Unijne ceny uprawnień do emisji CO2 od początku roku regularnie pną się w górę. Gdzie jest granica i czy za niedługo przekroczona zostanie symboliczna bariera 50 euro?
Wprowadzenie opłat za emisję dwutlenku węgla to mechanizm, który ma przyspieszyć transformację energetyczną i rozwój źródeł niskoemisyjnych. I tak się też dzieje – wraz ze wzrostem cen uprawnień do emisji powyżej 20 euro jakiekolwiek inwestycje w elektrownie węglowe przestały mieć ekonomiczny sens.
Sęk w tym, że regularny marsz cen opłat ze emisję w górę coraz bardziej uderza w kondycję polskich spółek energetycznych, których moce produkcyjne są wciąż w dużej mierze oparte na jednostkach opalanych węglem. Już teraz – w kwietniu tego roku cena uprawnień przekroczyła już 44 euro za tonę – słychać ostrzeżenia, że rosnące opłaty mogą spowodować niekontrolowane wygaszanie bloków energetycznych i zachwianie bezpieczeństwa dostaw energii.
Co spowodowało tak duży wzrost cen opłat?
– To przede wszystkim zdecydowanie większe zapotrzebowanie na energię pomimo pandemii – zarówno w końcówce zeszłego roku, jak również na początku tego roku. W ostatnim czasie widzimy też bardzo mocną korelację rynku CO2 z rynkami finansowymi, które są napędzane przez bardzo poluzowaną politykę monetarną. Jeżeli popatrzymy na te dwa czynniki i coraz gorszą sytuację, jeśli chodzi o wietrzność w Europie, która w pierwszym kwartale tego roku i pod koniec zeszłego roku doprowadziła do większego wykorzystania źródeł konwencjonalnych, mamy rekordy na takim poziomie, na jakim widzimy – wyliczał Sebastian Gola, dyrektor wykonawczy Taurona ds. analiz i operacji rynkowych, podczas konferencji wynikowej spółki.
– Zakładałbym, że jeżeli temperaturowo ten rok utrzyma się w podobnych normach, jak jego początek i jeżeli nie dojdzie do korekty na rynkach finansowych, to, w mojej ocenie, jest możliwe, że już w tym roku przekroczymy poziom 50 euro za tonę uprawnień. Za tym przemawiają również fundamentalne argumenty, chociażby takie, jak dalsza redukcja emisji dwutlenku węgla. Tutaj bardzo ważnym wydarzeniem, które odbędzie się w kwietniu, jest spotkanie w USA, gdzie prawdopodobnie dojdzie do finalizacji Porozumienia Klimatycznego, i zapowiedziany cel 55 proc. redukcji emisji do 2030 r. może wręcz wzrosnąć do 60 proc. To też będzie kolejny czynnik, który do końca kwietnia będzie przemawiał za tymi wzrostami – dodał Gola. Przypomnijmy, że chodzi o wirtualny szczyt Leaders Summit on Climate, na który Joe Biden zaprosił 40 światowych przywódców i który ma się odbyć 22 i 23 kwietnia.
Jak ocenił Gola, kolejna zima również będzie się wiązała ze wzrostem zapotrzebowania na energię, a tym samym większą produkcją w blokach węglowych.
– Zakładamy, że końcówka roku może się skończyć ze wzrostem zużycia energii na poziomie 3 proc. W tym samym czasie jesteśmy też świadkami wyłączania bloków węglowych w Niemczech oraz zmieniającego się bilansu we Francji, w związku z tym zakładamy, że ta sytuacja spowoduje większe wykorzystanie źródeł konwencjonalnych, w szczególności tych opalanych węglem kamiennym zarówno w kraju, jak i w Grupie Tauron – dodał.
Marek Wadowski, wiceprezes Taurona ds. finansów, studził jednak prognozy dotyczące ewentualnych wzrostów krajowych cen węgla. Jako barierę wskazał tu wysoki poziom zapasów tego surowca.
– W 2020 r. zapasy wzrosły do poziomu 6 mln t i jest to poziom dużo powyżej możliwości odbioru tego węgla przez energetykę i pozostałych odbiorców. Dlatego z uwagi na wzrost poziomu zapasów widzimy wyraźnie, że wzrost cen węgla będzie w Polsce mocno ograniczany – z prostej przyczyny: jeżeli ceny mocno wzrosną, to się przełoży na produkcję z bloków opalanych węglem kamiennym, która spadnie, bądź się przełoży na bardzo istotny wzrost cen energii elektrycznej – argumentował Wadowski.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Dlatego należy zlikwidować durną opłatę emisyjną bo Europa świata nie zbawi! Spalanie węgla będzie rosło, emisja będzie rosła! No chyba, że unia chce nas wykończyć bo z drogim przez opłaty emisyjne prądem tak się stanie!