Komentarz do artykułu:
Górnictwo: pytania wokół wypadku w kopalni Murcki-Staszic

Moja hipoteza jest taka: Weszli tam bo mieli taki zamiar i chcieli. Byli do tego przygotowani i o wszystkim musiała wiedzieć osoba, której podlega bezpośrednio służba ratownicza na kopalni. Nie jest to do udowodnienia bo rozmowa była w cztery oczy i nie na telefon a zmarli już nic nie powiedzą można zrzucić wszystko na nich. Podobno nie pobrali aparatów więc skąd je mieli? Ano pewnie czekały w komorze bazy ratowniczej na poz. 720. W żadnej książce raportowej nic nie będzie a raczej będzie wszystko OK. Wielokrotnie się to udawało ale jak widać do czasu. Zawsze można było pokazać sukces w chwili prowadzenia oficjalnej akcji; jakie są szybkie postępy tzn. wykonaliśmy to i tamto w krótkim czasie. Po wszystkim jakaś premia ekstra za super wynik i zakończenie akcji. Pochwała [...]. Pełen sukces. Szukać należy dogłębnie w dziale TW pewnie ktoś się wysypie w zeznaniach. Jak wytłumaczyć, że osoby które tam przebierały korek nic nie widziały? gdzie była baza ratownicza zastępów dyżurujących? zgłoszona na wyrobisku X a była na Y? Te aparaty to kto je pobrał i kiedy? Kto na stacji je wydał? ewidencja się zgadzała? Jeżeli przełożeni ratowników dokonują takie numery to jak w ogólnym rozrachunku wyglądać może dział TW? Inna sprawa ratownicy w zastępach z etatu (inspektorzy, kierownicy różnych działów, [...]) co tylko są z nazwy ratownikami. [...].