Unii Europejskiej brakuje wspólnej polityki energetycznej. Pewnie dawno już byśmy ją mieli, gdyby nie polityka, która rządzi na brukselskich salonach, a wraz z nią wielkie koncerny, kierujące się przede wszystkim własnymi interesami - takie opinie przeważały w debacie poświęconej rynkowi energii w Europie, która zamknęła pierwszy dzień (13 maja) obrad odbywającego się w Katowicach, Europejskiego Kongresu Gospodarczego,.
- Pamiętam nasze spotkania tutaj, kiedy wyobrażaliśmy sobie upadek polskiej energetyki, polskiego przemysłu, wraz z wejściem w życie Pakietu energetyczno-klimatycznego. Tymczasem ceny energii spadły, spadła również emisja dwutlenku węgla. W zeszłym roku o 3,2 proc. Z kolei Zielonych Certyfikatów jest tyle, że osiągają rekordowe ceny. Realizujemy cele określone w 2007 i 2008 r. po znacznie niższych cenach, niż wtedy sądziliśmy. W Unii Europejskiej natomiast obserwujemy swoiste klimatyczno-energetyczne rekolekcje. Coraz więcej państw analizuje swoje wewnętrzne uregulowania dotyczące wspierania energetyki odnawialnej - zwrócił uwagę na wstępie dyskusji Marcin Korolec, minister środowiska.
Wyraził on przekonanie, że dotychczasowa polityka klimatyczna lansowana przez Brukselę zostanie przedefiniowana i urealniona, a głos Polski wyraźniej słyszalny na unijnym forum. Temu służyć ma m.in. konferencja klimatyczna, która w tym roku odbędzie się w Warszawie.
Zabierając głos, prof. Jerzy Buzek przyznał, że osiąganie współczesna Europa musi być konkurencyjna dla reszty świata. Jak tę konkurencyjność osiągnąć? Jego zdaniem jedną z dróg do sukcesu jest wspólny rynek i i innowacyjność.
- Jeśli te mechanizmy mają zadziałać, to należałoby zacząć od energii - dodał Buzek wskazując jednocześnie na potrzebę utrzymania równowagi pomiędzy polityką klimatyczną i energetyczną.
- Do tej pory ta pierwsza wygrywała. Kraje naszej części Europy, mają gorsze warunki konkurencji w tej dziedzinie, bo posiadają więcej paliw kopalnych i przemysłu w stosunku do bogatszych państw, gdzie rozwinięte są usługi. To należy uwzględniać w polityce międzynarodowej - przekonywał Buzek.
Paweł Olechnowicz, prezes zarządu Grupy Lotos zaznaczył, że zjednoczonej Europie brakuje porozumienia.
- Powinniśmy wzajemnie współpracować, by umacniać swą pozycję na świecie, a tymczasem rozmawia się nam dobrze, ale silniejsi realizują politykę indywidualnych powiązań i nie wspierają słabszych dla wspólnego dobra. To raczej prowadzi do rozpadu Unii, a nie rozwoju - argumentował.
Kolejni mówcy podkreślali fakt braku konkretnych sygnałów, które umożliwiłyby podejmowanie inwestycji w dziedzinie energetyki, a także potrzebę stanowienia przepisów prawa umożliwiających inwestowanie w energetykę i branże metalurgiczną na lokalnych rynkach krajowych.
Surojit Gosh postawił jako przykład Słowację, gdzie rząd wychodzi naprzeciw oczekiwaniom większości przedsiębiorców. W Polsce - jego zdaniem - występują z tym problemy. Skrytykował przy tym plany wprowadzenia akcyzy na gaz.
- Takie szkodzenie nie jest w interesie branży stalowniczej i polskiej gospodarki - podsumował.
Czy wypełnienie unijnych założeń jest jedynym celem dla polskiego sektora energetycznego? A może są jeszcze jakieś inne? - pytał Krzysztof Kilian, prezes zarządu PGE Polska Grupa Energetyczna.
- Trzeba te priorytety jeszcze raz określić dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego przy minimalnym koszcie dla naszej gospodarki. Poprzez doprecyzowanie celów moglibyśmy dojść do optymalnego miksu paliwowego, który jest nam w potrzebny. Do tego celu droga jest przed nami daleka - ocenił.
Zwrócił również uwagę na fakt, że nie ma dziś mowy o konkurencyjności źródeł energii.
- Z jednej strony mamy technologie silnie wspierane, a z drugiej konwencjonalne paliwa, których wytwarzanie nie jest w żaden sposób wspomagane. Na skutek tego biznes nie bardzo wie, w co inwestować. Tu rolą Państwa jest podejmowanie dyskusji z wszystkimi uczestnikami rynku i musi się to stać jak najprędzej - akcentował Kilian.
Dariusz Lubera, prezes Taurona podkreślił, że jeżeli decyzje polityczne będą się przekładać na strategie poszczególnych państw, a nawet pojedynczych przedsiębiorstw, to pytanie, w jaki sposób inwestować w energetyce długo jeszcze pozostanie bez odpowiedzi blokując postęp w tej branży.
Lubera skrytykował również narzucenie obowiązku stosowania niezbadanej i drogiej technologii CCS w krajach Unii Europejskiej, która wyraźnie obniża sprawność bloków energetycznych, podczas, gdy w dyskusjach o budowaniu wspólnej polityki energetycznej mówi się o konieczności podwyższania ich sprawności.
Politykę energetyczną Unii Europejskiej krytykował również Pavel Cyrani, członek zarządu CEZ, czeskiego potentata w dziedzinie produkcji energii elektrycznej.
- Wspólny rynek nam nie działa i należy zastanowić się co dalej robić? Recepta raczej jest. Należy określić nowe cele i określić jasno potrzeby energetyczne zjednoczonej Europy. Przy okazji należałoby zliberalizować rynek energii i dać każdemu krajowi możliwość korzystania z jego własnych, dostępnych surowców - wyjaśniał Cyrani.
Na zakończenie prof. Jerzy Buzek zapewnił, że polski głos w Unii Europejskiej brzmi coraz głośniej, zwłaszcza, jeśli chodzi o politykę klimatyczno-energetyczną.
- Z tym głosem już się liczą inni, a świadczą o tym ostatnie głosowania w Parlamencie Europejskim - zaznaczył były jego przewodniczący.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.