- Nasze górnictwo znalazło sie w ostrym poślizgu. Jeszcze kontrolowanym! - diagnozował prof. Bronisław Barchański, apelując o poszukiwanie nietypowych, lecz skutecznych metod ratunku. O stanie branży dyskutowali w czwartek (21 stycznia) w Katowicach członkowie Bractwa Gwarków podczas panelu, który odpowiedzieć miał na pytanie: "Co się dzieje z polskim górnictwem węgla kamiennego?".
Z najnowszych danych Agencji Rozwoju Przemysłu, które zreferował mederator spotkania przy ul. Kilińskiego - prof. Józef Dubiński, wyłonił się jednoznacznie dramatyczny obraz sytuacji. Kopalnie mają wciąż 13,7 mld zł zobowiązań, cena surowca obniżyła się o kolejne 16 zł/t (do ok. 260 zł), kopalnie szacunkowo wydobyły w 2015 r. niespełna 70 mln t a zatrudnionych jest w nich ciągle 94 tys. górników.
Pieniądze potrzebne, ale na co?
Dr Jerzy Markowski przekonywał, że ceny węgla nie pójdą w górę, bo na świecie nieubłaganie tanieje ropa i będzie tanieć "aż do poziomu efektywności w USA". Wzrost wydajności kopalń wymaga pieniędzy, ale niestety zmarnowaliśmy koniunkturę. Plusem jest pierwsza od lat deklaracja polityczna rządu, że węgiel będzie podstawą gospodarki w Polsce do 2050 r .
- O przyszłości zadecyduje filozofia szukania pieniędzy w kopalniach. Potrzebują one odważnego audytu, bo najpierw przede wszystkim niezbędna jest wiedza, w jakim celu mamy wydawać pieniądze w górnictwie - mówił dr Markowski.
Kierunek konsolidacja?
Sceptycznie oceniano przydatność takich modeli branży, które mogły sprawdzać się w dobrych latach:
- Szansa na konglomerat koksownictwo - węgiel - metalurgia już więcej się w Polsce nie powtórzy - prognozował przewodniczący Rady Nadzorczej JSW prof. Józef Myrczek, opisując trudności swej spółki.
Do konsolidowania sektora przekonywał natomiast prof. Marian Turek, dziekan Wydziału Organizacji i Zarządzania Politechniki Śląskiej oraz pełnomocnik naczelnego dyrektora Głównego Instytutu Górnictwa, który przypomniał, że punktem wyjścia reform po 1989 r. było kompletne rozbicie i rozdrobnienie konkurujących ze sobą kopalń. Prof. Turek próbował szacować skalę potrzeb finansowych na dzisiejszym etapie: - Wzorem Silesii w każdą kopalnię trzeba by dziś włożyć około jednego miliarda złotych - oceniał, dodając, że jeszcze długie lata dzielą nas od pożądanej wydajności na poziomie 1,5-2 tys. t na zatrudnionego, gdy obecnie wynosi zaledwie ok. 600 t.
Nowa religia u bram
Osią dyskusji stał się wykład prof. Bronisława Barchańskiego, członka Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP, pierwszego Polaka odznaczonego niedawno prestiżowym medalem im. Agricoli, który zaproponował waleczne i bardziej optymistyczne podejście do problemów branży. Ostro skrytykował ideologię obrońców klimatu, której ofiarą stał się węgiel.
- To nowa religia. Nie mam wątpliwości, że jest to jeden z największych przekrętów w dziejach ludzkości - oskarżał nestor polskiego górnictwa, uzasadniając tezę danymi o znikomym wpływie czynników antropogenicznych na zmienność klimatu.
Podkreślił wyjątkowo wysoką pozycję Polski w rankingu niezależności energetycznej:
Budować na ewenemencie!
- Podczas gdy w większości zestawień plasujemy się jako kraj na 25-27 miejscu, zasobność w złoża własnego paliwa sytuuje nas na drugiej pozycji za poddanymi Jej Królewskiej Mości. To ewenement, na którym koniecznie trzeba budować! - wzywał profesor, demaskując kolejno największe mity antywęglowe (np. OZE na świecie mają niewielki, 2-procentowy udział, a rzeczywiste ich koszty są nieporównanie wyższe od konwencjonalnych źródeł - w przypadku fotowoltaiki aż o 20 razy, dla turbin wiatrowych 3-4 krotnie droższe).
- Dlaczego pozwalamy sobie narzucać mit o rzekomo niezbędnej dywersyfikacji źródeł, jeśli Francja może produkować energię w większości z atomu a Norwegia z siły spadku wód?! - pytał retorycznie mówca. Podważył też jako oszukańczą kampanię antysmogową w stolicy Małopolski.
Pomysły, które zmieniły świat
Prof. Barchański zachęcał do poszukiwania nietypowych, oryginalnych sposobów na obronę węgla. Dla zobrazowania, jak zaskakująco mogą być skuteczne, przytoczył kilka analogii historycznych, gdy nowatorstwo i geniusz zmieniały bieg dziejów w pozornie beznadziejnym położeniu (jednym z przykładów były zakupy węgla w polskich kopalniach przez Brytyjczyków w latach 20. XX w. po niemieckiej blokadzie surowcowej granic).
Katalog sine qua non
W 11 punktach prof. Barchański wyliczył kluczowe do rozwiązania problemy, odwołując się m.in. do inspiracji swych przedwojennych mistrzów i mentorów, jak Witold Krupiński.
W katalogu znalazły się takie zadania, jak odkłamanie górnictwa jako rzekomo nienowoczesnego przemysłu, redukcja 35 danin o charakterze podatkowym, wykorzystanie tropu importu milionów ton węgla przez UE, uporanie się z narzutami cenowymi w sprzedaży surowca, scalanie kopalń, elektrowni i ciepłowni (jak np. w przedwojennej kopalni Emma, później Marcel), produkcję paliw płynnych i benzyn z węgla (wzorem dzisiejszych Chin), poprawę jakości węgla (przez suchą, powietrzna przeróbkę), wykorzystanie innowacji (śladem takich osiągnięć, jak nagrodzone Noblami prace fizyków nad węglem z 2010 r.), rozwijanie i utrzymywanie wbrew kryzysowi szkolnictwa zawodowego, informatyzacja procesów wydobywczych.
Tym zniszczyliśmy górnictwo...
Swój płomienny wykład prof. Barchański zakończył Staszicowskim postulatem wobec naukowców, by starali się o praktyczną użyteczność swych prac.
W refleksji po nagrodzonej brawami przemowie prof. Barchańskiego do swoistego rachunku sumienia wezwał środowisko dr Jerzy Markowski:
- Jak często byliśmy nielojalni wobec wiedzy, a za to lojalni wobec powiązań personalnych? I tym zniszczyliśmy polskie górnictwo - podsumował.
Pesymistycznie wypowiadał się także dr Jacek Korski, ekspert z dziedziny wydobycia i ekonomiki górnictwa, który wytknął zbytnie koncentrowanie się m.in. na problemach jednej spółki - Kompanii Węglowej, gdy niezbędne jest dziś całościowe podejście do kryzysu sektora.
Pesymizm, ostrożność, obawy
W porównaniu do ostatniej diagnozy dra Korskiego z marca zeszłego roku w Polsce "zmienił się rząd i układ sił w parlamencie", natomiast nie udało się w tym czasie załatwić palącego problemu długów KW, ani przekonać Komisji Europejskiej do zaakceptowania przygotowanych przez stronę polską programów ratunkowych, bo UE nie przyzwoliła jak dotąd na pomoc publiczną dla kopalń.
- Najnowszy kryzys polityczny może dodatkowo wzmóc wrażliwość Unii, dlatego musimy być niezwykle ostrożni. Obawiam się i jestem pesymistą - przestrzegł dr Korski.
Uczestnicy panelu wspólnie zastanawiali się, gdzie można by szukać rezerw niezbędnych do restrukturyzowania kopalń, aby mogły choć zacząć zbliżać się do nieziszczalnego ideału. Prof. Turek zobrazował, że ze strukturalnego punktu widzenia byłby nim zakład górniczy o odpowiednio sporej skali, z wydobyciem na poziomie 2-3 mln t węgla rocznie.
Wydajność kontra zatrudnienie
Niezbędna polskiemu górnictwu wydajność podminowana jest obecnie przerostem zatrudnienia, które - jak uzasadniał prof. Dubiński - stanowi balast przeszłości.
W ostrych szacunkach, gdyby ratunek branży miał zakończyć się sukcesem, z kopalń musiałoby odejść nawet 60-80 proc. zatrudnionych, ale nie wolno zwalniać tysięcy ludzi, jeśli wcześniej nie przygotuje się dla nich odpowiedniej alternatywy i zabezpieczeń socjalnych.
Z drugiej strony już teraz w porcesie redukowania załóg pojawia się zagrożenie: luka kompetencyjna, czyli brak najniezbędniejszych dla ruchu kopalń fachowców.
Biała flaga albo...
Kwadraturę koła, polegającą na pilnej potrzebie zwolnień i jednocześnie ich niemożności, spointował Jacek Korski:
- Problem nie do rozwiązania. Tymczasem zbyt duża pracochłonność polskiego górnictwa sprawia, że nie możemy być konkurencyjni. Mamy dwa wyjścia z tej sytuacji. Albo się poddać, albo zmienić.
W galerii: panel dyskusyjny Bractwa Gwarków, Katowice, ul. Kilińskiego, czwartek 21 stycznia, godz. 14 (zdjęcia Witold Gałązka - Trybuna Górnicza, portal górniczy nettg.pl).
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.