Komentarz do artykułu:
Górnictwo: związkowcy z Kompanii nie akceptują zmian w programie

No to jak tak dołowcy jadą po administracji to idziemy na wymianę ciosów.... Uwaga dołowcy, gotowi na "szlag w pysk"??? Zdecydowana większość pracowników fizycznych dołowych poza kopalnią nie potrafiłaby sobie znaleźć zajęcia. Nie mówcie o obsługiwaniu urządzeń bo większość z was (poza nielicznymi wysoko wyspecjalizowanymi fachowcami wśród mechaników, elektryków i niektórych górników) to zwykli "obsługiwacze&# 34; maszyn z 2 kneflami, czyli: 0-kopalnia stoi, 1-kopalnia jedzie. Większość skomplikowanych napraw zleca się serwisom i firmom zewnętrznym. Jak wygląda dzień górnika. Zaczyna szychtę o 6:00, przyjeżdża na kopalnie wcześniej powiedzmy o 5:30. Przebiera się, idzie na podział, i potem na szyb na zjazd. Na dole fizycznie znajduje się powiedzmy 6:10 - 6:20, bo tyle trwa zjazd załogi. Idzie na dworzec i wsiada do zetora lub pociągu) odjazd 6:20-6:30 i w zalezności od kopalni jedzie w rejon miejsca pracy powiedzmy 15-20 minut (gdzieniegdzie znacznie dłużej). Potem rozmowa ze zmianą poprzednia na dworcu 5 minut i piechotką średnio 15-20 minut na miejsce pracy. Mamy godzinę 7:00 , 7:15 zaczyna się praca,aby wrócić na wyjazd na 13:20 z miejsca pracy wychodzą średnio ok 12:15 ,12:30 ( i teraz ciekawostka, większość górników na kopalniach i tak ucieka na wcześniejszy wyjazd i nikt tego nie pilnuje, bo jeśli pilnuje to uważa się to za prześladowania za ich "ciężką pracę"). Czyli pomijając tą drobnostkę że większość ucieka wcześniej, można przyjąć że czas pracy wynosi 5 godzin. I co składa się na czas pracy powiedzmy chłopa na taśmie...otóż siada, je śniadanie, raz za pół godziny zamacha łopatą, włączy kilka razy przenośnik i to wszystko. Chociaż obserwując syf w rejonie napędów i przesypów można spokojnie przyjąć że 80% obsługi wciska tylko knefle i nie robi nic więcej. Nie będziemy czepiać się panów z przodków, ścian i GZL i chłopaków elektryków i ślusarzy ich obslugujących bo oni akurat lekko nie mają ( chociaż i tam sporo "zapracowanych&# 34; się znajdzie. Załadunki, przewóz, wentylacja,strażacy , miernictwo i święte krowy z ratownictwa spokojnie można uznać że pracuja 2-3 godziny dziennie i albo ida na wczesniejszy wyjazd albo siedzą po skrzyżowaniach i "czekają na telefon". Dozór to inna bajka bo często się zdarza że w przodku robi 5 ludzi a wisi nad nimi 3 nadsztygarów (górnik, elektryk, mechanik) 3 odpowienich kierowników i 3 odpowiednich sztygarów), To już kwestia głupawych przepisów....Moim zdaniem zatrudnienie na dole spokojnie bez uszczerbku dla wydobycia można ograniczyc o 30%..... Bo dlaczego powiedzmy taki strażak zjedzie na dół pozamiata 3 gaśnice i na wyjazd, ratownicy wysypią 2 półki i na wyjazd, miernicy kierunek w przodku i na wyjazd,itd itp.....Możliwości sa ogromne tylko kazdy się boi ruszyć ta kupę uzwiązkowionych nierobów.