Zawartość metali ciężkich w warzywach uprawianych na terenie Górnego Śląska znacznie przewyższa normy - alarmują naukowcy ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Aby zminimalizować zagrożenia, radzą kupowanie żywności z różnych źródeł.
Specjaliści z Zakładu Zdrowia Środowiskowego Wydziału Zdrowia Publicznego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Zabrzu badają warzywa, uprawiane na polach lub w ogródkach działkowych na zanieczyszczonych terenach Górnego Śląska. Określają poziom zawartości metali ciężkich w glebie i uprawianych warzywach, np. w marchwi, pietruszce czy ziemniakach. Kontrolują też odczyn gleby, który ma wpływ na przenikanie metali z gleby do warzyw.
Choć wiele zakładów trujących środowisko na Śląsku zostało zlikwidowanych lub zmodernizowanych, to gleba jest wciąż bardzo zanieczyszczona. Zanieczyszczenia z powietrza opadają, kumulują się, a dodatkowo obciąża ją stosowanie nawozów sztucznych - wszystkie mają domieszki metali ciężkich.
- Upłyną setki lat, zanim gleba na Śląsku się oczyści. To nie jest kwestia naszego życia, może naszych wnuków - wtedy może się oczyści, pod warunkiem, że nie będzie dalszej emisji - powiedział dr Grzegorz Dziubanek z Zakładu Zdrowia Środowiskowego.
- Generalnie przekroczone są normy zawartości różnych szkodliwych czynników. Jeśli jeszcze 20 lat temu były wokół nas czarne dymy, to lepiej nie jeść nic, co jest na ziemi i pod ziemią. Jeśli już koniecznie chcemy uprawiać warzywa, to lepiej nawozić je nawozem naturalnym - wtedy rośliny nie przyswajają tak dużo metali ciężkich - i wapnować glebę, żeby jej ph było zasadowe, wtedy ta przyswajalność jest mniejsza - dodała inż. Renata Baranowska.
Baranowska podała przykład badanego ogródka działkowego w Rudzie Śląskiej. Zawartość ołowiu wynosiła tam 500 mg na kilogram suchej masy, wartości dopuszczalne to 100 mg.
- To był ogródek, gdzie ludzie przez całe życie uprawiali warzywa - ziemniaki, marchewkę, pietruszkę, i je jedli. Dziś biją się z myślami, czy w ogóle go nie sprzedać.
Kupując warzywa w sklepie również nie mamy pewności, że są zdrowsze, niż te z własnej działki. Naukowcy radzą, by robić zakupy w różnych miejscach.
- Raz trafimy na bardzo zanieczyszczone, raz na mało, to się wyrówna i nie będzie tak źle - powiedziała Baranowska. Od problemu nie uciekniemy też, zastępując np. ziemniaki ryżem.
- W ryżu też jest dużo metali ciężkich, dlatego powinniśmy jeść wszystkiego po trochu - przestrzega dr Baranowska.
Bezpieczna nie jest nawet żywność z upraw ekologicznych.
- Jedna ze studentek przyniosła ziółko, z którego napar miał zregenerować wątrobę - ostropest plamisty. Kupiony w sklepie internetowym, miał pochodzić z upraw ekologicznych. W laboratorium oznaczyłam metale ciężkie. Rząd wielkości był tak duży, że zrobiłam badanie jeszcze raz, bo myślałam, że gdzieś popełniliśmy błąd. Okazało się, że wynik się potwierdził - opowiadała inż. Baranowska.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.