Podczas konferencji klimatycznej w Durbanie Polska reprezentowała Unię Europejską. Prezentowaliśmy stanowisko, którego nadrzędnym celem jest dalsze ograniczanie emisji CO2. W Europie konferencję uznano za sukces. Wynikiem kolejnych spotkań ma być wypracowanie porozumienia - mapy drogowej, której finalnym celem będzie globalne porozumienie w sprawie dalszej redukcji emisji gazów cieplarnianych. Obowiązujący protokół z Kioto ma zastąpić nowe, bardziej restrykcyjne globalne porozumienie.
Tymczasem najwięksi emitenci CO2 zdaje się, za nic mają te ustalenia. Setki miliardów dolarów inwestuje się w źródła energii pierwotnej. Powstają nowe porty wyładunkowe, a także kopalnie i elektrownie węglowe. Wydaje się, że energetyka odnawialna, którą kosztem wielu miliardów euro promuje się w zachodniej Europie, przegrywa kolejną poważną bitwę.
Dlatego jak najbardziej zrozumiałym jest fakt, iż Polska stawia weto w sprawie dalszej redukcji emisji. Komisarz ds. Ochrony Środowiska mówi, iż Polska nie może blokować pozostałych 26 państw. Tylko, że pozostałe kraje nie mają dużych zasobów paliw kopalnych. Przypominam też, że jako jeden z niewielu krajów UE jesteśmy wciąż niezależni energetycznie. Stanowisko Polski w tej sprawie pozostaje jednak elastyczne. Minister Korolec zapowiedział, iż Polska poprze ideę dalszych redukcji emisji pod warunkiem, że porozumienie podpiszą najwięksi emitenci na świecie. Jaki sens ma redukcja emisji CO2 o 30 proc. do 2030 roku, jeśli pozostałe kraje, które odpowiadają za blisko 90 proc. emisji będą nadal zwiększać wydobycie węgla?
Można mieć nieodparte wrażenie, że Dania chociaż chce mówić wspólnym głosem Europy, to patrzy na prezydencję przez pryzmat własnych interesów. Budowa paneli fotowoltaicznych i wiatraków to przecież domena firm z północy Europy.
Polska musi zachęcać pozostałe państwa członkowskie do merytorycznej dyskusji na temat przyszłości energetyki na świecie. Elementem tej dyskusji powinna być rozmowa o nakładach inwestycyjnych w systematyczne zwiększanie sprawności kotłów węglowych. To w konsekwencji doprowadzi do znaczącej redukcji emisji CO2. Niestety niektórym członkom Unii Europejskiej to na pewno nie wystarczy. Dlatego uważam, że chociaż łączy nas wspólna Europa, a dzieli podejście do wykorzystywania zasobów bogactw naturalnych, to potrzebne jest porozumienie, które uwzględni stanowiska wszystkich państw, a nie 26+1. To, co sprawdzi się w wietrznej Danii niekoniecznie sprawdzi się w bogatej w paliwa kopalne Polsce.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.