mamy koncesję. Inwestycja ma uzasadnienie ekonomiczne, gdybyśmy nie uzyskali koncesji na złoże Żory-Warszowice, nie będą to utopione pieniądze. Czas jednak ucieka. Ze względu na zaplanowanie robot górniczych do połowy przyszłego roku musimy wiedzieć, co dalej z naszą przyszłością, którą dotąd budowaliśmy w oparciu o plany eksploatacyjne pod gminą Żory.
Borynia ma alternatywę, żeby rozwijać się w innym kierunku?
To złoże jest przyszłością ruchu Borynia po 2025 r. Zasoby, które aktualnie eksploatujemy, sczerpią się do tego czasu. Jeżeli nie uzyskamy koncesji na Żory-Warszowice, będzie ciężko. Oczywiście, przy takim scenariuszu będziemy podejmowali działania mające na celu ratowanie Boryni, ale już dzisiaj wiadomo, że będą one obarczone dużym ryzykiem i będą wymagać znacznych prac badawczych. Alternatywą dla tego ruchu, wobec złoża, o którym rozmawiamy, jest schodzenie z wydobyciem w dół. Te zasoby trzeba rozpoznać i udokumentować, a już dziś wiadomo, że koszty eksploatacji będą wysokie.
Ilu mieszkańców Żor pracuje w kopalni?
W całej Jastrzębskiej Spółce Węglowej jest ich zatrudnionych ok. 3 tys., z tego znaczna część pracuje w ruchu Borynia.
Skąd bierze się ten opór gminy? Przecież chodzi o tereny słabo zurbanizowane, a prawdę mówiąc, nie słyszałam, żeby JSW miała sprawy sporne o usuwanie szkód górniczych.
Do usuwania szkód jesteśmy zobowiązani przepisami prawa. Jak pokazuje dotychczasowe doświadczenie mieszkańców Jastrzębia czy innych gmin, pod terenami których wydobywamy węgiel, większość spraw związanych ze szkodami załatwianych jest poprzez ugody pozasądowe. Widać więc, że potrafimy się dogadać z mieszkańcami. Przykładem takiej sytuacji jest złoże Bzie, w przypadku którego odpowiednio wcześniej zawarliśmy porozumienie, regulujące potencjalne sprawy sporne z miastem Jastrzębie. W przypadku ewentualnych szkód powodowanych wydobyciem ze złoża Żory-Warszowice jesteśmy skłonni partycypować w kosztach wyprzedzająco, ale podstawą do takich działań musi być koncesja na eksploatację tego złoża.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.