- Koledzy ojca, jak on sam, byli zwykłymi górnikami. Po szychcie często spotykali się u niego i zawzięcie rozmawiali o wszystkim tym, co ich bolało. Tak nasiąkłem atmosferą wolności, którą z czasem odnalazłem, "rozrabiając" w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. W obecnej roli i w tym miejscu na pewno nie czuję się więc jak w biurze - mówi w rozmowie z Trybuną Górniczą Wojciech Skwira, dyrektor Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności.
Od miesiąca z okładem dyrektoruje Pan Śląskiemu Centrum Wolności i Solidarności, a więc instytucji - wyjąwszy jej akuszerów - nieobecnej jeszcze w powszechnej świadomości mieszkańców naszego regionu. Proszę więc na początek przybliżyć mi sylwetki jej organizatorów i zamierzone działania.
Centrum - formalnie rzecz biorąc - istnieje od 1 marca tego roku. Krokiem przesądzającym o jego ustanowieniu było podpisanie 16 grudnia ubiegłego roku przez marszałka województwa śląskiego Adama Matusiewicza i prezydenta Katowic Piotra Uszoka umowy o powołaniu tej samorządowej instytucji kultury, potwierdzonej w trzy dni później uchwałą sejmiku województwa śląskiego. Bazą i matecznikiem Centrum jest Muzeum Izba Pamięci Kopalni Wujek. Jego zakres działalności - że odwołam się do statutu - został lakonicznie sprecyzowany w czterech punktach. Tak więc powołaniem dopiero co ustanowionej placówki jest zachowywanie i upowszechnianie wiedzy o utworzeniu i działalności w województwie śląskim Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność, wprowadzeniu w 1981 roku w Polsce stanu wojennego i jego dramatycznych następstwach w postaci pacyfikacji strajków oraz działalności do 1989 roku ruchów opozycyjnych na Śląsku, a także inspirowanie działań, podporządkowanych pielęgnowaniu uniwersalnych idei wolnościowych, demokratycznych i obywatelskich. Oczywiście, zadaniem szczególnym - już choćby z racji miejsca - pozostaje zachowanie pamięci ofiar i opieka nad pomnikiem, upamiętniającym górników Wujka, poległych podczas pacyfikacji tej kopalni w 1981 roku.
Po pobieżnym nawet spojrzeniu na ekspozycję Izby Pamięci jest oczywiste, że dyrektorskiej funkcji nie traktuje Pan jedynie w kategoriach urzędniczego obowiązku, lecz jest Pan niejako dzieckiem tamtego festiwalu wolności z lat 1980-1989.
To rzeczywiście trafne spostrzeżenie. Mój ojciec, Adam Skwira, był cieślą górniczym w Wujku, członkiem Solidarności, uczestnikiem Komitetu Strajkowego, będącego krzykiem sprzeciwu wobec stanu wojennego, i późniejszego podziemia antykomunistycznego. Zapłacił za to półtorarocznym więzieniem i wilczym biletem, zatrzaskującym przed nim bramę Wujka. Miałem wówczas siedem, osiem lat i o historię dosłownie ocierałem się w naszym niewielkim, 37-metrowym mieszkaniu na Brynowie. Koledzy ojca, jak on sam, byli zwykłymi górnikami. Po szychcie często spotykali się u niego i zawzięcie rozmawiali o wszystkim tym, co ich bolało. Tak nasiąkłem atmosferą wolności, którą z czasem odnalazłem, "rozrabiając" w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. W obecnej roli i w tym miejscu na pewno nie czuję się więc jak w biurze.
Gospodarzem i kustoszem Izby i Pomnika-Krzyża jest Społeczny Komitet Pamięci Górników KWK Wujek Poległych 16 Grudnia 1981 Roku. Co zmieni się wraz z ustanowieniem Centrum i jak będą wyglądały dalsze relacje między wami?
Komitet zachowa swoją autonomię. Jestem pełen szacunku dla jego uczestników, dla ich - chcę to mocno podkreślić - społecznych wysiłków w urządzaniu Izby, kwestowaniu o pieniądze konieczne na jej codzienną działalność, a nade wszystko - dla ich wieloletniej roli nauczycieli idei wolności, solidarności i demokracji. Niepodobna zliczyć wszystkich tych lekcji historii, podczas których zarażali słuchaczy nie tylko szlachetnymi wartościami lat 1980-1989, ale też - jak górnikom przystało - wiedzą o wydobyciu węgla oraz cnotach tego szczególnego zawodu. Jednak - już choćby z przyziemnych, wydawałoby się, powodów finansowych - nie może dalej być tak, że ów historyczny depozyt wolności pozostaje wyłącznie na głowach garstki społeczników. W nazwie i statucie nowego Centrum nieprzypadkowo widnieje przymiotnik "śląskie". Owszem, kopalnia Wujek i ofiara jej górników pozostają najbardziej rozpoznawalnym symbolem upominania się o wolność, ale przecież na tej drodze ku niej było dużo więcej ważnych miejsc i ludzi, począwszy od Wolnych Związków Zawodowych Kazimierza Świtonia. Zadaniem Centrum, niezależnej instytucji kulturalnej, jest zgromadzić te świadectwa i upowszechniać płynące z nich wartości. Wracając zaś do pytania: nasza działalność jest w pełni komplementarna.
Przystając na tę funkcję - poza osobistymi motywami - miał Pan zapewne wizję Centrum. Jaką?
Pod koniec tego roku planuję rozpisanie konkursu na koncepcję Centrum oraz nowe zagospodarowanie Izby i rewitalizację otaczającej ją przestrzeni. Chciałbym, aby jej owocem była wizja nowoczesnej instytucji muzealno-wystawienniczej, dorównującej standardami takim placówkom, jak Muzeum Powstania Warszawskiego czy Muzeum Muru Berlińskiego. Marzę, aby Centrum było nie tylko ośrodkiem gromadzenia świadectw działalności Solidarności w województwie śląskim, związanych z ruchem wolnościowym ludzi, z ich dylematami i rozterkami, miejscem upamiętniającym ofiary pacyfikacji Wujka. Chciałbym, aby była to placówka żywa, przyjazna tak zainteresowanemu losem dziadka gimnazjaliście, jak i piszącemu pracę magisterską studentowi, poszukującemu inspiracji artyście, ciekawemu dokumentacji czasu historykowi...
W urzeczywistnianiu tej wizji liczy Pan zapewne na sojuszników.
Jestem przekonany, że znajdę ich nie tylko w inspiratorach i założycielach Centrum. Już zresztą doświadczam ich życzliwości. Myślę przede wszystkim o śląsko-dąbrowskiej Solidarności, ale też o przychylności zarządu Katowickiego Holdingu Węglowego. Tę listę przyjaciół Centrum mógłbym ciągnąć dużo dłużej.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.