Witóm Wos piyknie, nojmilejsze czytelniczki i zocni czytelnicy, kierzi radzi mocie błozny i śmiych! AJAJAJ!!!
Kiedyś pewien mój znajomy, mówiąc o emigracji zarobkowej, wygłosił myśl następującą: "Emigrują najczęściej dwa rodzaje ludzi: najbardziej przedsiębiorczy, o niespokojnym usposobieniu, których - mówiąc kolokwialnie - stale nosi, i ich przeciwieństwo, tacy, którzy czekają na mannę z nieba, bo sami sobie nie radzą". Jeśli nie w pełni, to w znacznej mierze opinia ta zgadza się z rzeczywistością. Fachowcy z naszego kraju najczęściej biją na głowę miejscowych z Wielkiej Brytanii, Holandii, Niemiec, Hiszpanii itd. Zaznaczam - fachowcy, bo przysłowiowe "ofiary losu" mają jeszcze gorzej niż miały tutaj i najchętniej by wróciły, tylko przeważnie nie mają za co.
Tak na marginesie: obawiam się, iż apele rządzących o powroty do kraju w praktyce na nich się skończą. Nie obawiam się natomiast masowych wyjazdów fachowców w przyszłości, a to z tej prostej przyczyny, że ich nie będzie. Władze oświatowe naszego państwa w swej niezmierzonej mądrości sukcesywnie likwidują szkolnictwo zawodowe, czyli to, które owych fachowców kształciło. Ja nie chcę się wdawać w szczegóły, bo to nie miejsce na to, ale znikają zawodówki, technika, technika wieczorowe. Szczególnie cicha, by nie rzec - potajemna, likwidacja tych ostatnich jest głupotą nad głupotami, której skutki odczuje wielu młodych ludzi i gospodarka.
W Polsce szkolnictwo zawodowe było jedną z tych dziedzin, które naprawdę się udały. Przez dziesiątki lat stworzono system dający korzyści i państwu, i pojedynczym obywatelom. To, że w ostatnich latach najbardziej z jego efektów korzysta Wielka Brytania, Niemcy i inna zagranica, to już nie jego wina. Niestety, w ferworze zmieniania wszystkiego zmienia się również to, co dobre. Jak się nie da jawnie, bo społeczeństwo "drze pyska", to po kryjomu.
Za PRL opowiadało się taki dowcip-zagadkę: Czy socjalizm wprowadzili naukowcy? Nie naukowcy - brzmiała odpowiedź - bo naukowcy wypróbowaliby go najpierw na myszach. Myślę, że dowcip ten jak ulał pasuje do tego, co dzieje się w systemie oświatowym, a ze szkolnictwem zawodowym w szczególności. Tajemnicą poliszynela jest to, że przez dobrych kilkanaście lat, a może i dłużej, do zawodu nauczycielskiego trafiali bardzo przypadkowi ludzie - oględnie rzecz nazywając. Być może to oni właśnie, po przejściu kolejnych szczebli kariery, te różne "reformy" wymyślają, rekompensując sobie przy okazji własne kompleksy? Stara to prawda, że od głupoty gorsza jest tylko głupota z akademickim cenzusem. A najgorzej, jeśli dostanie ona jeszcze trochę władzy...
Jurek Ciurlok "Ecik
Z TASZY LISTONOSZA
Luzik
Orzeł wymyślił sobie zabawę: stawał na skraju przepaści, rzucał się z całej siły w dół, spadał, wszystkie zwierzęta zamierały ze strachu, ale nagle orzeł wzbijał się przepięknie na swoich ogromnych skrzydłach. Wszystkie zwierzęta biły brawo.
Z tłumu zwierząt wyszedł bocian i powiedział: - Orzeł, ja też tak chcę! Jak ty to robisz?
- To proste, musisz się porządnie wyluzować.
No to próbują. Rzucają się w przepaść, spadają, już są prawie na ziemi, ale nagle wzbijają się w powietrze. Zwierzęta biją brawo.
Wyszedł z tłumu wilk i rzekł: - Orzeł, jak ty to robisz? Ja też tak chcę!
- To proste, musisz się wyluzować.
I znowu: rzucają się, spadają... Już są przy samej ziemi, gdy nagle orzeł pyta wilka: - Wilk, a ty masz skrzydła?
- Nie...
- To powiem ci, że ty to jesteś bardzo wyluzowany...
Szczęściarz
Dziennikarz przeprowadza wywiad ze starym góralem, pięciokrotnym wdowcem. W pewnym momencie zauważa:
- A swoją drogą, to zastanawiające, że pochował pan już pięć żon.
Na to góral: - Co tu się zastanawiać? Po prostu szczęście od Boga i tyle!
Sąsiedzka pomoc
Żona do męża: - Waldek, nie mam soli, skocz do sąsiadki pożyczyć.
Mąż wraca po dłuższej chwili. Żona pyta:
- I co, dała?
- Dała...
Przegięcie
Facet z miasta ożenił się z kobietą ze wsi i z ogromną ochotą przeprowadził się na wieś. Jednak żona lubiła ponabijać się z jego ignorancji w sprawach gospodarskich. Do czasu, gdy pewnego razu przy gościach powiedziała:
- Ty przecież nawet nie wiedziałeś, jak wygląda prawdziwa krowa, dopóki mnie nie poznałeś...
MIĘDZY NAMI, BLONDYNKAMI
Jeden z pierwszych z tej serii
Jak blondynka robi konfitury?
Obiera pączka.
Limeryk
Dziś kolejny utwór nadesłany przez pana Henryka Cybę. Panie Henryku, dziękuję i proszę wybaczyć pewną drobną redaktorską korektę, na którą sobie pozwoliłem dla większej "czystości gatunkowej" utworu.
Piłkarski sędzia z Barcelony
Tłumaczył żonie, co to "spalony".
Wtem ta skoczyła na równe nogi,
Za chwilę z kuchni dobiegł wrzask srogi:
"Spalony" został ucieleśniony.
ŚZLÓNSKIE PRZYSŁOWIA I POWIEDZONKA
Jak dbosz, tak mosz - i co tu więcej tłumaczyć?
Jak dudy nadmuchane, tak grajóm - inna postać tego, co powyżej.
Jak jest mało, to jóm czesz, jak podrośnie, to ji strzeż, jak już wielgo, to dej pora marek kómu, co ci weźnie czarta z dómu - ot krótko i zwięźle o mniej więcej 20 latach czyjegoś życia...
Jak Kolumb uodkrył Ameryka, to już tam pampóń z Imielinia sianym handlowoł - to ci dopiero pochwała zaradności!
Jak mie stać, tak mie znać - a nie: zastaw się, a postaw się!
Jak nic niy mosz, nic niy stracisz - oj prawda, prawda...
Jak ostatki, potrzónsajóm rzicióm babki - bez komentarza!
Z MĄDROŚCI
ŻYDOWSKICH
Jojne Lewkowicz otworzył sklep wieloasortymentowy: "Instrumenty dęte, perkusje, trumny, noże i broń palna".
- Jak idzie geszeft, Jojne? - po jakimś czasie zapytał Srul. - Masz taki nietypowy towar...
- Bardzo idzie! Bardzo. Przedwczoraj sprzedałem trąbę, wczoraj pistolet, dzisiaj trumnę i ty sobie wyobraź, Srul, że tak stale...
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH,
NIE ZAWSZE ZNANYCH
Nie bądź snobem. Nie kłam nigdy, gdy prawda się lepiej opłaca.
Pyrsk!!!
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.