- Faktyczny brak wspólnego rynku odbiera siłę Europie - mówiła w sobotę, 13 października, na 11. Ogólnopolskim Zjeździe Firm Rodzinnych U-Rodziny w Katowicach komisarz Komisji Europejskiej Elżbieta Bieńkowska. Jak oceniła, brak wspólnego rynku jest najdotkliwszy w sferze usług.
Komisarz ds. rynku wewnętrznego, przemysłu, przedsiębiorczości oraz małych i średnich przedsiębiorstw wystąpiła trzeciego dnia obrad tego jednego z najważniejszych wydarzeń dla firm rodzinnych w Polsce. Według Bieńkowskiej obecnie Europa wciąż jeszcze pozostaje światowym liderem w wielu dziedzinach.
- Oczywiście mamy swoje słabe strony, ale cały czas czujemy się liderem. Bardzo jest niedobrze czuć się liderem w takim czasie, jak teraz - oceniła. Jako przykład podała europejski przemysł samochodowy, będący jedną z silnych "europejskich marek".
- Ten przemysł zdecydowanie za bardzo przez długie lata czuł się liderem. I jesteśmy w tej chwili w takiej sytuacji, że być może za 20 lat wszyscy będziemy jeździć chińskimi samochodami. Tego bym bardzo nie chciała - mówiła komisarz. Przyrównała okres obecnego przełomu cyfrowego do czasów rewolucji parowej sprzed 150 lat czy następnych dwóch rewolucji przemysłowych.
- To czasy trudne dla Europy. Te 150 lat temu nie mieliśmy tak wielkiego partnera, sąsiada, konkurenta na wschodzie jak Chiny. Jeżeli Europa nie obudzi się i nie otrząśnie w różnych dziedzinach, za kilkadziesiąt lat będziemy musieli uczyć się chińskiego - zaznaczyła. Zauważyła, że Chiny nie muszą np. zdobywać, jak w poprzednich latach, najnowocześniejszych technologii, bo już je mają.
Bieńkowska wskazała, że kontekstem obecnej rewolucji cyfrowej są dwie ścierające się tendencje. Jej zdaniem, rozwój technologii cyfrowych i globalizacja powinny sprzyjać otwieraniu się powiązań handlowych.
- Wydaje się, że ten rozwój technologii cyfrowych powinien pokazywać i pokazuje konieczność silniejszego współdziałania. Burzenie murów powinno postępować - podkreśliła.
- Z drugiej strony widzimy - i można o tym mówić w sensie politycznym, ale też gospodarczym - siły napędzane populizmem sprawiają, że zamykamy się w czterech ścianach, odbudowujemy bariery. Protekcjonizm w całym świecie szaleje - uznała. Zastrzegła, że nie chodzi tylko o obecną politykę Stanów Zjednoczonych, ale też poszczególnych krajów Europy.
Komisarz obrazowała, że jeden z nurtów europejskiej dyskusji dotyczy kwestii, czy rzeczywiście nadszedł już koniec znanej liberalnej gospodarki.
- Być może pieniędzy już nie trzeba zarabiać, trzeba się nimi dzielić ze wszystkimi, a pojawiają się nie wiadomo skąd? To poważne dylematy, ponieważ to oddziałuje na społeczeństw" - zastrzegła.
- W Europie bardzo wierzymy, że rozsądek w krótszej i średniej perspektywie zwycięży - w dłuższej na pewno. Ale na pewno przez kilka najbliższych lat te ścierające się tendencje będą miały wpływ, jak państwo będziecie pracować i jakie warunki będą dla państwa tworzone - zwróciła się do uczestników katowickiego spotkania.
Jak zauważyła, wkrótce odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego.
- Jeżeli ten parlament będzie w większej części taki, jak w tej chwili rządy w Polsce, we Włoszech czy na Węgrzech, niż teraz - to jakie działania może podejmować dla przedsiębiorców? Jeżeli we Włoszech dwa czy trzy tygodnie temu 30-letni wicepremier ogłasza zniesienie biedy - nie ma biedy od trzech tygodni we Włoszech - to co to znaczy? Jacy są ludzie, jak wychowani, czym karmieni, którzy kupują coś takiego - pytała unijna komisarz.
Jak podkreśliła, choć cała Europa z 500 mln konsumentów jest obszarem większym gospodarczo, niż Stany Zjednoczone z 330 mln konsumentów, nie ma wspólnego rynku.
- Chociaż udajemy, że mamy - nie mamy wspólnego rynku - zaakcentowała.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.