Jak na ironię losu w dniu (18 czerwca), w którym działacze tej organizacji po raz kolejny wdrapali się na komin Elektrowni Turów, nastąpiło dużo poważniejsze wydarzenie, które leży w obszarze zainteresowań tej organizacji. Oto w Meksyku w tym samym dniu i prawie o tej samej porze dnia wybuchł wulkan Popocatepetl (4300 m n.p.m.).
Czarny słup dymu wzbił się na tysiące metrów w powietrze. Na zboczach wulkanu uruchomiły się dziesiątki mniejszych kraterów z emisją trujących gazów. Z tym wulkanem to w ogóle jeden wielki skandal. Powstał on jeszcze w trzeciorzędzie i przez blisko 70 milionów lat bezkarnie, co jakiś czas wyrzuca do atmosfery miliony ton dwutlenku węgla i pary siarki. Dlaczego Greenpeace tym się nie zajmie?
Wieczorem również tego samego dnia obszerne omówienie akcji wdrapywania się na komin Turowa szczegółowo pokazał dziennik TVP1 o godzinie 19,30 chwaląc ich odwagę, zaangażowanie i pomysłowość. Jeden z, pytanych przez dziennikarza, aktywistów tej organizacji trochę się zagalopował, bo powiedział, że przygotowana jest ona do wszelkich protestów i w każdych warunkach. Jak zajdzie tego potrzeba to może protestować nawet w kosmosie. Oto nadarza się okazja do zaprotestowania przeciwko temu meksykańskiemu wulkanowi. Ciekawe, jak będzie ona wyglądać? Czy jej aktywiści podobnie jak w Turowie wdrapią się na wierzchołek czynnej kaldery tego wulkanu? Czy przywiążą się do wulkanu i razem z nim wylecą w powietrze? Czy może spróbują zatkać ten wulkan i zamknąć to niekontrolowane i z nimi nie uzgodnione wydobywanie się tych trujących gazów.
Z tymi wulkanami, szczególnie w Meksyku, to w ogóle jest problem. Potrafią one powstawać same i bez żadnego uprzedzenia w całkiem z pozoru spokojnych okolicach. Oto ciągle aktywny meksykański wulkan Paricutin (3170 m n.p.m.) powstał w lutym 1943 r. podczas pracy w polu jednego z rolników. Mężczyzna uderzył motyką w grudę na polu kukurydzy i z ziemi z sykiem zaczął wydobywać się gaz, Następnego dnia stożek miał już 6 m wysokości. Wkrótce nastąpiła erupcja z wylewem lawy. Zniszczyła ona całkowicie pobliskie miasteczko Paricutin i dziesięć okolicznych wiosek. Co na to Greenpeace? Dlaczego tak rażące fakty naruszania równowagi atmosferycznej pomija milczeniem? Wszak to czym jest komin Elektrowni Turów to nie więcej niż jedna milionowa część procenta tego co wyczynia tych ponad pięćset czynnych wulkanów na świecie. Greenpeace chce protestować w kosmosie. Czy nie lepiej jednak zejść na ziemię i zauważyć co się tutaj dzieje naprawdę ważnego? Greenpeace! Obudź się z węglowego letargu! Weź się za to, co naprawdę jest problemem w zatruwaniu naszej atmosfery. Zaprotestuj przeciwko tym wulkanom? Może przejmą się tym i choć trochę się uspokoją. Jedź do Meksyku i na początek zrób coś z tym Popocatepetl, bo od milionów lat nie daje on o sobie zapomnieć.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Zauważcie redaktorze Maksymowicz, że z wulkanu nie idzie wyciągnąć haraczu a z Elektrowni Turów idzie. I oto cała tajemnica działania jest.
Gdy słyszę "Greenpeace" to mam tylko jedno skojarzenie-zieloni durnie.!!!!