Niestety opisane pokolenie odeszło już do wieczności. Nowe nie mogło powstać, gdyż warunki i okoliczności temu nie sprzyjały. Z moich obserwacji wynika, ze stare lwowskie pokolenie miało umiłowanie szacunku dla każdego człowieka. Np. wszystkie święta obchodzono dwa razy. Najpierw u katolików spotykały sie całe rodziny, sąsiedzi, znajomi itp. Potem za dwa tygodnie była powtórka u grekokatolików. Lwowiacy słyną z gościnności i zamiłowania do sympatycznego i życzliwego towarzystwa. W tej atmosferze wszelkie zalążki intryg, pomówień itp. były utrącane na samym początku. To wszystko dotarło na Dolny i Górny Śląsk juz tylko w szczątkowej postaci. Wybitne jednostki z dziedziny nauki, polityki, galicyjskiego obyczaju i kultury przestały w nowych warunkach PRL odgrywać kluczową rolę wzorów do naśladowania i kontynuowania ich tradycji. Wobec braku "pasterzy" lud zaczął swoje przywiązanie do starych kresów widzieć w umiłowaniu tamtejszej tradycji i kultury bardzo jednostronnie interesując się tylko Lwowem. Pamietam, że mojej rodzinie zawsze była żywa idea powrotu do Lwowa. We Wrocławiu jest ona nadal bardzo popularna. To umiłowanie Lwowa stało sie jednak zasadniczą przeszkodą dla umiłowania Śląska, czyli krainy na której aktualnie się znajdujemy. Utarł się dość powszechny pogląd, ze tutaj jesteśmy na emigracji, tu żyjemy tylko z dnia na dzień. Nasza prawdziwa ojczyzna jest we Lwowie. Lwowskie tradycje były w znacznej mierze kulturowo zbliżone do austriackich tradycji. Stąd we Wrocławiu duże poparcie mieszkańców miasta dla otwartej jego regermanizacji i to w bardzo obrzydliwym stylu. Na moje krytyczne głosy lwowiacy na publicznych spotkaniach wytykają mi umiłowanie Ślaska, krzycząc do mnie "zdrajca!". Spowodowało to, ze unikam tego rodzaju nie bardzo przyjemnych spotkań z moimi rodakami ze Lwowa. Przykładem niech będzie propozycja zmiany nazwy jednej z głownych ulic miasta "Ofiar Oświęcimskich" na dawną nie miecką nazwę "Junkrów" (w domyśle pruskich). Itp, itd. W tej sytuacji przyznam się, że niemczyzna w Katowicach jest dla mnie dużo bardziej naturalna, bo zyły tutaj dwie kultury obok siebie i w jakiejś mierze przetrwały one po dzień dzisiejszy. Natomiast lwowiacy we Wrocławiu nawiązujący do starych niemieckich tradycji tego miasta to nienaturalne, sztuczne i politycznie nieprzyjemne zjawisko. Jego wyrazem było zachowanie się lwowiaków na zjeździe mniejszości niemieckiej we Wrocławiu, kiedy setki mieszkańców razem śpiewały pieśń "Heili ,heilu..." Podobnie idee Korfantego i jego osoba są tu traktowane bardzo niechętnie, zeby nie powiedzieć, ze wręcz z nienawiścią. Krótko mówiąc Lwów jest nadal nasz tam jest nasze serce i nasza dusza, a Wrocław i Śląsk są nam obce. To jakieś obce miasto, które możemy i powinnismy w każdej chwili opuścić. Wielki wpływ na tego rodzaju świadomość lwowiaków miał bardzo popularny i utalentowany artysta niedawno zmarły hrabia Wojciech Dzieduszycki Wszystko to przypomina mi assyryjską niewolę Żydów. Niestety, pod tym względem lwowiacy mają równiez dyskretne poparcie środowisk niemieckich. My was popieramy na powrót do Lwowa, a wy nas popierajcie na powrót do Wrocławia. Są to bardzo uproszczone opinie i w rzeczywistości bardziej skomplikowane, ale głowne ich rysy da się wszędzie zauważyć. O dawnym wysokim intelekcie, kulturze i tradycji Lwowa we Wrocławiu pozostało już tylko wspomnienie. Po prostu Wrocław staje się coraz bardziej europejskim miastem, w którym odzywają się wszelkie namietności. Jego dawna lwowska tradycja jest już tylko odległym wspomnieniem.