Urocza pani Beata Stelmach, wiceminister MSZ, zapewnia, że nasza dyplomacja będzie wspierać polskie firmy w pozyskiwaniu surowców w Mongolii. I dobrze. Oto wiceminister spraw zagranicznych aktywnie wspomaga wicepremiera do spraw gospodarczych. Zgrany tandem dyplomatyczno-gospodarczy buduje mocną pozycje dla polskiej gospodarki poza granicami naszego kraju...
Jak mawia polskie przysłowie "dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło". Dobrze ono ilustruje wspomnianą polską inicjatywę dyplomatyczną w Mongolii. Oto jeszcze kilka lat temu pod rządami tego samego ministra MSZ podjęto decyzję o likwidacji polskiej ambasady w tym kraju. Uzasadniano nie bez racji, że jest to kraj który pod żadnym względem nie jest dla nas interesujący. Działo się to już wtedy, kiedy największe górnicze firmy świata toczyły zaciekłe w tym kraju boje o dostęp do surowców na Pustyni Gobi. Było to już wtedy, kiedy PKB Mongolii na skutek wnoszonych opłat przez zagraniczne firmy rosło prawie dwa razy szybciej niż najszybciej rozwijającej się na świecie chińskiej gospodarki!
Pani minister wspomina, że wielu mongolskich urzędników mówi biegle o polsku. Owszem, ale dlatego, że przez długie dziesiątki lat co roku wyjeżdżały do tego kraju polskie ekspedycje naukowe w poszukiwaniu surowców na jego bezkresnych przestrzeniach. Teraz od dziesięciu lat polskie dokonania w tej materii konsumują zachodnie koncerny dorabiając się na tym kolosalnych zysków. Ich konkurentem jest inicjatywa rosyjska, która nigdy, nie wycofała się na stałe z tego kraju. Pani minister wspomina, że jeśli polskie firmy zechcą tam inwestować, to mogą liczyć na wsparcie naszej dyplomacji. Dyskretnie nie wymienia ona o jakie firmy chodzi. Jednak ze względu na to, że inwestycje górnicze w Mongolii, aby być efektywne muszą być kompleksowe również pod względem infrastruktury transportowej, komunikacyjnej, energetycznej i lokalowej, nie każdego stać na to. Temu wszystkiemu z pewnym trudem mogłaby podołać tylko jedna polska firma górnicza, jaką jest KGHM polska Miedź SA z Lubina.
Jest wielce wątpliwe
czy inne polskie podmioty stać by było na budowanie setek kilometrów dróg, lotnisk i osiedli na terenach całkiem dziewiczych. Bezwzględnym warunkiem tych inwestycji jest zatrudnienie ok. 70 procent mongolskich pracowników przy ich realizacji. Dla tego celu zachodnie koncerny utworzyły w Mongolii siec szkół zawodowych oraz dały stypendia tysiącom Mongołów na swoich wyższych uczelniach. Polska poza jednym Mongołem celebrytą występującym w TVP, praktycznie nie inwestuje w szkolnictwo tego kraju.
W 1957 roku po odkryciu polimetalicznych rud miedzi na Dolnym Śląsku słynący ze swego uporu I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka bezwzględnie domagał się odzyskiwania wszystkich pierwiastków towarzyszących rudzie miedzi. Ruda ta zawiera całą metaliczną tablicę Mendelejewa. Po jego odejściu przyjęto jednak inną koncepcję. Co tam jakieś pierwiastki, które niewiadomo jak odzyskiwać?
Trzeba na to było długotrwałych badań i doświadczeń. Tymczasem Polsce potrzebne były dewizy ze sprzedaży miedzi już i natychmiast. Tak porzucono myśl odzyskiwania wszystkiego, co jest w tej rudzie na rzecz szybkich i łatwych zysków. Sytuacja ta utrwaliła się i jest realizowana po dzień dzisiejszy. Czy zatem nie lepiej by się było wybrać do kopalń rud miedzi na Dolnym Śląsku, niż do dalekiej Mongolii? Byliśmy pod tym względem o ok. pół wieku do przodu.
Drugim polskim rejonem
występowania metali ziem rzadkich jest zapomniane już złoże " Krzemianki" w rejonie Suwałk. Też odkryte w połowie minionego wieku. Na anomalię magnetyczną w rejonie Suwałk pierwsi zwrócili uwagę Niemcy, kiedy przelatujące nad tym terenem samoloty bojowe odczuwały zaburzenia magnetyczne.
W 1957 roku prof. Jerzy Znosko i Jan Skorupa z Państwowego Instytutu Geologicznego odkryli tu soczewkowe złoże rud polimetalicznych w skałach anortozytowych (zasadowa skała głębinowa, której odpowiednikiem wylewnym jest m.in. bazalt). Złoże występuje w litych masywnych skałach na głębokości 1500 - 2300 metrów, gdzie jego eksploatacja mogłaby być prowadzona beż żadnej obudowy. Dalsze badania w latach sześćdziesiątych minionego wieku pozwoliły na ustalenie zasobów rud w granicach ok. 1,5 mld ton z możliwością ich dalszego powiększenia. Ilość wanadu i tytanu ocenia się na ok. 50 mln ton każdego z nich. Pojawiają się informacje, że to polimetaliczne złoże zawiera wszystkie pierwiastki tablicy Mendelejewa. Czy jednak technologicznie wszystkie będzie można odzyskać? Być może, że podobnie jak np. w KGHM, podczas procesu odzysku głównego metalu, jakim jest miedź otrzyma się też najcenniejsze metale, jak srebro, złoto, platyna i pallad. Dla złoża tego opracowano już dokumentacje zasobową w kat. C-2 umożliwiającą sporządzenie projektu zagospodarowania złoża. W tym czasie Niemcy chcąc mieć dostęp do pierwiastków metali ziem rzadkich udzielili pożyczki w wysokości ok. 1 miliarda marek. Kryzys ekonomiczny i narastająca niechęć do inwestycji górniczych uniemożliwiły jej realizację.
MSZ przebudził się
z głębokiego snu zbyt późno i raczej nie należy upatrywać większych szans na odniesienie sukcesu. Konkurencja w Mongolii jest tak wielka, że jedynie jakieś minimalne szanse miałby być może jeszcze KGHM, gdyby dysponował poważnymi nadwyżkami dochodów lub równie dużymi gwarancjami kredytowymi.
Tymczasem jego nadwyżki zostały wydane w Kanadzie, a patrząc na kondycję polskich banków, to trudno spodziewać się, aby miały możliwości udzielania tak wielkich kredytów, jakie niezbędne są do inwestowanie w takie przedsięwzięcie. Na dodatek ceny miedzi dołują wraz z dochodami tej firmy dodatkowo stale drenowanymi przez nienasyconego fiskusa.
Przy tym stanie rzeczy najlepiej by było pomyśleć o sobie. Przede wszystkim zagwarantować odpowiednie fundusze na badania rud miedzi i ich dodatkowe przetwórstwo pod kątem uzyskiwania pozostałych jeszcze w odpadach metali szlachetnych i ziem rzadkich. Warto byłoby dokonać powtórnej analizy możliwości uruchomienia eksploatacji złoża "Krzemianki".
Przed dwoma laty dziennikarz Jan Wyganowski napisał, że suwalskie złoże warte jest całego złota świata. Jest to zapewne przesada, ale oddaje ono pewną determinacje miejscowej społeczności. W województwie jest ok. 10 tys. bezrobotnych. Oblicza się, że przy budowie i obsłudze kopalni prawie tyle byłoby zatrudnionych ludzi. Przypomina się, że w rejonie Krzemianek w latach minionych wybudowano już osiedle górnicze dla budowniczych przyszłej kopalni. W Suwałkach powołano już Zakład Budowy Kopalń. Wszystko to zostało zamknięte na skutek kryzysu ekonomicznego lat osiemdziesiątych.
Nawiązując do wypowiedzi
pani minister warto bardziej przyjrzeć się temu, co jest we własnym kraju, niż szukać wątpliwego powodzenia, tam gdzie jest ono już prawie że niemożliwe do osiągnięcia. Warto więc nie być jedną nogą w Mongolii, ale dwoma nogami w Polsce.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Złoże to nazywa się Krzemianka a nie Krzemianki.