- Za wszelką cenę powinniśmy uzmysłowić Unii Europejskiej, jak niezmiernie wartościowy i ważny dla 42 regionów górniczych w Europie jest tzw. łańcuch wartości generowany obecnie przez przemysł wydobywczy - zaznacza TOMASZ ROGALA, prezydent stowarzyszenia EURACOAL i prezes Polskiej Grupy Górniczej SA.
Jak można dzisiaj w Polsce odpowiedzieć na sakramentalne pytanie: „czy węgiel ma przyszłość”?
Na całym świecie ma, ale wyjątkiem jest Unia Europejska. Eksperci Międzynarodowej Agencji Energetycznej prognozują, że globalnie produkcja i zużycie węgla jako taniego paliwa i podstawy rozwoju gospodarczego będzie utrzymywać się na stałym poziomie 7 mld t rocznie. Wyjątkiem jest oczywiście Unia Europejska. Widać już bardzo wyraźnie, że tutaj przyszłość należy do odnawialnych źródeł energii, a sytuacja paliw kopalnych - nie tylko węgla, ale także gazu ziemnego, nie wspominając o ropie naftowej - stała się wyjątkowo niekorzystna.
Radykalną „zieloną zmianę” w UE dyktuje polityka klimatyczno-energetyczna, jednak za nią podążył już rynek, a także opinia publiczna. Po pierwsze OZE, które były na początku bardzo drogie i nieefektywne, zaczynają korzystać z tego, że dzięki subwencjom zdominowały rynek, są coraz powszechniej dostępne i coraz bardziej konkurencyjne. Nadprodukcja energii z OZE doprowadziła na przykład do takich paradoksów, jak ujemne ceny elektryczności w eksporcie z niektórych państw UE. Po drugie mamy do czynienia z trwałym zielonym trendem, bo społeczeństwo popiera zmianę. Mieszkańców Europy przekonano, że zmiana będzie korzystna i ludzie chcą „zielonej energetyki”, nawet jeśli przyjdzie drożej za nią zapłacić.
Czy należałoby rozumieć, że sprzeciw to – nomen omen - walka z wiatrakami?
Co chwilę z każdego zakątka Europy słychać deklaracje o całkowitej dekarbonizacji do 2030, 2035 czy 2040 roku. Proces gwałtownie przyspieszył na poziomie legislacyjnym UE, która jeszcze niedawno planowała osiągnąć neutralność klimatyczną na koniec wieku, ale teraz już do 2050 r. Mamy więc w Europie dwie potężne narracje: o dekarbonizacji i o neutralności klimatycznej, które popiera zdecydowana większość państw w Unii Europejskiej. Globalnie otwiera się nowe kopalnie i elektrownie z blokami węglowymi, ale Europa od węgla odchodzi i jest proces, z którym musimy się zmierzyć, ponieważ jesteśmy w Unii Europejskiej i to z krajami UE łączą nas najważniejsze relacje gospodarcze.
W bliskiej perspektywie dla europejskiego przemysłu opartego na konwencjonalnych źródłach energii decydującym argumentem będzie niestety utrata konkurencyjności. Po prostu nie będzie szans na pokonanie innych „zielonych” branż, które w jeszcze większym stopniu niż dotąd korzystać będą z subwencjonowania i wsparcia politycznego. Górnictwo nic nie dostanie, a nawet gdyby znalazło cudem jakieś finansowanie, natychmiast rozlegną się potępieńcze okrzyki i partnerzy zostaną usadzeni na oślej ławce rozwoju. Będziemy zmagać o przeżycie w szczelnie domkniętym kole dekarbonizacji, bez wsparcia, z nieporównanie mniejszymi szansami.
Powinniśmy zrezygnować z prób przebijania muru głową?
Za wszelką cenę powinniśmy uzmysłowić Unii Europejskiej, jak niezmiernie wartościowy i ważny dla 42 regionów górniczych w Europie jest tzw. łańcuch wartości generowany obecnie przez przemysł wydobywczy. Od wielu lat akcentujemy, że dzięki samej tylko Polskiej Grupie Górniczej dobrą pracę (o połowę lepiej płatną niż przeciętnie w regionie) ma 42 tys. ludzi bezpośrednio przy produkcji i ok. 200 tys. w otoczeniu firmy, w podatkach i opłatach publicznych budżet centralny zyskuje 3,1 mld zł rocznie, a do lokalnych i regionalnego budżetów wpływa ponad 170 mln zł. Prawie 800 mln zł za zakupy i dzierżawę otrzymują co roku dostawcy zaawansowanego technicznie sprzętu i prosperuje 3,5 tys. kooperantów, uczelnie i instytuty naukowe rozwijają kilkanaście projektów badawczych, rynek napędzają obroty na poziomie 9 mld zł rocznie.
Takich wartości nie wolno zmarnować w procesie transformacji sektora. Trzeba je umiejętnie ochronić i przetransponować razem z pracownikami do nowoczesnych i perspektywicznych branż. Jeszcze niedawno nasz argument przypominał wołanie na puszczy, ale przebił się i Bruksela coraz lepiej rozumie powagę sytuacji. Wprawdzie budżet projektowany na opłacenie transformacji jest wciąż zdecydowanie niewystarczający, jednak już o kilkadziesiąt razy większy niż na początku, zanim zaczęliśmy przedstawiać nasze racje. Niestety, co do unijnej polityki klimatycznej musimy uznać fakty.
Co z tego, że mamy inne zdanie, że potrafimy go dowieść, jeśli rzeczywistość właśnie przetacza się po nas, jak walec? Uważam, że praktycznie biorąc przełamanie zielonego trendu w UE jest już niemożliwe, trzeba się do niego dostosować, tylko na własnych warunkach. Musimy jak najprędzej obmyślić strategię przetrwania – a to oznacza mądrą transformację branży wydobywczej. Górnictwo jest do niej przygotowane technologicznie, jesteśmy otwarci na innowacje i zmiany. Dodajmy, że w historii to właśnie górnictwo zawsze szło w awangardzie postępu w rozwoju technologii, górnicy nigdy nie bali się ryzykować dla wspólnego dobra.
Wygramy, jeśli uda się nam doprowadzić do tego, że będzie to sprawiedliwa i zrównoważona transformacja. Jej warunki zawarliśmy w październiku 2019 r. w deklaracji warszawskiej po kongresie Energy Summit. Transformacja energetyczna dla ochrony klimatu musi odbywać się w zgodzie z ładem społecznym, przez racjonalne decyzje gospodarcze, ochraniając konkurencyjność europejskiego przemysłu. Transformacja na pewno nie może oznaczać wyłącznie zamykania elektrowni i kopalń, wstrząsów społecznych, ubóstwa i wykluczenia cywilizacyjnego Polaków.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.