pracowałem w Bielszowicach. Śmiech mnie ogarnia jak czytam co sie dzieje w tym syfie. Niby oszczędności a każdą sobotę każą chodzić do pracy. Do tego zatrudnia sie sztygarów by bezsensownie spacerowali po kopalni i udawali że coś robią idą w rejony gdzie trwa cykl produkcyjny bo muszą zadzwonić z telefonu do dyspozytora. Telefon ten wyznaczył szef wentylacji. Nie wazne że jest tam 30 osób On musi zadzwonić i koniec. A dyrekcja szuka oszczędności nie wiadomo gdzie nie widząc problemu.