- Górnicy dołowi nie są bardziej narażeni na zakażenie koronawirusem od pracowników powierzchni kopalń oraz osób zatrudnionych w innych branżach, gdzie tworzą się skupiska ludzkie - oceniają naukowcy z Głównego Instytutu Górnictwa (GIG) w Katowicach.
Wkrótce nakładem wydawnictwa GIG ukaże się monografia zatytułowana "Zagrożenie wirusem SARS-CoV-2 w kopalniach podziemnych", będąca efektem kilkumiesięcznej pracy naukowców katowickiego Instytutu oraz przedstawicieli górniczych spółek.
Wybrane efekty badań zaprezentował podczas środowej konferencji naukowo-technicznej "Górnicze zagrożenia naturalne" dr hab. inż. Stanisław Trenczek z GIG. Jak ocenił, COVID-19 stał się obecnie dla kopalń kolejnym, wymagającym odpowiednich działań, zagrożeniem, oprócz występujących tradycyjnie w górnictwie podziemnym zagrożeń naturalnych (jak pożarowe, metanowe, sejsmiczne czy wodne) oraz zagrożeń technicznych.
Ze statystyk wynika, że od początku epidemii, wirusem SARS-CoV-2 zakaziło się - w większości bezobjawowo - ponad 10 tys. pracowników śląskich kopalń. Na początku zagrożenie było słabo rozpoznane pod kątem warunków rozprzestrzeniania się wirusa. W podziemnych warunkach na korzyść działała stała i znacząca wymiana powietrza w wyrobiskach, natomiast ryzyko zakażenia wzmagała liczba miejsc, w których gromadzą się górnicy w drodze na stanowiska pracy.
- Nie zawsze dawało się zachować odległość przynajmniej 1,5 metra między pracownikami, a także tak dopasować zmiany, aby nie było kontaktu fizycznego pomiędzy zmieniającymi się brygadami - mówił dr hab. Stanisław Trenczek, wskazując, iż miejsca gromadzenia się górników to przede wszystkim nadszybie, klatka zjazdowa, dworzec osobowy czy wagonik kolejki podziemnej - tam znacznie trudniej zachować dystans społeczny niż na docelowych stanowiskach pracy, także w ścianie wydobywczej.
- Cała batalia kopalń skupiała się na tym, by doprowadzić te miejsca to stanu wymaganego ustaleniami - czyli dezynfekcje, odstępy, wprowadzenie wielozmianowości itp. - wyjaśnił naukowiec. Podkreślił, że wśród górników, którzy zarazili się wirusem, bardzo niewiele było przypadków hospitalizacji. Prawdopodobnie wpłynął na to także relatywnie dobry stan zdrowia pracowników kopalń, którzy z reguły mają poniżej 50 lat i często przechodzą badania.
- Ze względu na powszechność występowania pandemii (...) możliwość zakażenia się wirusem pracownika zjeżdżającego pod ziemię w każdej kopalni nie jest większa niż w przypadku każdego pracownika kopalni pracującego lub przebywającego na powierzchni; nie jest też większa niż pracownika zatrudnionego w innych branżach i każdego innego (...), jeśli taki pracownik znajdzie się w miejscu występowania skupisk ludzkich - podsumował współautor monografii poświęconej koronawirusowi w kopalniach.
W ramach prowadzonego projektu naukowcy zbadali stopień narażenia pracowników kopalń na zakażenie wirusem oraz podjęli się oceny ryzyka zarażenia. Szczegółowo analizowano m.in. warunki rozprzestrzeniania się dawki wirusa w wyrobiskach, wielkość dawki zakaźnej oraz stopień ryzyka w zależności od miejsca przebywania i pracy poszczególnych górników. Na tej podstawie określono miejsca, gdzie ryzyko zakażenia jest niskie, średnie lub wysokie.
COVID-19 jako nowe zagrożenie w kopalniach był głównym tematem pierwszego dnia rozpoczętej w środę XXVII Międzynarodowej Konferencji Naukowo-Technicznej "Górnicze zagrożenia naturalne". Doroczne spotkanie po raz pierwszy odbywa się w całości online. Podczas dwudniowej konferencji zaprezentowanych zostanie 39 referatów, przygotowanych przez 83 autorów, m.in. z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii.
W konferencji uczestniczą pracownicy kopalń, naukowcy, eksperci, przedstawiciele urzędów górniczych, spółek węglowych oraz firm związanych z górnictwem i bezpieczeństwem pracy w tym sektorze.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.