Panu Adamowi M. pragnę zwrócić uwagę, że jak na razie żadna ekspertyza nie wykazała, że tama na Witce była zbudowana bez zachowania wymogów bezpieczeństwa, dlatego proponuję wstrzymać się z wypowiedziami. Niestety, w takich właśnie sytuacjach ujawniają się znaffcy wszystkiego, poczekajmy na wyniki fachowych ekspertyz. Faktem jest natomiast, że w tym czasie do zbiornika napływało prawie dwukrotnie więcej wody niż ta, którą bezpiecznie mógł on przyjąć (co podano w oficjalnych serwisach informacyjnych). Podejrzewam, że to samo stałoby się z każdym innym zbiornikiem, gdyby poddać go takiemu wyjątkowemu sprawdzianowi pogodowemu. Chciałbym też zauważyć, że kopalnia przestała pracować w wyniku zalania wyrobiska przez Miedziankę i Nysę Łużycką oraz zniszczenia zbiornika technologicznego na Witce, a nie zatopienia kopalni przez wodę ze zniszczonego zbiornika. Dlatego akapit artykułu: "Przypomnijmy, że w sobotę w wyniku intensywnych opadów zapora zbiornika Niedów koło Bogatyni została rozmyta, a miliony metrów sześciennych wody runęły do Nysy Łużyckiej. Zatopione zostało miasto, kopalnia węgla brunatnego "Turów", skąd ewakuowano 265 górników i jedna z największych w Polsce elektrowni (informację o jej zalaniu potwierdził nettg pl dyspozytor elektrowni)" jest ewidentną bzdurą i - jak słusznie zauważył pan Wolf Kohler - rozsiewaniem nieprawdziwych plotek rodem z "Faktu". Autorowi tekstu proponowałbym najpierw zajrzenie do pierwszej z brzegu mapy, a dopiero później pisanie tekstu.