Jedni do pracy dojeżdżają pociągiem, inni autobusem, jeszcze inni chodzą na piechotę, a nawet biegną. To nie żart. Danuta Wojciechowska, główna specjalistka w Dziale Energomechanicznym w ruchu Murcki-Staszic kopalni Staszic-Wujek, zaliczyła tym sposobem co najmniej dwie setki maratonów.
– Zaczęłam biegać, ponieważ koledzy z działu, nadsztygar, sztygarzy i inni, też biegali. Któregoś dnia powiedzieli mi, że gdy przebiegnę pół godziny bez zatrzymywania, to zostanę biegaczem. Chodziłam na Dolinę Trzech Stawów w Katowicach. Tam jest taka zaimprowizowana bieżnia. Ktoś ją wymierzył i zaznaczył dystans 700 m. Biegałam i zwiększałam dystanse. Na początek robiłam tylko jeden, potem trzy i tak dalej, aż doszłam do maratonów – opowiada.
Biegiem do i z pracy
– Wiadomo, jak ktoś jest systematyczny, to będzie osiągał sukcesy. Ja się przyznam, że trochę straciłam w tym wszystkim umiar. Chciałam się ciągle sprawdzać, więcej i więcej. Wiadomo, żeby stawać na podium, trzeba biegać non stop, nie odpuszczać. Wykorzystywałam w tym celu każdą okazję. Przez kilka lat biegałam do pracy i z powrotem, i nieważne było, czy zima, czy lato, słońce, deszcz lub śnieg. Około sześciokilometrowa trasa wiodła przez las. Zapisywałam się na biegi, gdzie się tylko nadarzyła okazja, w niemal każdy weekend – dodaje Danuta Wojciechowska.
Pewnego dnia wraz z kolegami z pracy pobiegła na hałdy. Strome podejścia okazały się świetnym sprawdzianem kondycji. Wielu kolegów ustępowało Danucie wytrzymałościowo.
– Jestem z pochodzenia góralką. Jak sobie jakiś cel postawię, to konsekwentnie w tym kierunku zmierzam. Tam na hałdach robiliśmy po 20 km – wspomina.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Gratulacje! Oby jak najdłużej mieć i cieszyć się pasją.