Praca koni w kopalniach nasuwa skojarzenia z minionymi stuleciami, ewentualnie z powieścią Gustawa Morcinka Łysek z pokładu Idy. A przecież zwierzęta te spotykane były w zakładach górniczych nawet w połowie XX wieku. A ostatni koń opuścił kopalniane podziemia dwadzieścia lat temu. Była to klacz Baśka w Kopalni Soli Wieliczka.
- Baśka opuściła kopalnię 13 marca 2002 roku, nocą z czwartku na piątek. Na powierzchnię wyjechała szybem św. Kingi. Miała 16 lat, 13 lat spędziła w kopalni. Pracowała m.in. na poziomie III, gdzie znajdowała się jej stajnia. Klacz pomagała przy transporcie, nie więcej niż dwa wózki jednocześnie, w miejscach, w których nie dało się wprowadzić mechanicznych udogodnień. Była ulubienicą górników. „Na świat” wróciła w dobrej kondycji. Nie utraciła też wzroku, przebywała bowiem w oświetlonych wyrobiskach. Baśka na początek trafiła do podwielickiego gospodarstwa. Nie odnalazła się tam jednak stęskniona za opiekunami z kopalni - informuje Anna Włodarska z Działu Marketingu i Komunikacji Korporacyjnej w Kopalni Soli Wieliczka.
Później klacz przekazana została pod opiekę fundacji Pro-Animale. Baśka zamieszkała w okolicach Pszczyny i to miejsce okazało się tym właściwym. Klacz nigdy więcej nie pracowała, dożywając swojego czasu pod czułą opieką wolontariuszy. Historia Baśki zakończyła się 20 grudnia 2015 roku.
O dawnej pracy koni w podziemnych zakładach górniczych przypominają dziś zachowane dawne stajnie i ekspozycje w niektórych podziemnych trasach turystycznych. Można je zobaczyć m. in. w Dawnej Kopalni w Nowej Rudzie, w Kopalni Guido w Zabrzu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.