Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
No nareszcie słowa poparcia dla rozwoju
energetyki na bazie węgla. 150 osób w
elektrowni zamiast 5000 - super !
Wreszcie będzie ekonomicznie.
Promowanie energetyki odnawialnej z
uwagi na tworzenie miejsc pracy to
jakaś paranoja. Zatrudnijmy miliony
Syzyfów i odzyskajmy energie z
toczącego się w dół kamienia. Hans
Kurt Hill, niemiecki deputowany do
Bundestagu, to zapewne socjalista i
kryptokomunista. Ktoś musi przecież
zapłacić podatki by utrzymać armię
Syzyfów, bo z uzyskanego prądu nie
zarobią na siebie. Wydatek energetyczny
na wtoczenie kamienia jest większy niż
energia odzyskana przy jego stoczeniu.
No chyba, że za energię staczania
będziemy płacić 3x więcej jak za
energię wtaczania, tak jak w
elektrowniach wiatrowych. Już teraz
pewnie opłacalny jest wiatrak
napędzany wentylatorem zasilanym
energią z konwencjonalnych źródeł
(można takie układy stawiać tam gdzie
nie ma wiatru). Energię zieloną kupuje
się 3x drożej niż tą
konwencjonalną, więc może cały
układ na siebie zarobi. W globalnym
rozliczeniu ten układ nie może być
jednak opłacalny i jest czymś w
rodzaju ekonomicznego "perpetum mobile".
Czegoś takiego nie ma i bilans musi
myć ujemny tzn. ktoś za to zapłaci
tzn. podatnicy i użytkownicy energii.
Więcej takich mądrych, a świat
zbankrutuje. Regulacje cen i kosztów
przez państwo ćwiczyliśmy w minionej
epoce i teraz chce się nam zaserwować
jeszcze raz to odgrzewane danie. Już
przewodniczący Mao miał pomysł by
dać pracę miliardom Chińczyków -
niech każdy wytwarza to czego
potrzebuje i nie będzie wtedy
bezrobocia. Jak wszyscy zajmą się
wytwarzaniem energii elektrycznej np.
poprzez dynama na rowerach to też 100%
czasu będziemy mieli zajęcie - nie
będzie bezrobocia. Tylko czy w XXI
wieku chodzi o promowanie rozwiązań
nieefektywnych ekonomicznie. Energia z
nowych elektrowni na węglu brunatnym o
sprawności 47% (a wkrótce > 50%) jest
obecnie najtańsza na świecie.
Ingerując w rynek poprzez stworzenie
wirtualnego rynku pozwoleń na emisję
CO2 można to zmienić, można też to
zmienić stosując różnego rodzaje
subsydia do energii odnawialnej. Ktoś
za pozwolenia na emisję CO2 i subsydia
musi zapłacić. Zapłaci
społeczeństwo w podatkach i wysokich
cenach prądu. Strukturę
monopolistyczną rynku energii można
zmienić liberalizując go, jednak
"wolny rynek" może działać tam gdzie
ceny przekazują rzeczywistą
informację tworząc system zachęt do
działania. Wiara w to, że urzędnicy
lepiej wiedzą co jest lepsze dla
Kowalskiego jest charakterystyczna dla
socjalizmu. Pozwólmy Kowlaskiemu
decydować, czy woli kupić prąd z
Bełchatowa, czy 3x droższy prąd z
wiatraka.
Niemcy promują w ten sposób technologie OZE
No nareszcie słowa poparcia dla rozwoju energetyki na bazie węgla. 150 osób w elektrowni zamiast 5000 - super ! Wreszcie będzie ekonomicznie. Promowanie energetyki odnawialnej z uwagi na tworzenie miejsc pracy to jakaś paranoja. Zatrudnijmy miliony Syzyfów i odzyskajmy energie z toczącego się w dół kamienia. Hans Kurt Hill, niemiecki deputowany do Bundestagu, to zapewne socjalista i kryptokomunista. Ktoś musi przecież zapłacić podatki by utrzymać armię Syzyfów, bo z uzyskanego prądu nie zarobią na siebie. Wydatek energetyczny na wtoczenie kamienia jest większy niż energia odzyskana przy jego stoczeniu. No chyba, że za energię staczania będziemy płacić 3x więcej jak za energię wtaczania, tak jak w elektrowniach wiatrowych. Już teraz pewnie opłacalny jest wiatrak napędzany wentylatorem zasilanym energią z konwencjonalnych źródeł (można takie układy stawiać tam gdzie nie ma wiatru). Energię zieloną kupuje się 3x drożej niż tą konwencjonalną, więc może cały układ na siebie zarobi. W globalnym rozliczeniu ten układ nie może być jednak opłacalny i jest czymś w rodzaju ekonomicznego "perpetum mobile". Czegoś takiego nie ma i bilans musi myć ujemny tzn. ktoś za to zapłaci tzn. podatnicy i użytkownicy energii. Więcej takich mądrych, a świat zbankrutuje. Regulacje cen i kosztów przez państwo ćwiczyliśmy w minionej epoce i teraz chce się nam zaserwować jeszcze raz to odgrzewane danie. Już przewodniczący Mao miał pomysł by dać pracę miliardom Chińczyków - niech każdy wytwarza to czego potrzebuje i nie będzie wtedy bezrobocia. Jak wszyscy zajmą się wytwarzaniem energii elektrycznej np. poprzez dynama na rowerach to też 100% czasu będziemy mieli zajęcie - nie będzie bezrobocia. Tylko czy w XXI wieku chodzi o promowanie rozwiązań nieefektywnych ekonomicznie. Energia z nowych elektrowni na węglu brunatnym o sprawności 47% (a wkrótce > 50%) jest obecnie najtańsza na świecie. Ingerując w rynek poprzez stworzenie wirtualnego rynku pozwoleń na emisję CO2 można to zmienić, można też to zmienić stosując różnego rodzaje subsydia do energii odnawialnej. Ktoś za pozwolenia na emisję CO2 i subsydia musi zapłacić. Zapłaci społeczeństwo w podatkach i wysokich cenach prądu. Strukturę monopolistyczną rynku energii można zmienić liberalizując go, jednak "wolny rynek" może działać tam gdzie ceny przekazują rzeczywistą informację tworząc system zachęt do działania. Wiara w to, że urzędnicy lepiej wiedzą co jest lepsze dla Kowalskiego jest charakterystyczna dla socjalizmu. Pozwólmy Kowlaskiemu decydować, czy woli kupić prąd z Bełchatowa, czy 3x droższy prąd z wiatraka.