Węgiel czy OZE? W końcu która energia jest tańsza? Pytamy o to prof. Władysława Mielczarskiego, eksperta elektroenergetyki z Politechniki Łódzkiej.
Jakie są rzeczywiste koszty produkcji energii w Polsce? W przestrzeni publicznej, zwłaszcza za sprawą minister rozwoju Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, pojawiają się infografiki sugerujące, że energia z węgla kosztuje ponad 700 zł za megawatogodzinę, a z OZE jest nawet o połowę tańsza. Jak to wygląda naprawdę?
Zacznijmy od podstaw. W Polsce energetyka bazowa, czyli węgiel brunatny i kamienny, ma koszty produkcji poniżej 300 zł za megawatogodzinę dla węgla brunatnego i około 350 zł dla węgla kamiennego. Jednak ceny rynkowe są wyższe, rzędu 400-500 zł, głównie przez podatek ETS, który podbija koszt energii z węgla o jakieś 40 proc. Bez ETS-u energia z węgla kosztowałaby około 300-350 zł. Z kolei koszty produkcji energii z OZE, czyli wiatru czy fotowoltaiki, są porównywalne lub nieco wyższe – rzędu 350 zł za megawatogodzinę. Problem w tym, że na rynku cena jest ustalana przez najdroższą ofertę, czyli te 400-500 zł z węgla z ETS-em. To pozwala OZE zarabiać dodatkowo, bo ich energia jest sprzedawana po tej wyższej cenie, mimo niższych kosztów produkcji. W efekcie wiatraki czy panele są de facto subsydiowane.
Ale skąd te twierdzenia, że OZE jest wielokrotnie tańsze?
To wynika z uproszczeń i manipulacji danymi. Często podaje się tzw. LCOE, czyli uśredniony koszt energii, ale ten wskaźnik dotyczy tylko źródeł pracujących przez cały rok, jak węgiel, gaz czy atom. Wiatraki działają efektywnie tylko przez 2300 godzin w roku, a resztę czasu potrzebują wsparcia. Tu wchodzą koszty systemowe, których węgiel nie generuje, a OZE – owszem.
Jakie to koszty systemowe?
Po pierwsze, rynek mocy, czyli rezerwa energii, którą musimy utrzymywać, gdy wiatraki czy panele nie pracują. To kosztuje 5 mld zł rocznie, z tendencją do 9 mld, a zadłużenie tego systemu sięga 50 mld. Po drugie, rozbudowa sieci elektroenergetycznej, głównie dla wiatraków, np. linia między Słupskiem a Piłą kosztuje 600 mln zł, a cały system – miliardy. Szacujemy, że na OZE idzie co najmniej 12 mld zł rocznie na rozbudowę sieci. Po trzecie, koszty bilansowania – w południe, gdy jest dużo energii z OZE, eksportujemy ją za grosze, czasem po ujemnych cenach, a wieczorem, gdy OZE nie działa, kupujemy energię po 1000 zł za megawatogodzinę.
Czyli jakie są rzeczywiste koszty energii z OZE?
Po uwzględnieniu kosztów systemowych – rezerwy, rozbudowy sieci i bilansowania – energia z wiatraków kosztuje około 700 zł za megawatogodzinę, z paneli słonecznych – 800 zł, a z morskich farm wiatrowych, które dopiero budujemy, nawet 1000 zł. Dla porównania, energia z węgla bez ETS-u to 350 zł. To pokazuje, że OZE jest 2-3 razy droższe niż energia z węgla, gdy uwzględnimy wszystkie koszty.
Osobie, która nie jest specjalistą od energetyki, łatwo utonąć w gąszczu sprzecznych informacji.
To efekt wybiórczego pokazywania danych, np. cen energii z OZE w idealnych warunkach, jak w południe w lecie. Ale w listopadzie, podczas tzw. dunkelflaute – gdy nie ma wiatru ani słońca – OZE nie działa, a my płacimy krocie za energię z innych źródeł. Politycy, jak pani minister Pełczyńska-Nałęcz, często pomijają te koszty systemowe, co jest wprowadzaniem w błąd. Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć: energia z węgla bez ETS-u jest najtańsza, a OZE, po doliczeniu wszystkich kosztów, jest znacznie droższe.
Dziękuję za rozmowę.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Prof. Mielczarski mówi dobrze, ale można lepiej. Indeks PSCMI1 15,95 zł/GJ * 3,6 57 zł/MWh(t). Dla elektrowni o sprawności od 0,35 do 0,44 daje to koszt wytworzenia od 130 do 164 zł/MWh(e). Jest to taniej, niż mówi profesor. Do tego dopisujemy 270 zł na ETS, który docelowo od węgla odpisujemy i przekazujemy adresatowi docelowemu, czyli wiatrakom. Likwidacja węgla oznacza koniec wpływów na dotowanie wiatraków i konieczność podniesienia podatków bezpośrednich. Do kosztu paliwa 140 + 270 zł można dodawać marżę elektrowni i wtedy wyjdzie LCOE węglówki i porównywać je z LCOE wiatraka, ale to błąd merytoryczny, bo tak LCOE nie wolno porównywać. Właściwym jest osobne wydzielenie kosztów stałych i zmiennych wiatraka i węglówki, Dodanie 4 składników jak wyżej, obliczenie ilorazu i utworzenie nowej pozycji LCOE systemu wiatrak-węgiel. Dopiero nowa wspólna cena układu pokazuje, jak bardzo mylą się obrońcy OZE. Koszt całego wiatraka należy porównywać z kosztem paliwa, a nie kosztem całej elektrowni węglowej. Wiatrak z kosztem 350-550 zł/MWh wypiera z systemu paliwo o koszcie 140zł/MWh. Wiatrak z kosztem 512 zł/MWh wypiera z systemu paliwo z ETS wliczonym 410 zł/MWh. Koszty następcze wiatraka wywołane w sieci i manipulacji giełdowych to na deser. TG powinna być podstawowym ośrodkiem oporu przeciwko wiatrakowym kłamstwom, tymczasem zdecydowała się na publikację Mielczarskiego dopiero po latach zwłoki.
Pan profesor mówi tak: / Problem w tym, że na rynku cena jest ustalana przez najdroższą ofertę, czyli te 400-500 zł z węgla z ETS-em. To pozwala OZE zarabiać dodatkowo, bo ich energia jest sprzedawana po tej wyższej cenie, mimo niższych kosztów produkcji. W efekcie wiatraki czy panele są de facto subsydiowane./ OZE nie ma szans na wolnym rynku i potrzebuje BLN PLN wsparcia.