Państwo dopłaca miliony a może nawet miliardy rocznie do upadającego przemysłu, a górnicy zamiast się cieszyć, że jeszcze nie zamknęli kopalń będą strajkować i chcą podwyżek. Czegoś nie rozumię. PRL się skończył, zawsze są dwie opcje zmiana pracodawcy albo ograniczenie wydatków.