Nowy rząd Grenlandii zdecydował o zamrożeniu przyznawania nowych pozwoleń na wiercenia w poszukiwaniu ropy i gazu. Już przyznane licencje mają natomiast podlegać bardziej szczegółowemu nadzorowi ze strony państwa.
Decyzja autonomicznego rządu Grenlandii spotkała się z zadowoleniem ze strony organizacji ekologicznych. "Do niedawna mieszkańcy wyspy pozostawali nieświadomi zagrożeń wiążących się z eksploatacją węglowodorów w rejonach arktycznych. Wydaje się, że nowy rząd chce to zmienić" - powiedział Jon Burgwald z duńskiego oddziału Greenpeace. Jego zdaniem logiczną kontynuacją powinno być wprowadzenie całkowitego zakazu wierceń naftowych na grenlandzkich wodach.
Póki co rząd autonomiczny aż tak daleko nie idzie. Oprócz moratorium na nowe wiercenia rząd chce jednak, by grenlandzki parlament wprowadził nowe, ostrzejsze regulacje dotyczące prowadzenia prac poszukiwawczych wokół wyspy.
Na grenlandzkim szelfie prace poszukiwawcze prowadzą dziś m.in. Shell i szkocka spółka Cairn Energy. Poprzedni rząd Grenlandii zdecydował w 2011 roku, że druga z tych spółek nie musiała ujawniać procedur na wypadek wystąpienia wycieku, co szczególnie rozsierdziło ekologów. Doprowadziło to do licznych demonstracji przed siedzibą spółki w Aberdeen, a także do prób wtargnięcia przedstawicieli Greenpeace na platformę wiertniczą spółki. Do dziś trwa w związku z tym incydentem proces sądowy.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.