Kto dziś wie, że rozwój rugby na Śląsku to głównie zasługa górnictwa? A jednak. Początki tej dyscypliny związane są z dzielnicą Rudy Śląskiej – Kochłowicami. To właśnie tam, obok piłki kulistej, na boiskach sportowych Uranii grano piłką w kształcie jaja.
Zawodnicy zaś rekrutowali się w większości spośród pracowników miejscowych kopalń. Podobnie było w Katowicach-Murckach i Bytomiu, gdzie aż dwa zakłady wspierały rugbistów: kopalnie Bobrek i Dymitrow. I choć dziś górnictwo nie wspiera już tej dyscypliny, to w Rudzie Śląskiej dalej grają jajowatą piłką, i to zarówno faceci, jak i dziewczyny.
Dwie drużyny po siedmiu graczy zajmują miejsca na murawie i zaczyna się mecz. Zawodnicy drużyny atakującej pędzą co tchu na przeciwnika, lecz piłkę podają do tyłu.
– Bo tak stanowią przepisy. Muszą ją teraz donieść na pole punktowe przeciwnika i przyłożyć – wyjaśnia zasady gry w rugby Wojciech Kołodziej, obecnie prezes KS Rugby Ruda Śląska.
I tak też się dzieje. Ale to nie koniec ataku. Po przyłożeniu wartym 5 punktów drużynie przysługuje jeszcze premia w postaci kopu na bramkę ze stojącej piłki. Jego miejsce jest wyznaczone punktem przyłożenia piłki. Jeśli zawodnikowi wykonującemu kop uda się przenieść piłkę między słupkami nad poprzeczką, jego drużyna zdobędzie 7 pkt. Brawo! Udało się! Zawodnicy padają sobie w ramiona, a kibice na trybunach szaleją z radości.
– Są jeszcze dwie możliwości zdobywania punktów: egzekwując rzut karny z miejsca, gdzie nastąpiło przewinienie – wówczas kopie się podobnie jak przy przyłożeniu za 3 punkty, oraz poprzez „drop goal”. To już wyższa szkoła jazdy. Uderzenie bowiem trzeba wykonać z piłki ruchomej, a stawką są również 3 punkty – tłumaczy dalej prezes Kołodziej.
Najbardziej widowiskowymi momentami każdego meczu rugby są jednak szarże, czyli chwytanie przeciwnika tak, aby ten przewrócił się na murawę. Szarżować można oburącz od kostek po bark. To sposób na przejęcie piłki. Szarżowany zawodnik musi pozbyć się jej, zanim upadnie. W przeciwnym razie sędzia odgwiżdże karniaka. Natomiast atak na szyję lub głowę jest traktowany jako niebezpieczna gra, podobnie zresztą jak tzw. krawat, czyli uderzenie gracza wyprostowaną ręką. Zabroniony jest również atak na zawodnika znajdującego się w powietrzu, po złapaniu piłki z wyskoku przed opadnięciem jej na murawę.
– Proszę sobie wyobrazić szarżę na zawodnika o wadze 100 kg! Ta dyscyplina wymaga siły, strategii, zwinności, ale też wszechstronności i właściwej taktyki – wskazuje Wojciech Kołodziej.
Jeden ze stałych fragmentów gry jest szczególnie widowiskowy. To młyn, sytuacja, w której drużyny rywalizują o kontrolę nad piłką. Zawodnicy starają się przesunąć piłkę w tył swojej drużyny za pomocą nóg, rąk w tym przypadku używać nie mogą.
Trzeba też wspomnieć, że w tradycyjnym rugby rywalizują ze sobą zespoły piętnastoosobowe.
– Drużyny siedmioosobowe to olimpijski wariant dyscypliny wywodzący się ze Szkocji. Taki też przyjęliśmy w naszych klubach – tłumaczy prezes rudzkiej drużyny.
Wspólnie przeglądamy stare kroniki. Okazuje się, że tradycje gry w rugby w Kochłowicach sięgają przełomu lat 40. i 50. Przywieźli ją powracający z wojny do kraju żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, którzy w Wielkiej Brytanii zetknęli się z tym sportem. W lutym 1956 r. utworzona została – jako jedna z pierwszych w kraju – sekcja rugby, której założycielem był Wilhelm Wacławek, trener rugbistów. Kochłowickie rugby było na tyle silne, że gracze Górnika-Uranii Kochłowice zostali zaproszeni do rozegrania w Warszawie pierwszego oficjalnego meczu po II wojnie światowej w Polsce. Przeciwnikiem była drużyna AZS Warszawa, która zwyciężyła po wyrównanym i zaciętym spotkaniu tylko 3:0. W 1960 r. Górnicy wzięli mocny rewanż na Warszawiakach, gromiąc ich w stosunku 15:6! Niestety w tym czasie zaczęły się kłopoty organizacyjne w klubie. Zespół zmuszony był przenieść się do Katowic i kolejny sezon zagrał już jako Rozwój Katowice. Oznaczało to koniec rugby w Rudzie Śląskiej. Historia lubi jednak zataczać koła. Rugby do Rudy Śląskiej wróciło nieoczekiwanie w 1986 r., i to do Kochłowic! Dyscyplina tym razem trafiła pod opiekuńcze skrzydła kopalni Śląsk. Sekcja powstała na bazie zawodników GKS Bobrek-Karb Bytom, którzy, mimo iż awansowali do I ligi, w swoim starym klubie nie mogli już trenować. Ojcami założycielami drużyny byli ówczesny prezes GKS-u Śląsk Zbigniew Szymała i trener rugbistów Marek Wiśniowski, którego potem zastąpił Maciej Powała-Niedźwiedzki, późniejszy trener reprezentacji Polski. Forma zespołu rosła i ostatecznie pierwszy sezon w I lidze GKS Śląsk zakończył na 7. miejscu na 10 biorących udział w zawodach klubów.
Sekcja rozwijała się, powstawały drużyny juniorów, kadetów i młodzików. Brakowało jedynie swojego boiska. Grano wtedy gościnnie na obiekcie Slavii. Pierwsza wygrana przyszła wiosną 1987 r. z VIS-em Siedlce 48:10. W tym też roku kopalnia Śląsk rozpoczęła budowę boiska do rugby w Kochłowicach przy ul. Kalinowej. Sezon ligowy w 1987 r. rugbiści z Rudy Śląskiej-Kochłowic zakończyli już na 4. miejscu. Jajowata piłka toczyła się jednak bardzo różnie. Przyszły lata kryzysu. W 2007 r. znów o rudzkim rugby zaczęło być głośno. Tym razem za sprawą pań, bo kto powiedział, że rugby to gra tylko dla facetów? Bynajmniej. Oto bowiem w 2010 r. z inicjatywy trenera Aleksandra Oleszczuka powołano sekcję żeńską. Nazwa mówiła sama za siebie: „Diablice”. Agata Kamińska, Sylwia Łukasik, Patrycja Krawczyk, Joanna Ciołek, Barbara Śmietana, Patrycja Bober, Weronika Wons pokonały w debiutanckim występie BBRC Łódź 10:0! W latach 2012-2015 zespół w różnym składzie sięgnął po dwa srebrne i dwa brązowe medale Mistrzostw Polski.
– Obecnie domem rudzkiego rugby jest Burloch Arena w dzielnicy Orzegów z pełnowymiarowym boiskiem do rugby, ze sztuczną nawierzchnią i sztucznym oświetleniem. Barwy klubu czarno-złote nawiązują do kolorystyki munduru górniczego. Kolor czarny przyozdobiony jest złotymi haftami i guzikami. Złoty gryf będący symbolem rudzkiego klubu nawiązuje zaś do historii Orzegowa. Cóż, czekamy na chętnych, którzy chcieliby z nami trenować. Wbrew pozorom nie jest to trudna dyscyplina. Przyjdźcie i przekonajcie się sami – zachęca Wojciech Kołodziej.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.