Zdania są podzielone. Jedni naukowcy twierdzą, że tzw. efekt Carringtona, to całkiem realna perspektywa. Inni - że to bajki i ci, którzy je upowszechniają, to czarne wizje roztaczają dlatego, by pozyskać specjalne fundusze; inaczej mówiąc: wieszczą katastrofę wyłącznie dla kasy. Tymczasem...
Z początkiem XXI wieku ani NASA, ani NAS (National Academy of Sciences - Narodowa Akademia Nauk, odpowiednik naszej PAN) nie prowadziły większych, niż wynikających z dotychczasowych potrzeb, prac nad koronalnymi wrzutami masy (CME - Coronal Mass Ejection) plazmy, a jednak do takich doszło (między innymi) w Nowym Jorku, w sierpniu 2003 r. Można sobie byłoby wówczas wyobrazić, co byłoby, gdyby aktywność Słońca była taka, jaką określa się roboczo mianem efektu Carringtona. Wówczas zaćmienie - wskutek przerw w dostawie prądu spowodowanego zaburzeniami elektromagnetycznymi wywołanymi słoneczną burzą - trwało tylko kilka godzin. Życie na obszarze 9,4 tys. km kw. zostało zdezorganizowane. Połowa z 19 milionów mieszkańców wielkiego miasta była bez dostępu do prądu!
"Według świadków całkowicie pozbawione prądu zostały Nowy Jork, Detroit, Cleveland, część New Jersey oraz Toronto i Ottawa. Przyczyną wyłączenia prądu w tych miastach jest awaria elektrowni na Manhattanie. Z powodu wyłączenia prądu całkowicie została sparaliżowana komunikacja miejska i lotnicza. Ulice Nowego Jorku są zapełnione ludźmi: - donosiły media w połowie sierpnia 2008 r., a władze uspokajały obywateli, że blackoutu nie wywołali terroryści.
Okazało się, że kilkunastogodzinny chaos spowodowany był impulsem elektromagnetycznym, który dotarł ze Słońca wskutek koronalnego wyrzutu masy. Cóż to takiego? To olbrzymi obłok plazmy o masie sięgającej setek milionów i więcej ton wyrzucany w przestrzeń kosmiczną z prędkością nawet i do kilku tys. km na sekundę. Resztki tej plazmowej erupcji docierają do Ziemi, czego objawami są zorze polarne. W okolicach biegunów, to zjawiska normalne. Jeśli jednak zorzę widzi się we Włoszech, to znak, do globu dotarła, nazwijmy to roboczo, ponadnormatywna ilość plazmy wywołująca burze magnetyczne. Te zaś, w zależności od wielkości koronalnego wyrzutu masy, mogą wywołać EMP (electromagnetic pulse - impuls elektromagnetyczny).
Koronalne wyrzuty masy są normalnym zjawiskiem. Dość powiedzieć, że 3 września do Ziemi dotarła plazma z erupcji słonecznej, do jakiej doszło 31 sierpnia. Chmura poruszała się prędkością 500 km na sekundę. Zjawisko skutkowało słabą burzą magnetyczną, praktycznie niezauważalnymi dla przeciętnego śmiertelnika. Takich CME odnotowano w sierpniu kilka. Co innego, gdyby na Słońcu w tym samym czasie doszło do kilkudziesięciu wyrzutów. Wówczas okazałoby się, że przypomnielibyśmy sobie o angielskim astronomie-amatorze Richardzie Carringtonie...
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.