uważają za wielce prawdopodobne to, że w 2013 r. dojdzie gigantycznej burzy magnetycznej, po której straty liczyłoby się w biliony dolarów.
W ub. roku, w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika "The Daily Mail" Richard Fischer, szef oddziału NASA zajmującego się obserwacją Słońca powiedział, że burze magnetyczne powodują awarie systemów łączności i są w stanie wpłynąć na pracę wszystkich systemów komputerowych. Mogą zostać uszkodzone także inne kanały komunikacyjne: telefoniczne, satelitarne. Uczony przepowiada, że grozi nam zupełny paraliż łączności, upadek systemu bankowego, a w efekcie nowy długotrwały kryzys gospodarczy.
Efekt Carringtona, bo tak z grubsza nazywa się, superburzę elektromagnetyczną, zaistniał w prognozowanej skali już w 1859 r. Zaburzenia ziemskiego magnetyzmu spowodowały awarie sieci telegraficznych w całej Europie i Ameryce Północnej, a nawet okazjonalne zapalanie się od iskier papieru w telegrafach.
Dziś jednak burza o potencjale tej z 1859 r. zniszczyłaby cały system energetyczny krajów uprzemysłowionych i praktycznie cofnęłaby cywilizację techniczną do XIX wieku. W opinii NASA nie przetrwałby satelity komunikacyjne.
Na małą skalę efekt Carringtona poznali w 1989 r. mieszkańcy Quebecu. Po słonecznej burzy 6 mln ludzi, po tym, jak impulsem elektromagnetycznym zniszczone zostały transformatory, przez 9 godzin pozbawi byli dostępu do prądu.
Czy zatem koniec świata cywilizacji technicznej nastąpi w maju 2013 roku?
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.