Biorąc pod uwagę inflację, wzrost cen prądu w przyszłym roku nie będzie szczególnie odczuwalny dla kieszeni Polaków - uważa minister rozwoju Jadwiga Emilewicz. Przyznała, że nie wie nic na temat jakichkolwiek prac nad ewentualnymi rekompensatami; nie są one planowane.
Emilewicz pytana była w czwartek, 5 grudnia, w PR24 o jej wcześniejsze wypowiedzi, z których wynika, że w 2020 r. nie będzie rekompensat dla indywidualnych odbiorców prądu oraz jej przewidywania, że ceny prądu wzrosną o 5-7 proc. lub nawet 10 proc.
- Ja nic nie wiem o żadnych pracach legislacyjnych. A rekompensaty jakiekolwiek wymagałyby interwencji legislacyjnej, podobnie jak w ubiegłym roku. Więc, tak jak rozmawialiśmy na posiedzeniu Rady Ministrów, na przyszły rok tego typu aktywność nie jest planowana. Ostatecznie, jaka będzie cena prądu? Ja mówię o tych podwyżkach na podstawie tego, co dzieje się na towarowej giełdzie energii - powiedziała minister.
- Patrzymy na to, co się dzieje i oceniamy ceny rynkowo. Wiemy, że ten skokowy wzrost cen w ubiegłym roku był związany ze wzrostem czegoś, co nazywam podatkiem węglowym, czyli cenami uprawnień do emisji CO2, które na początku 2018 roku były po 5 euro, a kończyliśmy rok na poziomie 26 euro. W tym roku w tej chwili te uprawnienia są na poziomie 24-25 euro więc nie mamy drastycznego cenotwórczego czynnika. Ceny na giełdzie ostatnio nawet spadły - zauważyła.
Poinformowała, że taryfę cen prądu dla grupy G, czyli dla odbiorców indywidualnych będziemy znać gdzieś w połowie grudnia. Spółki, które produkują i sprzedają prąd, składają wnioski taryfowe w połowie listopada, a prezes Urzędu Regulacji Energetyki ogłasza taryfy w połowie grudnia.
- Więc to są moje szacunki na podstawie danych z rynku po prostu. A biorąc pod uwagę jeszcze wskaźnik inflacyjny za ubiegły rok i za ten rok, to - jeśli to podwyżki w ogóle miały być - jest to 5-7 proc., tego rzędu, o którym wspomniałam - wyjaśniła.
Emilewicz pytana też była, jak to się ma do wcześniejszych zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina, że rząd postara się, aby podwyżek dla indywidualnych odbiorców nie było. Prowadzący zwrócił uwagę, że na razie nie ma żadnych aktów prawnych w tej sprawie.
- W tej chwili nie ma powodu, żebyśmy jakieś akty prawne generowali, dlatego że nie znamy tych cen. Będziemy je znać - tak jak powiedziałam - w połowie grudnia. Więc dlatego byłabym ostrożna, na pewno nie eskalowałabym problemu. Jeżeli weźmiemy pod uwagę stopę inflacyjną, to nawet jeżeli tutaj żadnej interwencji by nie było, to ten wzrost nie będzie jakimś naprawdę szczególnie odczuwalnym w kieszeniach - oceniła.
Zaznaczyła, że duży przemysł jest zabezpieczony, bowiem w zeszłym roku uchwalono ustawę o rekompensatach dla przemysłu energochłonnego. Będzie on mógł z nich korzystać od przyszłego roku. Jak wyjaśniła, to ponad 300 zakładów, które zatrudniają około 20 proc. aktywnych zawodowo Polaków.
- Przeznaczamy na to miliard złotych w przyszłym roku i w kolejnych latach. To jest taki schemat pomocy publicznej, który został zaakceptowany przez Komisję Europejską, który jest stosowany w wielu państwach członkowskich. A zatem naprawdę myślę, że jesteśmy zabezpieczeni, jeżeli chodzi o prąd na przyszły rok w wystarczający sposób - podkreśliła.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.