jest mało istotne, czy ww. rozmowy przy stole określi się medialnie jako "gry i zabawy", czy też jako np. mozolne wykuwanie wiekopomnego kompromisu. Istotą sprawy jest fakt, że po ujawnieniu przez zarząd KW zysku za okres pół-lub roczny następuje w drodze szantażu strajkowego skonsumowanie wyniku przez pracowników poprzez wymuszoną podwyżkę wynagrodzenia. Wygląda to na wypłatę dywidendy na rzecz spółki pracowniczej tyle, że KW jest (chyba) własnością tzw. skarbu państwa. Czy to źle, że te pieniądze popłyną na konta pracowników, a nie państwa? Osobiście nie mam nic przeciwko temu, aby górnicy otrzymywali za swoją pracę tyle, ile uda im się-sorry- wydoić ze swojej spółki, bo nie jestem pracownikiem tej spółki i nie muszę martwić się o konsekwencje takiego działania. A konsekwencje będą takie: - wzrost wynagrodzeń tj. wzrost kosztów i brak pieniędzy na rozwój tj. spadek konkurencyjności tj. oddawanie rynku tj. trudności ze zbytem tj. zamykanie kopalń (jest bardzo prawdopodobne,że w 2011 roku wróci sprawa "dorżnięcia" Halemby i stopniowego wygaszania Ryd.-Anna). I tak nie uda się uniknąć dalszych podwyżek cen węgla, na co z utęsknieniem czekają wdzięczni importerzy i Bogdanka.